Chiny chwalą się potęgą wojskową. Cały świat jasno zrozumiał komunikat prezydenta Xi
Tysiące żołnierzy z najnowocześniejszym sprzętem defilowało po pokrytym kurzem pasie startowym na głębokiej, chińskiej prowincji. Nawet prezydent Xi Jinping wystąpił w mundurze polowym. Mocarstwowe przesłanie jest jasne. Chiny to nie tylko gospodarka. Stoi za nią armia gotowa wyruszyć w pole w obronie interesów Państwa Środka.
31.07.2017 | aktual.: 31.07.2017 13:56
Oficjalnym powodem uroczystości zorganizowanej na terenie bazy lotniczej w Mongolii Wewnętrznej była 90. rocznica utworzenia Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Przed prezydentem i, co nie mniej ważne, przed kamerami przedefilowało 12 tys. żołnierzy prezentujących nie tylko perfekcyjną musztrę, ale także sprzęt bojowy nowej generacji.
Nigdy wcześniej Chiny nie organizowały defilad na Dzień Wojska, a parady, które z różnych okazji odbywały się Pekinie, przypominały dobrze wyreżyserowane przedstawienia z żołnierzami w mundurach galowych w czystych, błyszczących maszynach bojowych. Teraz Chiny przedstawiły armię nie w postaci efektownego, wojskowego baletu, tylko jako siłę bojową gotową znosić trudy walki. Kurz wzbijany przez tysiące nóg, kół i gąsienic jedynie podkreślał to przesłanie.
Na drodze ku potędze
- Dzisiaj jesteśmy bliżej wielkiej odnowy chińskiego narodu niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Budowa silnej armii jest ważniejsza niż była w przeszłości - powiedział prezydent Xi. Tysiące gardeł odpowiedziały okrzykami zapowiadającymi walkę do zwycięstwa, służbę narodowi i potwierdzającymi przewodnią rolę partii komunistycznej.
Chiny mają największą, bo liczącą ponad 2 mln. żołnierzy, armię na świecie, ale to zaledwie trzecia siła bojowa, która nadal ustępuje USA i Rosji. Pekin wyraźnie jednak modernizuje swoje siły zbrojne i systematycznie nadrabia braki technologiczne. Podczas defilady prezydent Xi podkreślił, że kraj potrzebuje armii elitarnej, co oznacza mniej, ale lepiej wyszkolonych i wyposażonych żołnierzy.
Chiny inwestują wielkie środki w nowoczesne wozy bojowe, lotniskowce, samoloty niewykrywalne przez radary, a także posiadają zaawansowany program kosmiczny. Pod względem wydatków na wojsko, Państwo Środka ustępuje jedynie USA. Amerykanie wydają na ten cel 611 mld. dolarów rocznie, czyli niemal trzykrotnie więcej niż Chiny. Pekin z kwotą 215 mld. dolarów rocznie znacznie wyprzedza jednak Rosję, która w 2016 r. przeznaczyła na zbrojenia ponad 69 mld. dolarów i Arabię Saudyjską z kwotą 62 mld. dol.
Do lamusa odchodzi tradycyjna doktryna militarna, która zakładała, że Państwa Środka nie można podbić, bo jest za duże. Chiny miały rzucić przeciwko najeźdźcom niezliczone rzesze żołnierzy oraz fale tanich czołgów i samolotów. W razie klęski potencjalny okupant i tak nie poradziłby sobie z kontrolowaniem gigantycznej populacji i niezliczonych partyzantów.
Nowy pomysł na nowe czasy
Czasy się jednak zmieniły. Teraz Pekin w drodze ku odbudowie mitologicznej wielkości zaangażowany jest w spory wokół swoich granic. Potencjalnym wybuchem grozi regionalny konflikt o kontrolę nad bogatymi obszarami Morza Południowochińskiego. Zaostrza się konflikt z Koreą Północną, która irytuje już nie tylko USA, ale także swoich patronów w Pekinie. Napięcia pojawiają się nawet na pograniczu chińsko – indyjskim.
Do tego należy dodać coraz większe globalne ambicje Państwa Środka, czego przykładem mogły być niedawne manewry z Rosją na Bałtyku. Ochrony potrzebują wielkie inwestycje chińskie w Afryce i szlaki handlowe prowadzące przez akweny nękane przez piratów. Rozpisany na dekady plan budowy nowego jedwabnego szklaku łączącego Państwo Środka z Europą także wymaga bezpieczeństwa.
- Chiny uważają, że są w sytuacji, w której muszą bardziej niż w przeszłości zaangażować się w politykę międzynarodową, ale zupełnie inaczej postrzegają swoją rolę niż USA – mówi Wirtualnej Polsce dr Marcin Jacoby z Uniwersytetu SWPS. – Oni nie chcą być globalnym policjantem i uważają takie podejście za błąd. Natomiast chcą bardziej aktywnie i asertywnie chronić swoje interesy. Zwłaszcza w Azji. To militarno – dyplomatyczno - polityczna rywalizacja z USA.