Były dyrektor FBI to nie pierwsza ofiara zemsty Trumpa – i nie ostatnia [OPINIA]

Patrząc na los byłego szefa FBI, wielu krytyków prezydenta zastanowi się dwa razy, zanim się mu przeciwstawi. I może o to właśnie chodzi Trumpowi poza zemstą: o wywołanie efektu mrożącego, o pacyfikację oporu wobec swojej drugiej kadencji - pisze w felietonie dla WP Jakub Majmurek.

Donald Trump mści się na Jamesie Comeyu, byłym szefie FBIDonald Trump mści się na Jamesie Comeyu, byłym szefie FBI
Źródło zdjęć: © Getty Images
Jakub Majmurek

Prezydent Donald Trump niedawno udekorował kolumnadę okalającą zachodnie skrzydło Białego Domu oprawionymi w pozłacane ramy czarno-białym portretami wszystkich prezydentów, łącznie ze sobą. Brakuje w niej jednej osoby – Joe Bidena.

Między dwoma portretami Trumpa wisi zdjęcie tzw. autopena. 45. i 47. prezydent od dawna zarzucał Bidenowi, że z racji wieku i stanu zdrowia nie był realnie w stanie kierować administracją i bez zrozumienia co właściwie robił, podpisywał, być może korzystając z przedstawionego na zdjęciu urządzenia, wszystko, co podsunęli mu współpracownicy.

Autopen w tym miejscu jest dowodem nie tylko na specyficzne poczucie humoru Trumpa i jego głęboko idiosynkratyczny stosunek do norm politycznego decorum, ale także przejawem niezwykłej zaciekłości wobec politycznego przeciwnika. W dodatku takiego, który Trumpowi już z całą pewnością w przyszłości nie zagrozi.

Ostatni cios Bidena w Putina. Były dyplomata o znoszeniu sankcji przez Polskę

W przypadku Bidena mściwość Trumpa ograniczyła się do infantylnego żartu. Inni mieli mniej szczęścia. Jak były dyrektor FBI (2013-17) James Comey, którego wybrana na swoje stanowisko przez obecną administrację prokuratorka postawiła w stan oskarżenia pod dwoma zarzutami: poświadczenia nieprawdy przed senacką Komisją Sprawiedliwości, przed którą Comey zeznawał w 2020 roku, oraz matactwa.

Zemsta czy sprawiedliwość?

Oczywiście, dyrektorzy FBI – byli i obecni – nie powinni stać ponad prawem i jeśli Comey je naruszył, musi ponieść konsekwencje. Jednocześnie kontekst, w jakim postawiono mu zarzuty, każe poważnie wątpić, czy chodzi o sprawiedliwość, czy zemstę prezydenta dokonywaną przy pomocy upolitycznionej prokuratury.

Trump zapewnia oczywiście, że chodzi o sprawiedliwość, ale też nie kryje swoich uczuć do byłego szefa FBI. Pytany o sprawę przez dziennikarzy w Gabinecie Owalnym nazwał Comeya "złym człowiekiem" i "chorą osobą". W trakcie kampanii w zeszłym roku w podcaście Joe Rogana określił go jako "głupiego sukinsyna".

Konflikt obu panów sięga 2017 roku. Gdy Trump zaczynał wtedy pierwszą kadencję pretensje do Comeya mieli raczej demokraci. Zarzucali mu, że otwierając ponownie śledztwo w sprawie maili Hilary Clinton dwa tygodnie przed wyborami, pomógł Trumpowi w zwycięstwie.

W tym samym czasie FBI prowadziło jednak śledztwo w sprawie rosyjskich wątków w kampanii Trumpa. Amerykański prezydent od początku postrzegał to jako próbę instrumentalizacji wymiaru sprawiedliwości przez establishment próbujący wywrócić jego prezydenturę, zanim na dobre się zaczęła. W maju 2017 roku Trump zwolnił Comeya, a były dyrektor FBI zmienił się w jednego ze zdecydowanych krytyków prezydenta. Porównywał go do mafijnego bossa, ostrzegał, że jego kolejna kadencja będzie zagrożeniem dla amerykańskiej demokracji.

