Świat"Chcą zrzucić na Ukraińców winę za mord na Polakach"

"Chcą zrzucić na Ukraińców winę za mord na Polakach"

Polskie plany budowy czwartego cmentarza katyńskiego w Bykowni pod Kijowem mogą być próbą przerzucenia winy za mordy polskich oficerów z sowieckiego NKWD, które ich dokonało, na Ukraińców - napisała gazeta "Ukraina Mołoda".

03.03.2011 | aktual.: 03.03.2011 14:08

"W ostatnich latach obserwowana jest praktyka bezprawnego i przeczącego realiom historycznym wpisywania ukraińskiej Bykowni na listę znanych miejsc masowych pochówków obywateli Rzeczpospolitej Polskiej" - twierdzi autor artykułu Roman Krucyk, szef stowarzyszenia Memoriał i były wiceprezes ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej.

Krucyk sugeruje, że za polskimi planami budowy cmentarza w Bykowni stoi Moskwa, która do dziś stara się ukryć zbrodnie NKWD, dążąc do ich "rozmycia i internacjonalizacji".

"Dla podparcia tych fałszywych też spadkobiercy bolszewizmu aktywnie rozgrywają także 'polską kartę'" - czytamy.

Szef Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert powiedział, że nie chciałby komentować tych wypowiedzi. - Kilka dni temu byliśmy w Kijowie, rozmawialiśmy z liczącym dwadzieścia kilka osób zespołem ze strony ukraińskiej i nikt nie miał cienia tego typu skojarzeń. Są pewne granice dopuszczalnych różnic w interpretacjach, ale wystarczy sobie przypomnieć, czy w ciągu ostatnich 11 lat, od momentu otwarcia cmentarza polskiego w Charkowie ktokolwiek miał tego typu skojarzenia. Nie chcę więc tego komentować - mówił Kunert.

Krucyk tłumaczy, że twierdzenia strony polskiej o tym, iż w Bykowni pochowano nawet 3,5 tysiąca Polaków, są bezpodstawne. Przypomina, że wymieniając tę liczbę, Polacy powołują się na decyzję władz sowieckiej Rosji z 5 marca 1940 r., w wyniku której śmierć poniosło w sumie ok. 22 tys. Polaków m.in. w Katyniu, Charkowie i Kalininie (obecnie Twer). "We wspomnianej decyzji takich wiadomości nie ma" - podkreśla.

Krucyk podważa także wyniki prac archeologicznych, prowadzonych w Bykowni w minionych latach przez Ukraińców przy pomocy eksperckiej zespołu pod kierunkiem prof. Andrzeja Koli. Odnosi się m.in. do odnalezionych tam polskich guzików wojskowych, stwierdzając, że nie mogą być one podstawą od określenia narodowości pochowanych tam ludzi.

Autor artykułu obawia się, że sprawa Bykowni z czasem może stać się dla Ukraińców takim problemem, jak sprawa "polskich obozów koncentracyjnych" dla Polaków.

"Niewykluczone, że kiedy strona ukraińska zrealizuje bezprawne postulaty Polaków, dotyczące budowy w Bykowni oddzielnego 'pomnika katyńskiego', zachodnie media będą pisały, że polscy oficerowie zostali rozstrzelani przez Rosjan. Następnie napiszą, że polskich oficerów rozstrzeliwali Rosjanie i Ukraińcy, a na koniec - że zbrodni dokonali Ukraińcy" - czytamy.

"Niewykluczone, że obecne brudne gry wokół Bykowni służą także 'polsko-rosyjskiemu zbliżeniu'. Nie potrafiąc załatwić własnych sporów historycznych, Polska i Rosja postanowiły przenieść je na terytorium Ukrainy i rozwiązać problem kosztem Ukraińców" - napisał Krucyk w dzienniku "Ukraina Mołoda".

Rozmowy o budowie cmentarza w Bykowni nabrały tempa po spotkaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego z premierem Ukrainy Mykołą Azarowem w Charkowie we wrześniu 2010 r. Strona polska ma nadzieję, że odsłonięcie cmentarza nastąpi w maju 2012 r.

Podobnie jak inne cmentarze katyńskie nekropolia w Bykowni, gdzie spoczywa ok. 150 tys. ofiar NKWD różnych narodowości, ma składać się z części ukraińskiej i polskiej.

Jarosław Junko

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)