Bydgoszcz chce pozwać MEN. "Za mało pieniędzy na reformę oświaty"
Bydgoski ratusz, którym kieruje Rafał Bruski (Platforma Obywatelska), pozwie Ministerstwo Edukacji Narodowej. Miasto podkreśla, że rząd wprowadził reformę edukacji, ale nie zapewnił na to środków, przez co Bydgoszcz straciła w dwa lata 5,5 mln zł.
05.03.2019 09:52
Rzeczniczka ratusza Marta Stachowiak informuje w rozmowie z "Wyborczą", że szykowane są już dokumenty do sądu. Podkreśla, że miasto będzie się domagać "zwrotu kosztów reformy".
Ratusz wymienia, że tylko w 2017 roku przeznaczył na dostosowanie do wytycznych rządu ponad 4,1 mln zł, a otrzymał zaledwie 639 tys. zł. - Różnica to niemal 3,5 mln zł - podkreślają przedstawiciele urzędu miasta i wyliczają długą listę wydatków, które musieli ponieść.
Zobacz także: Reforma oświaty? Zdaniem Polaków była potrzebna
To m.in.: doposażenia placówek w sprzęt szkolny (ławki, krzesła), sprzęt komputerowy, tablice multimedialne, doposażenia pracowni chemicznych, fizycznych, geograficznych, technicznych oraz pracowni biologicznych i pracowni komputerowych, zakup pomocy dydaktycznych, uzupełnienie księgozbioru bibliotek szkolnych i adaptacje pomieszczeń byłych gimnazjów dla młodszych uczniów.
Kurator oświaty: "Mają prawo składać pozwy"
W roku 2018 wydatków było już znacznie mniej, ale miasto podkreśla, że wciąż dysproporcja między poniesionymi kosztami, a dofinansowaniem z państwa, jest ogromna.
Ratusz zapłacił wtedy w sumie 2,2 mln zł, a ministerstwo w ramach finansowania skutków reformy przekazało 265 tys. zł.
W rozmowie z "Wyborczą" Marek Gralik (kujawsko-pomorski kuratora oświaty) tłumaczy, że założeniem reformy było współdzielenie kosztów przez państwo i samorządy.
- Ale żyjemy w kraju praworządnym i kiedy obywatel lub instytucja czuje się pokrzywdzona przez czyjeś działanie, ma prawo interweniować czy też składać pozwy – tłumaczy w rozmowie z gazetą wieloletni radny PiS.
Źródło: wyborcza.pl