Chcą stworzyć "nowego człowieka". Rosyjskie porwania i "pranie mózgu"
Od 2022 roku Rosja deportowała dziesiątki tysięcy ukraińskich dzieci, z których wiele trafiło do sieci ponad dwustu placówek rozsianych od Krymu po Syberię. Najnowszy raport Humanitarian Research Lab z Uniwersytetu Yale pokazuje, że nie chodzi tylko o opiekę, ale o świadomy projekt reedukacji, militaryzacji i wymazywania tożsamości narodowej.
Humanitarian Research Lab działający przy Yale School of Public Health, zespół badawczy, który zajmuje się ochroną zdrowia i bezpieczeństwa ludności dotkniętej kryzysami humanitarnymi na całym świecie, od ponad dwóch lat prowadzi badania nad losem ukraińskich dzieci, które w czasie rosyjskiej inwazji znalazły się pod okupacją.
W najnowszym raporcie analitycy zidentyfikowali co najmniej 210 placówek, do których trafiły dzieci deportowane z Ukrainy. Wśród nich są ośrodki wypoczynkowe nad Morzem Czarnym, sanatoria na Krymie, szkoły kadetów w centralnej Rosji, internaty, instytucje religijne, a nawet hotele i ośrodki rehabilitacyjne.
Mapa opracowana przez Yale HRL pokazuje, że geografia tego systemu obejmuje niemal całe terytorium Federacji Rosyjskiej. Dzieci wywożono zarówno do obwodu rostowskiego, sąsiadującego z Ukrainą, jak i do odległych regionów Syberii czy Dalekiego Wschodu. Sam fakt rozproszenia i liczby placówek dowodzi, że nie są to przypadki incydentalne, ale element zorganizowanego programu realizowanego przez państwo rosyjskie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska wywłaszczy ambasadę Rosji? "Trudne i oznacza reperkusje"
Reedukacja jak za Stalina
Rosyjskie władze przedstawiają ten proceder jako "akcję humanitarną", tłumacząc, że dzieciom zapewniono schronienie przed wojną i dostęp do edukacji. Jednak raport Yale HRL ujawnia, że aż w dwóch trzecich zidentyfikowanych ośrodków prowadzone są programy reedukacji. Polegają one na przymusowej nauce języka rosyjskiego, przedstawianiu wypaczonej wizji historii, a także przekonywaniu, że Ukraina nie jest pełnoprawnym państwem. Za to Rosja jest naturalną ojczyzną.
Dzieci biorą udział w zajęciach "patriotycznych", gdzie uczą się śpiewać rosyjskie pieśni, poznają bohaterów wojny ojczyźnianej i słuchają propagandowych wykładów o "nazistach" w Kijowie. Część z nich zmienia imiona i nazwiska, otrzymuje rosyjskie paszporty i nowe dokumenty, co utrudnia późniejsze ich odnalezienie przez rodziny.
Putin znów czerpie najlepsze wzorce wprost od Józefa Stalina. W latach 30. i 40. poprzedniego wieku władze ZSRR prowadziły politykę przymusowych deportacji całych grup etnicznych – Tatarów krymskich, Czeczenów, Inguszy, Niemców nadwołżańskich czy Polaków z Kresów. Wraz z dorosłymi wysiedlano dzieci, które trafiały do specjalnych internatów, domów dziecka i szkół z rusyfikacyjnym programem nauczania. Często były oddzielane od rodzin, a ich język i kultura ulegały celowej rusyfikacji.
Po II wojnie światowej szczególnie widoczny był los polskich dzieci wywiezionych w głąb ZSRR po 1939 r. Wiele z nich znalazło się w sierocińcach i kołchozach, gdzie poddawano je intensywnej indoktrynacji. Podobnie traktowano dzieci z państw bałtyckich, które były wychowywane w duchu "przyjaźni narodów" i lojalności wobec Moskwy, odcięte od własnych korzeni.
Militaryzacja najmłodszych
Najbardziej niepokojące są ustalenia dotyczące militaryzacji. W co najmniej 39 placówkach dzieci uczestniczą w programach o charakterze wojskowym. Chłopcy i dziewczęta uczą się musztry, obsługi broni, a nawet podstaw taktyki wojskowej. W części ośrodków odbywają się zajęcia spadochronowe czy ćwiczenia z udziałem żołnierzy. Raporty potwierdzają, że programy te przypominają szkolenia w szkołach kadetów i mogą być wstępem do dalszej militaryzacji całego pokolenia.
W rosyjskiej propagandzie dzieci przedstawiane są jako przyszli "obrońcy ojczyzny" – żołnierze przyszłości gotowi stanąć do walki z Zachodem. Jest to podobny schemat działania, jak w przypadku już działających od lat szkół kadetów i obozów Junarmii.
Raport Yale HRL podkreśla, że infrastruktura zidentyfikowanych placówek pozwala na przyjęcie dziesiątek tysięcy dzieci jednocześnie. Jeśli uwzględnić rotacyjny charakter części obozów, przez cały system mogło przewinąć się nawet kilkadziesiąt tysięcy małoletnich. To liczby, które czynią z procederu nie marginalny incydent, lecz jedną z największych operacji tego typu we współczesnej historii Europy.
Zbrodnia przeciwko ludzkości
Deportacja dzieci z terytorium okupowanego do państwa okupanta stanowi poważne naruszenie IV Konwencji Genewskiej. Artykuł 49 mówi wprost, że "okupant nie może deportować ani przesiedlać części ludności cywilnej z terytorium okupowanego do własnego kraju".
Dodatkowo Artykuł 50 nakłada obowiązek na okupanta, by zapewnić ochronę i edukację dzieci zgodnie z ich tożsamością narodową i kulturową, czyli dokładnie odwrotnie, niż dzieje się dziś w przypadku Ukrainy.
W 1989 roku uchwalono Konwencję o prawach dziecka ONZ, która w art. 8 gwarantuje dzieciom prawo do zachowania tożsamości, w tym obywatelstwa, imienia i więzi rodzinnych. Artykuł 38 i protokoły dodatkowe zakazują ich wykorzystywania w działaniach zbrojnych. Te przepisy tworzą ramy, które pozwalają dziś ścigać praktyki przymusowej rusyfikacji, adopcji czy militaryzacji.
Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze już w 2023 r. wydał nakaz aresztowania Władimira Putina i rosyjskiej komisarz ds. praw dziecka Marii Lwowej-Biełowej właśnie w związku z nielegalnym wywozem ukraińskich dzieci. To pierwszy w historii przypadek, gdy urzędująca głowa państwa została oskarżona o zbrodnię związaną z dziećmi. Nakaz nie zostanie zapewne szybko wykonany, bo przecież już Donald Trump witał Putina na czerwonym dywanie, a nie po to, aby go aresztować.
Dla Ukrainy i Zachodu to jeden z najtrudniejszych frontów wojny informacyjnej. Trudno bowiem skutecznie nagłośnić problem w sytuacji, gdy Rosja nie dopuszcza niezależnych obserwatorów, los wielu dzieci jest nieznany, a jeden z najważniejszych światowych przywódców ignoruje temat, mimo że podnosi go nawet jego żona, Melania.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski