"Chamstwo i zwykłe pijaństwo". Miłośnicy gór mają dość kuligów
Kulig to jedna ze wspaniałych zimowych atrakcji. Jednak, jak wynika z relacji pracowników schroniska PTTK Bacówka nad Wierchomlą, może być też prawdziwym utrapieniem dla innych. Ich efektem bywają bowiem coraz częściej pijackie burdy, kradzieże i zniszczenia.
"Zimowy koszmar" - tak pracownicy schroniska Bacówka nad Wierchomlą oceniają to, co dzieje się od kilku lat w pobliżu tego obiektu. To tam, na rozległej polanie, odbywają się co roku imprezy, w których biorą udział setki osób - uczestnicy kuligów, które wyruszają w góry ze Szczawnika.
Bacówka nad Wierchomlą to górskie schronisko turystyczne PTTK w Beskidzie Sądeckim, w paśmie Jaworzyny Krynickiej - na szlaku pomiędzy Runkiem i Pustą Wielką. Schronisko usytuowane jest na wysokości 887 m n.p.m., na rozległej polanie, której stoki opadają do doliny Wierchomli Małej otwierając przepiękne widoki na pasmo Radziejowej oraz wyjątkowo okazałą panoramę na Tatry. Jednak większość tych, którzy docierają tam z kuligiem, nie interesuje się widokami i pięknem natury.
Rozbite drzwi, pobity mężczyzna, skradzione narty
Pracownicy schroniska postanowili podzielić się z internautami informacjami o tym, co dzieje się podczas kuligów. W poście na Facebooku opisali to, co wydarzyło się tam w ostatnią sobotę - 11 lutego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
To właśnie tego dnia pijani uczestnicy kuligu rozbili drzwi do schroniska. Powód? Wściekli się, że odmówiono im sprzedaży alkoholu po godz. 20.
"Wczoraj opatrywaliśmy też młodego mężczyznę pobitego przez awanturujących się uczestników 'zabawy na kuligu', a koledze z GOPR-u skradziono narty turowe (...), które oparł w pobliżu biesiadników" - czytamy na profilu schroniska.
Rękoczyny na parkingu
"Dodatkowo wczoraj - jakby jeszcze nie było dość - wyjeżdżając do schroniska z parkingu w Szczawniku (miejsca startu kuligowej przygody) z bagażami naszych najmłodszych gości, byliśmy świadkami ataku z rękoczynami włącznie. Agresywni, pijani mężczyźni zaatakowali w asyście swoich małżonek opiekunów obozu narciarskiego dla dzieci, który się u nas właśnie rozpoczyna. Powód? Opiekunowie zwrócili uwagę na potok przekleństw i grzecznie poprosili, by przy dzieciach zważać na słowa. Tyle" - żalą się pracownicy schroniska.
Zdaniem autora postu uczestnicy kuligów nie szanują przyrody, zwierząt, ani ludzi dookoła. Gospodarze "Bacówki nad Wierchomlą" wielokrotnie rozmawiali o tym z sołtysem Szczawnika, który, zdaniem autora wpisu, robi wiele w tej sprawie. Jednak jak widać, sytuacja nie jest taka prosta.
"Naszą intencją jest wspierać się, a nie szkodzić komukolwiek"
Teren bacówki został ogrodzony, by zapewnić gościom większe bezpieczeństwo. Na miejscu wywieszane są także ogłoszenia skierowane do uczestników kuligów. "Wierzymy, że nie tylko nam zależy na realnej trosce o tę krainę i jej mieszkańców. Widząc - reagujmy wszyscy! Nie zgadzajmy się na prymitywne chamstwo i zwykłe pijaństwo w takich miejscach (...). Reagując, pomożecie nam, sobie i temu miejscu"
- czytamy w poście.
Pod postem zaroiło się od komentarzy: zarówno uczestników kuligów, jak i miłośników gór i przyrody. Jedni bronili prawa do dobrej zabawy i przekonywali, że nic złego się nie dzieje, inni wprost optowali za tym, by takich imprez zabronić. Pracownicy schroniska poinformowali także, że dostali wiele e-maili, w których oferowano im pomoc prawną.
"Mamy świadomość, że to niemal jedyna miejscowa atrakcja turystyczna, a po zamknięciu stoku narciarskiego w Szczawniku, ważne źródło dochodu dla lokalnej społeczności. Od wielu lat - albo całe życie - funkcjonujemy w tym miejscu na ziemi, wspierając się lokalnie z wieloma przedsiębiorcami, gospodarzami i przyjaciółmi. Naszą intencją jest wspierać się, a nie szkodzić komukolwiek" - czytamy w poście schroniska.
Źródło: facebook.com/BacowkaNadWierchomla