W zeszłą sobotę na swoim portalu społecznościowym Truth Social Trump opublikował post, gdzie wzywał swoją prokurator generalną Pam Bondi, by przyspieszyła prace nad postawieniem zarzutów przeciwnikom prezydenta, bo każdy dzień zwłoki "podważa naszą wiarygodność". "SPRAWIEDLIWOŚCI MUSI STAĆ SIĘ ZADOŚĆ NATYCHMIAST!!!" – napisał wielkimi literami prezydent. Wskazał też trzy konkretne osoby, którymi powinien się zająć Departament Sprawiedliwości, w tym Comeya.

Post został usunięty, być może Trump przez pomyłkę opublikował coś, co miało być prywatną wiadomością do Bondi. Comey został jednak oficjalnie oskarżony już w czwartek. Przed sądem wystąpiła była pracowniczka Białego Domu Lindsay Halligan, którą niedawno objęła urząd federalnej prokuratorki okręgowej Wschodniego Dystryktu Wirginii, gdzie toczyła się sprawa. Jej poprzednik Erik Siebert, miał być sceptyczny, wobec tego, czy dowody wobec Comeya są wystarczające do postawienia go w stan oskarżenia, podobnie jak jego podwładni.

Usunięty już z serwisu Truth Social post Donalda Trumpa
Usunięty już z serwisu Truth Social post Donalda Trumpa © Truth Social

Trudno to wszystko określić inaczej niż jako ręczne sterowanie prokuraturą przez prezydenta. Jak wskazuje wielu amerykańskich komentatorów od czasu Richarda Nixona i afery Watergate trudno wskazać podobny przypadek.

Trump nieustannie powtarza swoim zwolennikom, że to on był ofiarą "upolitycznionego wymiaru sprawiedliwości". Sytuacja jest jednak nieporównywalna. Trudno wymienić choć jeden przypadek, gdy Biden lub ktokolwiek z jego administracji, podobnie naciskał na prokuratorów prowadzących sprawy Trumpa co prezydent w sprawie Comeya.

Długa lista zemsty

Trump nigdy nie ukrywał w kampanii, że gdy wróci do władzy, to użyje całego aparatu państwa do tego, by zemścić się na swoich politycznych przeciwnikach. W ramach zemsty odebrał np. ochronę Secret Service Kamali Harris, dzieciom Bidena czy Anthony’emu Fauciemu, byłemu dyrektorowi Narodowego Centrum Alergii i Chorób Zakaźnych, odgrywającemu kluczową rolę w walce z epidemią COVID-19. Cofnął też dostęp do informacji niejawnych 37 ekspertom ds. bezpieczeństwa, którzy wcześniej go krytykowali.

Prezydent wydał też kilka rozporządzeń wykonawczych i memorandów biorących na cel kancelarie prawne, które brały udział w sprawach dotyczących Trumpa. Ograniczają one dostęp wybranych firm lub ich pracowników do rządowych kontraktów, a nawet do rządowych budynków. Departament Sprawiedliwości zwolnił też wielu prokuratorów i agentów pracujących wcześniej nad śledztwami dotyczącymi Trumpa. Kolejni odeszli sami, w ich miejsce przyszły osoby, oceniane jako lojalne wobec nowej administracji.

Na tym "lista zemsty" Trumpa się nie kończy. We wspomnianym poście na Truth Social prezydent wymienia jeszcze z nazwiska dwie osoby: prokuratorkę generalną stanu Nowy Jork Letitię James oraz senatora Adama Schiffa z Kalifornii. Ta pierwsza złożyła cywilny pozew przeciw Trumpowi, zarzucając mu nieuczciwe praktyki biznesowe: konkretnie zawyżanie wartości swoich nieruchomości. Sąd pierwszej instancji uznał odpowiedzialność Trumpa, nałożył na niego karę ponad 350 milionów dolarów i zakazał prezydentowi prowadzenia działalności gospodarczej w stanie Nowy Jork przez trzy lata. Sąd apelacyjny uznał odpowiedzialność Trumpa, ale uchylił karę jako nieproporcjonalną. Obie strony odwołały się Sądu Najwyższego.

