Ukraińcy wściekli po pomyśle Sikorskiego. Ekspert "przerażony"
- Mi jest bardzo przykro, że muszę to mówić o moim ministrze spraw zagranicznych. Tutaj coś nie funkcjonuje - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
20.09.2024 | aktual.: 20.09.2024 19:06
Wszystko zaczęło się od szefa MSZ, który wskazał, że do osiągnięcia porozumienia pomiędzy Ukrainą a Rosją konieczna jest demilitaryzacja Krymu. - Krym jest symbolicznie ważny dla Rosji, a zwłaszcza dla Putina, ale strategicznie ważny dla Ukrainy. Dlatego nie widzę, jak uda im się dojść do porozumienia bez demilitaryzacji Krymu - powiedział Radosław Sikorski. Polski minister zasugerował, aby Krym został objęty mandatem ONZ, a następnie przeprowadzono referendum dotyczące tego, kto jest legalnym prezydentem.
Przewodniczący Medżlisu Tatarów Krymskich Refat Czubarow zareagował na wypowiedź Radosława Sikorskiego podczas konferencji Jałtańskiej Strategii Europejskiej w Kijowie. Ocenił on, że słowa polskiego ministra są "niedopuszczalne i cyniczne".
- Jest to bardzo niefortunna wypowiedź. Jeżeli już miał ochotę na taki komentarz, to powinien go skonsultować ze stroną ukraińską, a nie wrzucać coś takiego w trakcie ważnej konferencji. Ja jestem przerażony - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To są zachowania niekorzystne. Niekorzystne dla Ukrainy, dla Polski i dla naszej wspólnej racji stanu. W kwestii Rosji ta racja stanu jest wspólna - dodaje.
W jego ocenie obecna wypowiedź jest znacznie poważniejsza od na przykład konfliktu o ukraińskie zboże, bo tym razem chodzi o "względy bezpieczeństwa".
Ekspert o Sikorskim: Jest mi przykro, że muszę to powiedzieć
- Nie wiem, z czego mu to się bierze. Albo ma niewłaściwych ludzi na stanowiskach. Nie jestem w stanie tego ocenić, ale jest to bardzo niefortunne zdarzenie - podkreśla.
- To już wpłynęło na wzajemne relacje. To jest jeszcze o tyle dziwne, że to właśnie Sikorski deklarował wsparcie Ukrainy w drodze do Unii Europejskiej. To nagła zmiana tonu. Była mowa o tworzeniu brygady ukraińskiej na polskiej ziemi (specjalna ochotnicza jednostka wojskowa, która miała być szkolona w Polsce - przyp.red). Nagle się okazuje, że nie ma chętnych i nie ma o tym w ogóle mowy - zwraca uwagę Jan Piekło.
Jak dodaje, zastanawia się, czyj mandat miał Sikorski, by mówić publicznie o ONZ. - Mi jest bardzo przykro, że muszę to mówić o moim ministrze spraw zagranicznych. Tutaj coś nie funkcjonuje. To fatalne wydarzenia, które wpływają negatywnie na stosunki polsko-ukraińskie - podsumowuje.
Sam Sikorski w piątek zabrał głos w sprawie. Jak twierdzi, był zacytowany "trochę nie fair".
Zobacz także
- Na konferencji miała miejsce hipotetyczna dyskusja w gronie ekspertów, w trybie off the record, gdzie próbowaliśmy się zastanowić, jak zrealizować sugestie samego prezydenta Zełenskiego o tym, jak odzyskać Krym. On mówił o działaniach dyplomatycznych - wyjaśnił.
Nerwowo na linii Zełenski - Sikorski
To nie pierwsza sytuacja, która świadczy o napiętych relacjach szefa polskiego MSZ ze stroną ukraińską. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski w ubiegły piątek (13 września) odbył wizytę w Kijowie. Uczestniczył tam m.in. w spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Litwy Gabrieliusem Landsbergisem oraz prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim
Z informacji Onetu wynika, że Prezydent Ukrainy miał wyrażać pretensje wobec Polski, że "nie wspiera Ukrainy w rozmowach akcesyjnych do Unii Europejskiej". Zełenski zarzucił również Sikorskiemu, że Polska przekazuje Ukrainie za mało sprzętu wojskowego oraz powinna podjąć decyzję o zestrzeliwaniu rosyjskich rakiet i dronów, jeszcze nad ukraińską przestrzenią powietrzną.
Ukraiński przywódca wyraził również niezadowolenie z powodu polskich nacisków ws. kwestii Wołynia. W jego ocenie nasz kraj zajmuje się nią wyłącznie z powodu polityki wewnętrznej i Polska nie powinna do tej sprawy wracać.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski