Caritas wysłał karetkę do Libanu, ale nie spełniła norm
Caritas wysłał karetkę do Libanu przeznaczoną do pomocy medycznej dla uchodźców z Syrii. Pojazd poleciał na Bliski Wschód na pokładzie wojskowego samolotu, ale w Libanie okazało się, że karetki nie można zarejestrować.
Pojazd jest odpowiedzią na apel papieża o pomoc uchodźcom. Oficjalnie został przekazany podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie przez kardynała Stanisława Dziwisza jako dar od Kościoła w Polsce.
Jednak karetka wróciła do Polski. Ksiądz Bogdan Kordula, dyrektor Caritas Archidiecezji Krakowskiej, poinformował, że pojazd wrócił ze względów formalno-prawnych. – Jako powód podano to, że samochody z silnikami diesla nie są rejestrowane w Libanie – powiedział.
Krakowska Caritas zapewnia, że przy wysyłce karetki współpracowała ze swoim odpowiednikiem w Libanie. Nawet przesłano specyfikację samochodu, wobec której nie było żadnych zastrzeżeń. Wybrano też serwis w Bejrucie, który miał się opiekować stanem technicznym pojazdu. - Dlatego powody odmowy przyjęcia karetki uważamy za niejasne i być może podyktowane względami politycznymi – powiedział ks. Bogdan Kordula.
Na miejscu pojawił się pomysł, żeby karetka trafiła do Syrii i tam udzielano pomocy uchodźcom. Jednak na to nie chciały się zgodzić libańskie władze.
- Nie znamy do końca kontekstów, nie wiemy, w jakiej sytuacji działa libańska Caritas, jak w Libanie przyjmowana jest taka zagraniczna pomoc dla uchodźców, trudno nam oceniać i nie snujemy żadnych teorii spiskowych, ale powód do odmowy przyjęcia mógł być też wymówką - powiedział ksiądz Bogdan Kordula. Podkreślił także, że po kraju poruszają się samochody wojskowe napędzane silnikiem diesla.
O sprawie jako pierwszy napisał „Fakt”. Według doniesień gazety koszt i transport karetki kosztował milion złotych. Teraz Caritas zastanawia się jak i gdzie może zostać wykorzystana karetka