Bush: wygrałem wybory!
George W. Bush zdobył we wtorkowych
wyborach przeszło 3,5 mln głosów więcej niż Demokrata John Kerry i
uzyskał przewagę w 538-osobowym Kolegium Elektorskim, które w
amerykańskim systemie dwustopniowych wyborów dokonuje oficjalnie
wyboru prezydenta. Bush czeka jednak z oficjalnym ogłoszeniem zwycięstwa w nadziei, że jego rywal odstąpi od zamiaru sprawdzania głosów w kluczowym dla rezultatu walki stanie Ohio, i uzna się za pokonanego.
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 14:47
Sytuacja po przeliczeniu głosów w 97% obwodów wyborczych według Associated Press: George W. Bush - 57.432.504 głosy (51%). Bush zwyciężył w 28 stanach i zgromadził 254 głosy elektorskie, a prowadzi w trzech stanach (Ohio, Iowie i Nowym Meksyku), gdzie do zdobycia są 32 głosy elektorskie. John Kerry - 53.757.732 głosy (48%). Kerry ma 252 głosy. Ten kto wygra w Ohio zostnie prezydentem USA.
Po zwycięstwie w Nevadzie i nie licząc Ohio, Bush zgromadził 254 głosy elektorskie. Uzyskał je, wygrywając w 28 stanach. Kerry zwyciężył w 19 stanach i w stołecznym Dystrykcie Kolumbii, co dało mu 254 głosy elektorskie. Do zwycięstwa w 538-miejscowym Kolegium Elektorskim, które 13 grudnia ma ostatecznie wybrać prezydenta, wystarczy 270 głosów.
Do podziału w środę rano były jeszcze 32 głosy elektorskie: 20 w Ohio, 7 w Iowie i 5 w Nowym Meksyku. Aby osiągnąć "magiczną liczbę" 270, obaj rywale muszą wygrać w Ohio. Sztab Busha przyjmuje, że prezydent zwyciężył w Ohio i ma wobec tego już 274 głosy elektorskie.
Po obliczeniu głosów z 99% obwodów wyborczych w Ohio prezydent miał tam 145 tysięcy głosów więcej niż Kerry. Jednak Demokraci uważają, że twierdzenia Republikanów o sukcesie Busha w Ohio są przedwczesne, bo trzeba najpierw obliczyć wszystkie głosy, w szczególności sprawdzić i uwzględnić 250 tysięcy tak zwanych głosów tymczasowych (warunkowych).
Głosy te przysługują osobom, których nazwisk nie ma na liście uprawnionych do głosowania, a które oświadczają, że mają takie prawo. Głosy te podlegają sprawdzeniu i zostają uznane albo odrzucone. Procedura ta wymaga jednak dodatkowego czasu. Przedstawiciel władz Ohio powiedział, że sprawdzanie może potrwać nawet do dwóch tygodni.
Nie rezygnując z walki, Kerry wysłał Edwardsa na spotkanie ze z swoimi zwolennikami w Bostonie. Kandydat na wiceprezydenta powiedział im w środę nad ranem: "Na to zwycięstwo czekaliśmy cztery lata. Możemy zaczekać jeszcze jedną noc".
Słowa Edwardsa zabrzmiały jak echo tego, co w powyborczą noc było słychać w USA cztery lata temu. Spór o to, ile naprawdę głosów zdobył na Florydzie Bush, a ile jego ówczesny rywal Albert Gore, ciągnął się potem pięć tygodni i aby go zakończyć - pomyślnie dla Busha - trzeba było aż werdyktu Sądu Najwyższego USA.
Będziemy walczyć o każdy głos - powiedział Edwards, zapożyczając słowa od Gore'a. Sztaby wyborcze obu rywali rozważają możliwość wysłania do Ohio dużych zespołów prawników i speców od polityki.
Associated Press pisze, że jeśli Bush ogłosi zwycięstwo nie czekając na sprawdzenie wszystkich głosów w Ohio, nie będzie to miało wpływu na to, kto obejmie urząd prezydenta USA 20 stycznia 2005 roku. Biały Dom ma jednak nadzieję, że takie posunięcie utrudni Demokratom wszczynanie sporów o głosy i pozwoli stworzyć wrażenie, iż reelekcja Busha jest przesądzona.
Bush tym razem łatwo wygrał na Florydzie, ale przegrał w New Hampshire, gdzie cztery lata temu pokonał Gore'a. New Hampshire jest na razie jedynym stanem, który zmienił swe sympatie polityczne.
W wyborach do Izby Reprezentantów i do Senatu Republikanie utrzymali swą przewagę. W 100-osobowym Senacie będą mieli co najmniej 52 miejsca, o jedno więcej niż dotychczas. Wśród przegranych znalazł się dotychczasowy przywódca mniejszości demokratycznej w Senacie, Tom Daschle.