Paragony grozy. Nad morzem znaleźli na nie sposób
Sprawdziliśmy ceny smażonych ryb przy plaży w Trójmieście. W tym roku sprzedawcy zafundowali turystom kolejną podwyżkę. Czteroosobowa rodzina nie powinna się zdziwić, jeśli w nadmorskiej smażalni za obiad z rybą zapłaci 300 zł. Coraz więcej restauratorów przygotowało gotowe zestawy, żeby przy zapłacie nie było przykrych niespodzianek.
W wielu trójmiejskich jadłodajniach nadal funkcjonuje cennik, według którego płaci się za każde 100 g ryby. Porcje bywają różne; nie należy do rzadkości, gdy mają 300 g lub więcej.
Najniżej w hierarchii serwowanych ryb znajduje się flądra. Najtańsza, jaką udało nam się znaleźć w odwiedzanych jadłodajniach, kosztuje 13 zł za 100 g, czyli 130 zł za kilogram. Dalej jest już tylko drożej, bo cena najtańszego serwowanego dorsza to 155 zł, sandacza 180 zł, natomiast miętusa 190 zł. Ale znaleźliśmy też miejsca z jeszcze wyższymi cenami w menu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jednak tylko ryby, zostały jeszcze dodatki. Surówkę widzieliśmy w sprawdzanych miejscach po 12 zł, herbatę po 15 zł, najtańsze piwo po 12 zł, wodę za 6 zł. Porcja frytek kosztuje ok. 10 zł.
Coraz więcej restauratorów, w odpowiedzi na strach przed "paragonami grozy", serwuje też jednak gotowe zestawy. Wtedy jest bez niespodzianek, gdy przychodzi do zapłaty.
- Wzięliśmy z żoną po smażonym halibucie, do tego po piwku. Wyszło 57 zł za zestaw. Nie wzięliśmy już deseru, a i tak wyszło ponad 100 zł - narzeka pan Krzysztof, emeryt z Bydgoszczy, który przyjechał do Trójmiasta na długi weekend.
Ale przy samej plaży takie danie to już 65 zł. Najwyraźniej płaci się dodatkowo za widok.
Gdziekolwiek się nie pójdzie, doliczając napoje, to czteroosobowa rodzina za obiad ze smażoną rybą musi zapłacić powyżej 200 zł, a w droższych miejscach nawet około 300 zł.
- Musieliśmy podnieść ceny, bo zdrożało wszystko. Tak to działa - tłumaczy nam właściciel jednego z lokali.
Natomiast w punkcie, w którym niedaleko plaży są sprzedawane surowe ryby, słyszymy: -Większość ryb podrożało, ale niedużo i nie wszystkie. Może łosoś najwięcej skoczył ostatnio. Za to węgorz od kilku lat jest w tej samej cenie. Nie wiem, jak to wygląda potem w restauracjach, ale widzę, że tam w weekendy jest ciągle zatrzęsienie ludzi, więc nadal ludzi stać na te ryby.