Cała prawda o śmierci Marii Skłodowskiej-Curie
Wkrótce po odkryciu radu przez Marię Skłodowską-Curie świat ogarnęło radowe szaleństwo. Promieniotwórczy pierwiastek zaczęto dodawać do kosmetyków i lekarstw. Jakiś czas później pojawiły się pierwsze śmiertelne ofiary. 4 lipca 1934 roku w wieku 67 lat w sanatorium we francuskich Alpach umarła sama Maria Skłodowska-Curie. Dwukrotna noblistka do końca życia nie chciała wierzyć, że odkryty przez nią rad zrujnował jej zdrowie.
04.07.2011 | aktual.: 04.07.2011 18:04
Odkrycie promieniotwórczego radu pod koniec 1898 roku stało się sensacyjną wiadomością, która trafiła na pierwsze strony gazet. W 1906 roku irlandzki pisarz George Bernard Shaw zanotował we wstępie do sztuki "Doctor's Dilemma": "Świat oszalał na punkcie radu, który rozpalił naszą łatwowierność, tak samo jak duchy w Lourdes rozpaliły łatwowierność katolików".
Niezależnie od doniesień naukowych, przestrzegających przed niepoznanym jeszcze pierwiastkiem, moda na rad była tak wielka, że nic nie było w stanie jej zatrzymać. Przedsiębiorcy korzystali z naiwności konsumentów, proponując cudowne specyfiki na wszelkiego rodzaju choroby. Podający się za Alfreda Curie lekarz, wyprodukował krem "Tho-radia", który miał znakomicie działać na cerę (Maria Skłodowska-Curie wystosowała do niego poprzez prawnika list, w którym żądała - bezskutecznie zresztą - zaprzestania wykorzystywania jej nazwiska). Był też środek do włosów "Curie", który miał zapobiegać łysieniu. Na rynku pojawiła się czekolada z radem, piwo z radem, chleb z radem, wybielająca pasta do zębów z radem, a nawet prezerwatywy zawierające ten pierwiastek. Roztwory radu dodawano do herbaty, "leczniczych" toników do picia, kremów do pielęgnacji twarzy, szminek, soli do kąpieli, a nawet ubrań, żeby świeciły w ciemności...
W "kurację radową" wierzyli też dyplomowani lekarze. Podczas I wojny światowej żołnierzom, którzy stracili dużo krwi dawali zastrzyki z roztworu radu, a także stosowali okłady z radem.
W Ameryce na wynalazkach zawierających rad fortunę zbijał niedoszły lekarz William J. A. Bailey. Z Laboratoriów Bailey'a działających przez dekadę wyszedł m.in. "Radiendokrinator” (złote pudełeczko wielkości 2x3 cm z kawałkami papieru nasączonymi roztworem radu). Polecano go szczególnie panom, którzy mieli go nosić w kieszeni spodni, żeby pobudzał ich witalność i energię seksualną. Bailey wynalazł także "Radithor” - płyn z radem do picia. 13 października 1921 roku na łamach "New York Timesa” William J. A. Bailey, podając się za lekarza, opowiadał o swoich badaniach i nadzwyczajnych właściwościach radu, który przedłuża życie i leczy różne choroby, np. reumatyzm.
Jedną z pierwszych tragicznych ofiar radowego szaleństwa był amerykański przemysłowiec i sportowiec Eben Byers. Wracając z meczu piłki nożnej, stwierdził, że ma kontuzję ramienia. Jego fizjoterapeuta zalecił mu spożywanie "Radithoru”. Eben Byers więc każdego ranka przez cztery lata do 1932 roku wypijał butelkę tego płynu. Stężenie trującej substancji, która spustoszyła mu organizm, było ogromne. Dziennikarz magazynu "Times”, który widział Byersa tuż przed śmiercią, był przerażony jego wyglądem. Sportowiec umarł w męczarniach, rozleciały mu się kości szczęk, miał dziury w czaszce. Jego śmierć wywołała skandal.
Byers najwyraźniej nie słyszał o sprawie malarek tarcz zegarowych, które pracowały w zakładach U.S. Radium Corporation. Już w roku 1925 pracująca tam Margaret Carlough, pozwała firmę do sądu za utratę zdrowia. Fosforyzującą farbą z radem malowała tarcze zegarków. W trakcie procesu wyszło na jaw, że prawdopodobnie z powodu zatrucia radem zmarło wcześniej już 9 kobiet, a kilka kolejnych jest ciężko chorych.
Maria Skłodowska-Curie zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa związanego z promieniowaniem, jednak twierdziła, że jest to tylko kwestia dawki - np. promieniowanie jonizujące pozwalało zwalczać raka. Naukowcom trudno było ocenić, że rad może być bardzo niebezpieczny: wywoływał rozmaite choroby, niszcząc organizm przez wiele lat.
Maria i Piotr Curie nie potrafili patrzeć na swoje odkrycie bez emocji. Maria nazywała rad "swoim dzieckiem", a przy łóżku trzymała fiolkę z solami radu, żeby jeszcze przed zaśnięciem podziwiać jego błękitny blask. Z pewnością nawet przekonanie o śmiercionośnych skutkach prowadzonych badań nie odciągnęłoby naukowców od laboratorium. Byli gotowi podjąć każde ryzyko.
Maria Skłodowska-Curie zmarła na "anemię złośliwą aplastyczną” jak głosił oficjalny komunikat. "Brak odpowiedzi szpiku kostnego, prawdopodobnie spowodowany przewlekłym narażeniem na promieniowanie". Jeszcze sto lat po odkryciu radu w jej ubraniach utrzymywało się skażenie promieniotwórcze.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski