Chorzów. Lekarze odchodzą ze szpitala, oddział dla dzieci zawiesza działalność. "To rozbicie rodziny"
Trudna sytuacja w szpitalu w Chorzowie. Chodzi o najmłodszych pacjentów oddziału hematologii i onkologii dziecięcej w Zespole Szpitali Miejskich. 1 sierpnia zabraknie tam lekarzy i oddział musi zawiesić działalność. – Szukamy miejsc dla naszych podopiecznych – mówi WP rzecznik szpitala Kamil Nowak.
Na oddziale hematologicznym jest 25 łóżek, ale leczenie odbywa się także niestacjonarnie. Dlatego lekarze z Chorzowa mają pod opieką w sumie 30 dzieci.
– W większości to kilkulatki. Przyjmujemy co prawda pacjentów do 18. roku życia, jednak w tej chwili tych najstarszych dzieciaków u nas nie ma – dodał rzecznik szpitala.
Oddział zawiesza działalność na 3 miesiące. "Liczymy na odruch serca"
1 sierpnia ordynator szpitala przechodzi na emeryturę. Uprawnienia nabyła już w ubiegłym roku, decyzję podjęła teraz. – Ordynator będzie nam pomagać w przychodni onkologicznej, ale tak intensywna praca na oddziale nie wchodzi już w grę – przyznał rzecznik szpitala Kamil Nowak.
Zobacz także: Metoda „na wodę”. Złodzieje uaktywnili się w wakacje
Składając rezygnację ordynator Mariola Woszczyk wskazała, że konieczne jest skompletowanie załogi, bo jeśli ona odejdzie to oddział przestanie spełniać wymogi NFZ.
– Dlatego zawieszamy działalność na 3 miesiące. Wierzymy, że do 31 października zatrudnimy lekarzy i przyjmiemy pacjentów z powrotem. Aby funkcjonować bez przeszkód ta część naszego szpitala potrzebuje 3 specjalistów – podkreślał Nowak.
Rzecznik chorzowskiej lecznicy nie ukrywa, że nagłośnienie sprawy w mediach przyciągnie chętnych do pracy z całego kraju. – Spotykamy się ze wsparciem ze strony rodziców, współpracowników, mediów. Liczymy, że nagłośnienie sytuacji, w jakiej jesteśmy poruszy serca i znajdą się lekarzy chętnie do pracy w Chorzowie.
Aby oddział hematologii mógł funkcjonować bez żadnych przeszkód potrzebnych jest trzech specjalistów. Na czas zawieszenia działalności oddziału w Chorzowie młodzi pacjenci mają zostać przeniesieni do Katowice albo do Zabrze. Wczoraj pierwszy podopieczny został przyjęty na oddział placówki w Zabrzu.
Chorzów szuka miejsc dla pacjentów. "To jakby rozbicie rodziny"
Dla rodziców małych pacjentów szpital w Chorzowie to drugi dom. Dla części z nich nawet pierwszy. Wielu opiekunów podkreśla, że lekarze i obsługa z Chorzowa są tak dobrze nastawieni do młodych pacjentów, że boją się tego, co będzie dalej.
Rodzice obawiają się też tego, że nigdzie nie zaznają tak ogromnego wsparcia psychicznego jak w Chorzowie.
– Nasi lekarze i pielęgniarki po prostu kochają swoją pracę i swoich podopiecznych. Świetnie ich znają – mówi mama 3-letniej Nadii, która jest podopieczną chorzowskiego szpitala. Dziewczynka wymaga ścisłej opieki leczniczej jeszcze przez kilka lat. - Wszyscy dorośli, którzy opiekują się na oddziale swoimi dziećmi, wnukami są po prostu załamani. My tu jesteśmy jak rodzina – dodaje mama.
– To nas bardzo buduje i pokazuje też to, że oprócz warunków finansowych, nasz szpital oferuje zgrany zespół, oddział, dobrą atmosferę. To też może być forma gratyfikacji – mówi nam Nowak.
Brakuje studentów specjalizacji dziecięcej. "Obciążenie psychiki jest ogromne"
Na problem z kadrą lekarską zwracał uwagę już kilka lat temu wojewódzki konsultant ds. onkologii i hematologii dziecięcej prof. Tomasz Szczepański. Jego zdaniem, jeśli na roku znajdzie się 2-3 studentów to już jest dobrze. To nie jest atrakcyjna specjalizacja. Jest bardzo obciążająca psychicznie, wiąże się z pracą w szpitalu, więc z długimi godzinami dyżurowania czasem 7 dni w tygodniu.
Pacjentów chorzowskiego szpitala wspiera fundacja "Iskierka". Jej przedstawicielka Aneta Klimek-Jędryka mówi nam, że fundacja jest zaniepokojona sytuacją na oddziale hematologii i onkologii.
- Wspieramy te dzieciaki i ich rodziców od dłuższego czasu. Paradoksalnie, dobrze się stało, że do takiej sytuacji doszło na Śląsku. Pacjenci prawdopodobnie trafią do Katowic albo do Zabrza, więc odległość w ramach tej samej aglomeracji nie będzie duża – przyznaje pracownica fundacji "Iskierka".
Jedyny kłopot, jaki może się pojawić w momencie przenoszenia pacjentów, to fakt, że w Katowicach i Zabrzu działają szpitale kliniczne, ten w Chorzowie to jednostka miejska. – Sposób finansowania i zarządzania różnią się, ale liczymy na to, że władze znajdą rozwiązanie – mówi Klimek-Jędryka.
– Trzymajmy kciuki, aby decyzje zapadały jak najszybciej. Dobre decyzje, które zabezpieczą dzieci i ich najbliższych – zaznacza.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl