Ceny z kosmosu. "Nad Bałtykiem ryby kosztują tyle, co we Francji"
- Kiedyś było lepiej i taniej. Turyści zabierali ze sobą całe wiaderka ryb - skarżą się sprzedawcy z targu w Kołobrzegu. Urlopowicze liczą każdą złotówkę, a w szoku są nawet ci, co mieszkają za granicą. Za głowę łapią się Polacy, którzy na wakacje do rodzinnego kraju przyjechali np. z Francji.
- Ryby w Polsce są drogie. Ceny dorównują francuskim, ale we Francji są inne zarobki - mówi w rozmowie z "Faktem" pani Monika z Paryża.
Przyjechała na wakacje do rodzinnego kraju. Urlop spędza w Kołobrzegu. Kiedy poszła na targ, by wzorem ubiegłych lat, kupić porcję świeżej ryby, aż złapała się za głowę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedyś było lepiej i taniej
Pani Stefania, która od 30 lat zajmuje się handlem rybami mówi dziennikowi, że kiedyś sytuacja wyglądała inaczej. - Każdy wczasowicz wracając do domu zabierał ze sobą kilka wiaderek świeżych ryb. Teraz to dobrze, jeśli jedną rybkę zabiorą ze sobą - mówi.
Wspomina, że jeszcze kilka lat temu sprzedawała po kilka skrzynek śledzia dziennie. Teraz do swojego punktu przywozi zaledwie 10 kg. - Schodziły, jak na pniu! - przyznaje.
Dziennikarze "Faktu" przyjrzeli się również cennikowi w Kołobrzegu. Kilogram filetu z dorsza ze skórką kosztuje tam 56 zł. Flądra sprzedawana jest po 24 złote za kilogram. Tuszka ze śledzia kosztuje z kolei 16 zł.
Druga strona tego samego problemu
Klienci pani Stefanii żalą się, że wszystko drożeje, oni tracą pracę. - Idą ciężkie czasy - dodaje.
Sprzedający zauważają, że rosnące ceny to jedno. Innym problemem (dla właścicieli stoisk) jest fakt, że na wczasach coraz bardzie pilnujemy wydatków.
- Przez lata ludzie w takim sklepie wydawali ok. 200-300 zł. Teraz? Przeznaczają na ryby nie więcej niż 40-50 - wyliczają handlarze na targu.
I z łezką w oku wspominają stare, dobre czasy.
Czytaj również: Kupił dwie gałki lodów w Krakowie. Pokazał nam paragon
Źródło: Fakt/WP