Chorosińska ministrem kultury. Jej mąż: misja bez większych szans powodzenia
W tymczasowym rządzie Mateusza Morawieckiego ministrem kultury została była aktorka Dominika Chorosińska. Jej mąż przyznaje, że może to być krótka kariera. - Żona ma misję, która nie ma większych szans powodzenia - powiedział Michał Chorosiński.
Była aktorka, a obecnie posłanka Prawa i Sprawiedliwości Dominika Chorosińska została w poniedziałek powołana na minister kultury. Wiele wskazuje na to, że będzie to krótka kariera. Mateusz Morawiecki ma bowiem mniej niż dwa tygodnie na przekonanie do siebie sejmowej większości, a ta deklaruje, że nie poprze jego rządu.
Michał Chorosiński, mąż nowej minister, w rozmowie z "Faktem" stwierdził, że polityka to "trudny, jak nie najtrudniejszy kawałek chleba".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Bez względu na chęci, umiejętności, często płaci się wysoką cenę za wejście na polityczną scenę. Przyznam, że długo rozmawialiśmy o tym i nie była to łatwa decyzja. Ostatecznie Dominika stwierdziła, że spróbuje. Przeważyła tu jej społecznikowska natura, ona zawsze angażowała się w wiele spraw, nie była obojętna - mówił.
Wskazał, że praca polityka nie jest normowana, co często jest wyzwaniem. - To spotkania, komisje, głosowania, które kończą się w środku nocy. Jestem dumny z żony, bo to tytaniczny wysiłek okupiony czasami wielkim stresem, a ona daje radę. Oczywiście wspieramy się wzajemnie, ale Dominika jest dowodem na to, że kobieta może być aktywna zawodowo, osiągać sukcesy mając nawet gromadkę dzieci - mówi.
Dodaje, że dzielą się obowiązkami w związku z opieką nad dziećmi. - Improwizacja, z której słyną Polacy, często się jednak przydaje. Od około siedmiu lat nie mamy opiekunki, czasami wspieramy się pomocą dziadków, córki są już dorosłe, więc też pomagają i można na nie liczyć - mówi w rozmowie z "Faktem".
Chorosiński o kryzysach
Chorosiński opowiada, że w przeszłości jego żonie zdarzały się kryzysy. - Kilka miesięcy temu na jednym ze spotkań zamachnął się na nią jakiś mężczyzna. Przeżyła to bardzo, bolało ją, że stara się robić coś dobrego, pomagać ludziom, a spotyka ją taka żywa nienawiść. Staram się ją wtedy wspierać - mówił.
- My spotykamy się z atakami od prawie dwudziestu lat, do dziś czytamy o kryzysie, jaki nam się przed laty przytrafił. Rozstaliśmy się i wróciliśmy do siebie, obrosło to już w takie historie, że czasami nie ma w tym źdźbła prawdy. Czasami mam wrażenie, że ludzie nas nienawidzą, bo udało nam się pokonać kryzys i do siebie wrócić. Pewnie ich zdaniem powinniśmy się rozstać - mówił.
Nawiązał także do wywiadu w Radiu Zet, podczas którego Chorosińska nie była w stanie odpowiedzieć np. na pytanie, ilu posłów jest w Sejmie. - Nikt nie wie, że była wtedy przemęczona, do tego dopiero wchodziła do polityki i była zestresowana. Każdemu się przecież może zdarzyć, że ma nagle pustkę w głowie i nie potrafi odpowiedzieć na nawet najprostsze pytanie. To jej się wtedy przydarzyło - mówi.
Chorosiński przyznaje: ten rząd może nie przetrwać
Chorosiński przyznał, że perspektywy pracy jego żony w resorcie kultury nie napawają optymizmem.
- Trzeba jednak uczciwie przyznać, że żona ma misję, która nie ma większych szans powodzenia, bo wiele wskazuje na to, że ten rząd może nie przetrwać. Ale wydaje mi się, że będzie chciała zaproponować pewne rozwiązanie, które mogłyby być, choć poddane dyskusji z korzyścią dla środowisk artystycznych. Bez względu czy ta misja się powiedzie, czy nie, jest to dobry przykład, że kobiet powinno być więcej w polityce, może to złagodziłoby polityczne obyczaje - powiedział.
Chorosiński dodał także, że wydaje mu się, iż jego partnerka tęskni za aktorstwem. - Z mojej perspektywy (patrząc jej warunki) moja żona to absolutnie niewykorzystany talent. I to talent na miarę gwiazdy światowej. Może ta polityka była jej pisana - mówił w rozmowie z "Faktem".
Czytaj więcej: