Chińska marynarka prześcignęła amerykańską. Pekinowi zaczyna brakować nazw dla okrętów
Chińska marynarka wojenna boryka się z niezwykłym problemem. Liczba okrętów rośnie tak szybko, że zaczyna brakować nazw, które nadawane są według tradycyjnego klucza. Tak gwałtowny rozwój potęgi Chin w przyszłości może odbić się też na bezpieczeństwie Polski.
Nie jest to wymóg prawny, ale zwyczajowo niszczyciele, a więc duże okręty wojenne, otrzymują nazwy stolic prowincji. Kłopot w tym, że nowych jednostek jest tak dużo, że zaczyna brakować nazw. Najnowszy niszczyciel klasy 055 ma nazywać się Lhasa – to stolica autonomicznego regionu Tybetu.
Do służby mają trafić kolejne dwa okręty tego typu i dla jednego z nich zabraknie tradycyjnej nazwy. O ile nie będzie kłopotu z wykorzystaniem wolnej jeszcze nazwy miasta Nanning, to już Taipei, stolica Tajwanu, jest poważnym problemem politycznym.
Co prawda Pekin uważa wyspę za swoją zbuntowaną prowincję, lecz powiązanie nazwy stolicy z okrętem wojennym mogłoby wywołać poważny kryzys międzynarodowy w sytuacji i tak bardzo dużego napięcia na Dalekim Wschodzie. Na przykład w ostatnich dniach amerykański niszczyciel USS "Preble" przepłynął przez Cieśninę Tajwańską pomiędzy wyspą a Chinami kontynentalnymi. Tajpej odebrało to jako wyraz poparcia ze strony Waszyngtonu, a Pekin jako prowokację.
Chiny mają więcej okrętów niż USA
Oczywiście chińska marynarka wojenna nie zrezygnuje z rozbudowy tylko z powodu kłopotów z nazewnictwem. Zamiast stolic, na burtach nowych jednostek pojawią się nazwy dużych miast, których w Państwie Środka nie zabraknie.
Już teraz Pekin może poszczycić się największą liczbą okrętów wojennych na świecie. Pod tym względem Chiny przegoniły nawet USA. Według badaczy amerykańskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych flota Pekinu osiągnęła już liczbę 300 jednostek, a to o 13 więcej niż US Navy. Dla porównania, Rosja ma zaledwie 83, a Wielka Brytania 75 okrętów.
Liczby te, nie uwzględniając wyłącznie jednostek bojowych, robią wrażenie, choć w praktyce nadal Waszyngton dysponuje najpotężniejszą flotą na świecie. Obejmuje ona 11 lotniskowców o napędzie atomowym. Jednak także w tej dziedzinie Pekin zamierza podjąć rywalizację. O ile obecnie Chiny mają tylko 1 lotniskowiec, a 2 kolejne są w budowie, to do 2030 r. liczba jednostek gotowych do walki może wzrosnąć do 6.
Chiny, nie Rosja, są wyzwaniem dla USA
USA zdefiniowały Pacyfik jako rejon priorytetowy dla amerykańskiej polityki zagranicznej w XXI w. Według Pentagonu bez utrzymania dominacji w tej części świata, Waszyngton utraci rolę przywódcy globalnego. Nic więc dziwnego, że aż 5 z 11 grup lotniskowców i 200 okrętów US Navy operuje w tej właśnie części świata.
Amerykanie będą mieli z tym jednak bardzo poważny problem. Za dekadę flota Pekinu ma już składać się z ponad 500 okrętów, a Waszyngton w tym czasie dysponował będzie 'tylko' 355 jednostkami. Co więcej, według analityków amerykańskich, Państwo Środka nadrabia też braki technologiczne i szkoleniowe.
Rywalizacja z Chinami zapewne zdominuje politykę zagraniczną i obronną USA, o czym pamiętać muszą także politycy w Polsce. Biały Dom będzie skupiał uwagę na Pekinie, a nie Moskwie. Tam też popłynie większość funduszy. To oznacza, że gotowość inwestowania w Europie może jedynie słabnąć, czego oznaką jest wyraźne oczekiwanie zwiększenia nakładów na obronność krajów NATO.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl