"Był jedną z największych postaci Kościoła w Polsce" Wspomnienia o kard. Macharskim
• Zmarł ks. kard. Franciszek Macharski, były metropolita krakowski
• Ks. Dariusz Raś: zaczęliśmy bić w dzwony w Kościele Mariackim, stała się rzecz bardzo ważna
• O. Leon Knabit: kard. Macharski był jedną z największych postaci Kościoła w Polsce
• Bp Pieronek: Czasem go pytałem: dobrze, ale o co chodzi!? Widocznie brakowało mi inteligencji
Ks. Dariusz Raś, archiprezbiter krakowskiej Bazyliki Mariackiej, wspomina kardynała Macharskiego jako wspaniałego biskupa.
- Zaczęliśmy bić w dzwony w Kościele Mariackim, bo rodzina Macharskich związana była z Rynkiem. Teraz nasza parafia, najstarsza spośród krakowskich, się smuci. Sygnałem do modlitwy są dzwony. Oddają one hołd księdzu kardynałowi i mają dawać znak, że coś bardzo ważnego się stało. Kardynał był eminentną postacią naszego miasta, naszej archidiecezji. Teraz trzeba się modlić - to jest najważniejsze - mówi WP ks. Dariusz Raś.
Jak dodaje archiprezbiter Bazyliki Mariackiej, "wszyscy zmierzamy do wieczności, a ksiądz kardynał do tej wieczności już dotarł. Jest już po tamtej stronie". - Kard. Macharski to biskup moich święceń i biskup mojego seminarium. Był niezwykle charakterystyczny swoją franciszkańską duchowością. Niezwykle szlachetny, stonowany, dyplomatyczny - opisuje ks. Raś.
Biskup Tadeusz Pieronek - podobnie jak i kard. Macharski z Krakowa - bardzo ciepło wspomina zmarłego metropolitę. - Kard. Macharski to postać, która zajmie dużo stron na kartach Archidiecezji Krakowskiej. Nie tylko ze względu na wielkość tej diecezji i liczbę lat, przez które kardynał tutaj był pasterzem. Ale także ze względu na wielkość problemów, z którymi musiał się mierzyć - podkreśla.
Rozmówca WP zwraca uwagę, że "ze względu na to, iż kard. Macharski objął diecezję po kard. Karolu Wojtyle, który został papieżem, miał ułatwioną rolę". I podkreślał, że przez wiele lat walczył o to, aby Kościół mógł istnieć w przestrzeni publicznej i wolność wyznawania wiary w Polsce. - Stanął na wysokości zadania, a wsparcie papieża dodawało mu skrzydeł. Dyplomatycznie, ale wykorzystywał fakt, że papieżem był Polak i jego przyjaciel. Dobrze radził sobie także w sferze dyskretnych działań dyplomatycznych - wspomina krakowski duchowny.
Według bp. Tadeusza Pieronka kard. Macharski miał swoją wizję duszpasterstwa i temu się poświęcał. Przekonuje, że kardynał wręcz "orał ziemię" jako duszpasterz w czasach PRL-u.
Z kolei mówiąc o swoich osobistych kontaktach z kardynałem wskazuje, że kardynał był przyjacielskim człowiekiem. - Lata temu, jak miałem wykłady w Warszawie i wracałem z pączkami od Bliklego, to spotykaliśmy się w domu, po koleżeńsku. Zawsze można było z nim pogadać - wspomina. I dodaje, że Macharski miał specyficzny sposób wyrażania się. Czyli? - Mówił, jakby miał przekonanie, że jego rozmówca wyłapie wszelkie luki w jego rozumowaniu. Czasem go więc pytałem: dobrze, ale o co chodzi!? - mówi z uśmiechem bp Pieronek. - Widocznie to mi wtedy brakowało inteligencji - dodaje.
O. Leon Knabit - zakonnik z podkrakowskiego Tyńca - od nas dowiaduje się o śmierci kard. Franciszka Macharskiego. - Śmierć kardynała była spodziewana, choć wydawało się, że ksiądz kardynał jeszcze się dźwignie z choroby - mówi benedyktyn.
- Kard. Macharski był jedną z największych postaci Kościoła katolickiego w Polsce. Jego postawa i jego słowa była zawsze przemyślane. Cieszył się wielką sympatią. Pamiętam, że kiedyś była taka ankieta i chyba 98 proc. badanych wskazało na kard. Macharskiego jako najlepszego duszpasterza. W całej Polsce cieszył się szacunkiem i miłością - wspomina o. Leon Knabit.
- Pozostanie w naszej pamięci. Strata dla Kościoła jest niepowetowana. Trzeba dziękować Bogu, że taki właśnie kardynał i przede wszystkim człowiek był wśród nas - dodaje zakonnik.
Jak podkreśla o. Leon, wielkość kard. Macharskiego polegała na zmyśle duszpasterskim, autoironii i poczuciu humoru. - Papież Jan Paweł II kochał jego poczucie humoru i czasami pokpiwał z niego. A teraz? Wielki smutek, a z drugiej strony nadzieja, że następca godnie poprowadzi jego dzieło - kończy o. Leon Knabit.