Chlebowski: Sikorski nie upilnował prezydenta
Prezydent Kaczyński w jakimś sensie wymusił wyjazd do Gruzji. Konstytucja mówi wyraźnie, że za politykę zagraniczną odpowiada premier, rząd, minister spraw zagranicznych. Prezydent powinien współuczestniczyć, współtworzyć tę politykę, na pewno nie kreować ją na własną rękę. Radosław Sikorski miał więc pilnować prezydenta. Ja bym powiedział, że go nie upilnował - powiedział w programie "Sygnały Dnia" szef Klubu Parlamentarnego PO, Zbigniew Chlebowski.
13.08.2008 | aktual.: 13.08.2008 10:42
"Sygnały Dnia": Panie przewodniczący, Lech Kaczyński w Gruzji na wiecu do 150 tysięcy Gruzinów mówił: Jesteśmy tutaj, przywódcy pięciu państw: Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę.
Zbigniew Chlebowski: Wydaje się, że to są nadmiernie emocjonalne wypowiedzi. Moim zdaniem niepotrzebna, nacechowana takimi elementami pewnej konfrontacji wypowiedź pana prezydenta. Wydaje się, że to, co Polska mogła zrobić, to zrobiła, zrobił to polski rząd, zaangażował się bardzo mocno w zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia szefów dyplomacji państw Unii Europejskiej. Wydaje się, że te nasze naciski premiera Donalda Tuska, żeby jak najszybciej zwołać również szczyt przywódców państw Unii Europejskiej, a więc zbudować poważną ofertę, którą prezydent Francji mógłby przedstawić Rosji i Gruzji, wydaje się, że to była właściwa droga i na dodatek okazała się dosyć skuteczna.
Ale jeżeli tłum gruziński, kraju, który toczył wojnę, skanduje: „Polska! Polska! Przyjaźń! Przyjaźń!”, to można się wzruszyć.
- Polska potępiła rzeczywiście agresję rosyjską, brutalność rosyjskich wojsk. To są rzeczywiście niedopuszczalne ataki, bezpardonowe ataki na ludność cywilną, setki, a być może nawet tysiące zabitych Gruzinów. Rzeczywiście to jest wielka narodowa tragedia...
A premier miał taki pomysł, panie przewodniczący, rozważał, żeby pojechać też do Gruzji, żeby wybrać się do Tbilisi, tak jak prezydent Lech Kaczyński?
- To nie chodzi o to, żeby dobrze zaprezentować się na wiecu. W polityce też liczy się skuteczność, a także pewne konsekwencje wynikające z takiego czy innego zachowania. Skuteczność polegająca na tym, że można, oczywiście, wiecować, debatować, ale trzeba pamiętać, że zginęli ludzie, że mamy do czynienia z bardzo poważnym konfliktem, który może w przyszłości mieć również bardzo poważne konsekwencje, tak przynajmniej wynika z wypowiedzi szefa struktur natowskich i niektórych polityków amerykańskich.
Ale Gruzja to może być pewnego rodzaju poligon tego, na co Rosja sobie może pozwolić. Lech Kaczyński mówił tak w Tbilisi: po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ten kraj, czyli Rosja, uważa, że dawne czasy upadłego imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie, te czasy się skończyły raz na zawsze. No, też chodzi o pokazanie, że się ostro reaguje, że nie wolno.
- Gdyby to były wypowiedzi, za którymi stoją przywódcy największych państw w Unii Europejskiej, to być może one miałyby zdecydowanie większe znaczenie. Pamiętajmy, że to jest inicjatywa bardzo wąskiej grupy państw Unii Europejskiej. Ale w tym momencie, kiedy słyszy się takie mocne słowa prezydenta Kaczyńskiego, to wypada również do niego zaapelować o szybką ratyfikację traktatu lizbońskiego, bo proszę zauważyć, co traktat lizboński może dać Unii Europejskiej? Otóż może zapobiec temu, z czym mamy do czynienia w tych ostatnich kilku dniach w Unii Europejskiej...
Nie zapobiegnie wypowiedziom wiceministra spraw zagranicznych Niemiec, który przyznaje rację Rosji, nie zapobiegnie wypowiedziom włoskich polityków, którzy też sympatyzują z Putinem.
- Właśnie, że może zapobiec, dlatego że właśnie ten nowy traktat, przede wszystkim wprowadza w Unii Europejskiej wspólne zasady dotyczące polityki zagranicznej, wprowadza ministra spraw zagranicznych, gdzie Unia Europejska wtedy może bardzo szybko, nie po sześciu dniach, tak jak mamy do czynienia w obecnej sytuacji, dopiero reagować.
Jeszcze we wtorek rano Radosław Sikorski w Programie 3 Polskiego Radia krytykował pomysł misji prezydenta, mówił, że to jest autorski pomysł, który może nas wciągnąć w konflikt, a potem, przed południem jeszcze wsiadł na pokład samolotu razem z prezydentem. No, to jest trochę zmiana... to jest zmiana stanowiska. Premier mu kazał czy on sam miał taki pomysł, minister spraw zagranicznych?
- Wszystko na to wskazuje, że premier polecił ministrowi spraw zagranicznych ten wyjazd. Ale pamiętajmy, że to prezydent Kaczyński w jakimś sensie wymusił ten wyjazd, a nie zapominajmy, że konstytucja mówi bardzo wyraźnie, że za politykę zagraniczną odpowiada premier, rząd, minister spraw zagranicznych. Prezydent powinien współuczestniczyć, współtworzyć tę politykę, na pewno nie kreować na własną rękę. Więc tutaj z pewnością odpowiedzialność premiera za to, żeby w tej delegacji również był przedstawiciel rządu.
- Gdybym ja miał upraszczać, to bym powiedział, że nie upilnował. Ja uważam, że musimy się również liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami. Raz jeszcze powtarzam – dla nas najważniejszy jest interes Polski i Polaków. Pamiętajmy również o tym, że Polska, niestety przez ostatnich minionych kilkadziesiąt lat została bardzo mocno w wielu kwestiach uzależniona od Rosji.