Chińskie władze przeanalizują raport ONZ ws. broni chemicznej w Syrii
Władze Chin zapowiedziały, że dokładnie przestudiują raport inspektorów ONZ, poświęcony użyciu broni chemicznej w Syrii. Według raportu na przedmieściach Damaszku 21 sierpnia doszło do "zbrodni wojennej", której ofiarami padli cywile.
Mandat inspektorów ONZ nie przewidywał ustalenia, która strona konfliktu odpowiada za użycie sarinu. Zdaniem władz Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji wszystko wskazuje, że za atakiem stoi strona rządowa, a odpowiedzialność ponosi prezydent Baszar al-Asad.
Pekin uważa jednak, że z ostatecznym wskazaniem winnych należy poczekać na wyniki śledztwa. Rzecznik chińskiej dyplomacji Hong Lei podkreślił, że śledztwo to powinno być przeprowadzone w sposób "bezstronny, obiektywny i profesjonalny". Dodał, że jego państwo opowiada się za politycznym rozwiązaniem konfliktu syryjskiego pod auspicjami ONZ.
Inspektorzy ONZ poinformowali w raporcie, że są "klarowne i przekonywujące dowody" na użycie sarinu podczas ataku 21 sierpnia. Podkreślono, że pobrane na miejscu próbki "środowiskowe, chemiczne i medyczne" dostarczają dowodów na to, iż podczas ataku użyto "pocisków rakietowych ziemia-ziemia zawierających sarin", bojowy środek trujący o działaniu paralityczno-drgawkowym. "Wniosek jest taki, że broń chemiczna jest używana w trwającym konflikcie między stronami w Syryjskiej Republice Arabskiej (...) przeciwko cywilom, w tym dzieciom, na względnie wielką skalę" - napisano w raporcie.
Według Waszyngtonu w ataku zginęło ponad 1400 osób w tym 400 dzieci.