Schiff z kolei, jeszcze jako członek Izby Reprezentantów, przewodził postępowaniu w sprawie pierwszego impeachmentu Trumpa – amerykański prezydent oskarżany był wtedy, że uzależniał kontynuację pomocy wojskowej Ukrainie od tego, czy ukraińska prokuratura nie zacznie śledztwa przeciw prezydentowi Bidenowi i jego synowi, Hunterowi. Prokuratura podejrzewa ich o oszustwa przy kredytach hipotecznych i można spodziewać się, że oni także wkrótce usłyszą zarzuty.

Nie chodzi tylko o zemstę?

Oczywiście, Trump nie kontroluje jeszcze sądów i sprawa Comeya może okazać się wielką porażką jego Departamentu Sprawiedliwości. Posty Trumpa w mediach społecznościowych, gdzie prezydent wyraża radość z aktu oskarżenia i obraża Comeya, posłużą pewnie obronie jako materiał wskazujący, że oskarżenie ma charakter polityczny.

Ale patrząc na los byłego szefa FBI, wielu krytyków prezydenta zastanowi się dwa razy, zanim się mu przeciwstawi. I może o to właśnie chodzi Trumpowi poza zemstą: o wywołanie efektu mrożącego, o pacyfikację oporu wobec swojej drugiej kadencji. Temu służy też Gwardia Narodowa na ulicach Los Angeles i stołecznego Waszyngtonu, groźby pod adresem prywatnych telewizji emitujących programy irytujących prezydenta komików czy zapowiedzi, że administracja przyjrzy się osobom i organizacjom finansującym "radykalną lewicę".

Jakie nie byłyby osobiste powody oskarżenia Comeya, wpisuje się ona też w pewien ogólny, coraz bardziej wyraźny autorytarny dryf drugiej administracji Trumpa.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu "Filmweb". Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie

Polacy utknęli w samolocie do Grecji. "Bezprawnie przetrzymywali nas"
Polacy utknęli w samolocie do Grecji. "Bezprawnie przetrzymywali nas"
Trump publikuje film AI o "łóżkach MedBed". Mają leczyć każdą chorobę
Trump publikuje film AI o "łóżkach MedBed". Mają leczyć każdą chorobę
Wyciekło nagranie z autobusu. Tak chcieli sfałszować wybory w Mołdawii
Wyciekło nagranie z autobusu. Tak chcieli sfałszować wybory w Mołdawii
Tajna współpraca Chin i Rosji. Tak Pekin przygotowuje się do ataku?
Tajna współpraca Chin i Rosji. Tak Pekin przygotowuje się do ataku?
Nieodpowiedzialny żart na Lotnisku Chopina. Powiedział, że ma granat
Nieodpowiedzialny żart na Lotnisku Chopina. Powiedział, że ma granat
Sikorski dla CNN: Putin zakończy wojnę, gdy uzna, że nie wygra
Sikorski dla CNN: Putin zakończy wojnę, gdy uzna, że nie wygra
Wyniki Lotto 28.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 28.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Karambol na S8 pod Oleśnicą. W szpitalu zmarła kolejna osoba
Karambol na S8 pod Oleśnicą. W szpitalu zmarła kolejna osoba
To oni przeprowadzili masakrę w Buczy. Są zdjęcia
To oni przeprowadzili masakrę w Buczy. Są zdjęcia
Zakończyły się wybory parlamentarne w Mołdawii. Spływają wyniki
Zakończyły się wybory parlamentarne w Mołdawii. Spływają wyniki
Zelenski: Rosja wykorzystuje tankowce do ataków dronami w Europie
Zelenski: Rosja wykorzystuje tankowce do ataków dronami w Europie
Jeden z najwyższych budynków w Gazie runął. Izrael zaatakował
Jeden z najwyższych budynków w Gazie runął. Izrael zaatakował