Były policjant okazał się seryjnym mordercą. Spokojnie mieszkał z córką i wnuczką
Seryjny morderca i gwałciciel terroryzował Kalifornię. To trwało latami, po czym słuch po nim zaginął. Został przykładnym ojcem i dziadkiem. Nie spodziewał się, że policja go wreszcie dopadnie. Kiedyś sam był stróżem prawa.
Seria gwałtów, morderstw i rabunków rozpoczęła się niemal dokładnie 40 lat temu, 18 czerwca 1976 r. Miesiąc później przestępca znowu zaatakował. A później znowu... i znowu... Prawie zawsze działał tak samo.
Najpierw schludny, biały mężczyzna podglądał mieszkańców domów w przyzwoitych, kalifornijskich miasteczkach. Szukał ofiar. W nocy otwierał okno lub rozsuwał drzwi, żeby zakradać się do domu. Początkowo wybierał samotnie mieszkające kobiety. Później napadał na małżeństwa. Światłem latarki budził śpiące ofiary i groził im bronią. Kobiety zmuszał do związania swoich partnerów przeniesionymi przez siebie sznurkami i sznurowadłami. Mężczyzn okładał naczyniami mówiąc, że wszystkich zabije jeżeli usłyszy ruch i brzęk naczyń.
Napastnik prowadził kobiety do innego pomieszczenia, gdzie także je krępował, a następnie gwałcił. Zazwyczaj przestępca przez wiele godzin pozostawał w domu ofiar. Przeszukiwał pokoje, przygotowywał sobie posiłki, wypijał piło z lodówki. Często w trakcie takiego nocnego koszmaru bandyta kilkakrotnie gwałcił kobietę. Związani ludzie nigdy nie wiedzieli, czy już sobie poszedł, czy jeszcze nie.
Przynajmniej 12 spośród ponad 50 napadów zakończyło się morderstwem. Zazwyczaj bandyta okradał ofiary. Zabierał pieniądze i kosztowności, choć czasem łasił się też na niewiele warte pamiątki. Z powodu miejsca w którym działał znany był jako "Golden State Killer" czy "Gwałciciel ze Wschodniej Zatoki". Skomplikowany węzeł, którym krępował ofiary, dał mu przydomek "Mordercy z węzłem diamentowym".
Poszukiwania igły w stogu siana
Przez lata śledztwa policjanci zebrali wiele informacji na temat mordercy. Był białym mężczyzną średniego wzrostu o jasnych włosach i oczach i „małym” lub „mniejszym niż średnia” penisie. Poznano jego grupę krwi, a w oparciu o notatki, listy i nagrane rozmowy sporządzono też portret psychologiczny, z którego wynikało również, że znał metody pracy policji, był porządnie wyglądającym, pewnym siebie mężczyzną, który nienawidził kobiet, choć mógł być żonaty. Sporządzono też kilka portretów pamięciowych przestępcy.
Po dziesięciu latach, podczas których zastraszeni mieszkańcy Kalifornii spali z bronią i kupowali psy strażnicze, przestępca zniknął równie nagle, jak się pojawił. Dwa lata temu policja wyznaczyła 50 tys. dolarów nagrody za informację, która pomogłaby rozwiązać tajemnicę.
Dopiero teraz badanie DNA wykazało, że sprawcą jest 72-letni obecnie były policjant Joseph James DeAngelo. – Znaleźliśmy igłę w stogu siana – triumfowała Anne Marie Schubert, prokurator okręgowa w Sacramento.
Przestępca, któremu grozi kara śmierci nie spodziewał się aresztowania, gdy policjanci zapukali do domu, w którym mieszał z córką i wnuczką na przedmieściu Sacramento. DeAngelo przez dekady spokojnie żył w okolicy, w której polował na ofiary. Teraz policja stawia mu 6 zarzutów morderstwa, co pozwoli na postawienie go w kolejce po śmiertelny zastrzyk koktajlu trucizn. Obecnie w Kalifornii na egzekucję czeka 747 przestępców.