Chora na COVID-19 urodziła córeczkę i zmarła. Mąż został sam z dwójką dzieci
Patrycja Beczek z Radoryża Smolanego na Lubelszczyźnie zmarła po zakażeniu koronawirusem. Podczas pobytu w szpitalu urodziła córeczkę. Kobieta osierociła też 1,5-rocznego synka. Znajomi ojca dzieci zorganizowali zbiórkę, aby mu pomóc.
Ciężarna 24-latka zakaziła się koronawirusem w połowie grudnia. Kobieta nie była zaszczepiona. Kiedy jej stan się pogorszył, trafiła do szpitala w Puławach. Później przewieziono ją do placówki w Lublinie, gdzie urodziła małą Klarę.
Kobieta została podłączona do respiratora i sztucznego płuca. Po miesiącu zmarła jednak z powodu COVID-19.
- Córeczka była w złym stanie. Trafiła do inkubatora. Na szczęście nie zaraziła się covidem - relacjonuje w rozmowie z "Faktem" Mateusz Beczek.
Dodaje, że zmarła żona nie mogła nawet przytulić córeczki po narodzinach, a on dostał możliwość pierwszych odwiedzin u małej dopiero po kilku tygodniach.
Zobacz też: Nowy rekord. 50 tys. zakażeń COVID-19. "Tych przypadków jest znacznie więcej"
- Byliśmy małżeństwem zaledwie nieco ponad dwa lata. Ciężko mi bardzo, ale wiem, że nie mogę się załamać, bo mam dla kogo żyć. Muszę zrobić wszystko dla moich dzieci - mówi reporterom "Faktu" mężczyzna.
Przyjaciele postanowili pomóc ojcu, który został sam z dwojgiem dzieci: miesięczną Klarą i 1,5-rocznym Miłołajem. Pieniądze dla rodziny z Radoryża Smolanego zbierają w internecie na portalu zrzutka.pl.
Przeczytaj też:
Źródło: fakt.pl