Pan doradził Kaczyńskiemu w takim razie, panu premierowi Kaczyńskiemu, bo tam się gotuje w tej Zjednoczonej, wciąż z nazwy,
Prawicy. I tam się chyba...
No ja po prostu uważam, że jak Kaczyński tego nie przetnie.
Jak? Jak miałby przeciąć? Miałby wyrzucić Ziobrę z rządu?
Ależ oczywiście. Po
pierwsze Ziobro jak Kaczyński go nie wyrzuci, to on wyrzuci Kaczyńskiego - co do tego nie ma żadnych wątpliwości -
prędzej czy później.
To samo dotyczy wszystkich tych, to samo dotyczy Morawieckiego. Tam
już są takie napięcia, że to nie jest kwestia utrzymywania tego przez kolejny rok czy
kolejne trzy lata do wyborów.
Ale to byłby rząd mniejszościowy? Czy może wcześniejsze wybory? Co by pan rekomendował, jaki pan scenariusz pan
zakłada?
Jarosław Kaczyński niestety działa urazami, tak że na wybory
wcześniejsze nie pójdzie. Ale gdybym miał mu cokolwiek z punktu jego widzenia rekomendować, to
oczywiście, że teraz gdyby
zdecydował się na wybory, to byłoby jedyne rozsądne rozwiązanie, które by pokazało
wszystkim koalicjantom Zjednoczonej Prawicy miejsce w szeregu.
No dobrze, ale jest właśnie urażony, mówi pan,
że się kieruje urazami. Urażony jest ruchami, słowami, gestami Jarosława Gowina, zachowaniem także Zbigniewa
Ziobry.
Urażony jest tym, że w 2007 roku zdecydował się na wcześniejsze wybory i przegrał.
No właśnie, to w tej sytuacji, bo już wiemy, że raczej to
jednoznacznie już daje do zrozumienia wspólnej listy ani z ziobrystami, ani z gowinowcami nie będzie. Takie wcześniejszy wybory czy
by wygrał?
Jeżeli, jeżeli - dostojni państwo. My już dzisiaj mamy rządy mniejszości. Jeżeli
Kaczyński w najważniejszych sprawach nie
może liczyć na Ziobrę
i na głosy Solidarnej Polski; jeżeli
wiadomo, że też nie może we wszystkich sprawach liczyć na Jarosława
Gowina i Porozumienie. Nie udało
się zrobienie
przewrotu w Porozumieniu.
W związku z tym, on i tak ma dzisiaj rząd mniejszościowy. My
w końcu się przyzwyczajmy do tego, że
niezależnie od istnienia tej koalicji, tej koalicji już w sensie faktycznym nie ma.
Ziobro nie przychodzi cały czas na Rady Ministrów, nie
chce spotkać się z premierem Morawieckim. Oni po prostu nie potrafią ze sobą rozmawiać. To ja zadaję pytanie,
znowu wrócę do kwestii odpowiedzialności za funkcję premiera, jeżeli premier
nie ma wpływu na swoich ministrów - to jest po prostu nie do pomyślenia. My nawet, jeżeli przyjąć formułę, że
rząd musi funkcjonować również jako Rada Ministrów, to my Rady
Ministrów jako takiej przecież nie mamy. Dlatego że tam nie ma uzgadniania
stanowisk, nie ma posiedzeń, na których są ministrowie konstytucyjni. Drodzy państwo, my dzisiaj
funkcjonujemy naprawdę już w faktycznym jakimś stanie, powiedziałbym,
destruktury, czyli nie mamy już dzisiaj struktury państwa.