ŚwiatBush i Putin deklarują przyjaźń mimo rozbieżności w wielu sprawach

Bush i Putin deklarują przyjaźń mimo rozbieżności w wielu sprawach

Po zakończonym w Camp David dwudniowym spotkaniu prezydent USA George Bush i rosyjski prezydent Władimir Putin ogłosili, że ich kraje są już "sojusznikami" w wojnie z międzynarodowym terroryzmem.

W stosunkach USA-Rosja obowiązywała dotychczas oficjalnie formuła "strategicznego partnerstwa". Szczyt w Camp David znamionował ponowne zbliżenie miedzy obu państwami po okresie tarć na tle wojny w Iraku, którą Kreml potępiał.

Na wspólnej konferencji prasowej po rozmowach Putin wyraził poparcie dla amerykańskiego stanowiska, że osiągnięcie stabilizacji w Iraku wymaga czasu i nie można zbyt szybko przekazać tam władzy Irakijczykom.

"Rozumiemy, że to bardzo skomplikowany proces, powinien on być oparty na solidnych podstawach prawnych i postępować etapami" - powiedział prezydent Rosji. Poparł tym samym Busha w jego sporze z Francją, która domaga się jak najszybszego transferu władzy w Iraku.

Jednocześnie Putin nie obiecał USA żadnej pomocy wojskowej ani finansowej w stabilizacji i odbudowie Iraku, mówiąc, że będzie ona zależeć od tego, co znajdzie się w oczekiwanej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Obaj przywódcy zadeklarowali jednak wolę współpracy w kwestii Iraku.

Waszyngton zabiega o rezolucję, która dałaby mu mandat ONZ do dalszej okupacji Iraku i zachęciłaby inne kraje do dostarczenia swoich wojsk do misji pokojowej w tym kraju oraz donacji na jego odbudowę. Negocjacje w tej sprawie idą opornie.

Bush i Putin wezwali też Iran do wyrzeczenia się zbrojeń nuklearnych. "USA i Rosja stawiają sobie za cel zapewnienie, żeby Iran nie miał żadnej broni nuklearnej ani programu jej budowy" - oświadczył Bush i dodał: "Musimy współpracować, aby przekonać Iran, żeby wyrzekł się swych ambicji (atomowych)".

Putin wszakże - jak wynikało z jego wypowiedzi - nie zgodził się zrezygnować z pomocy dla Iranu w realizacji jego programu nuklearnego. Moskwa jest związana z Iranem kontraktem wartości 800 mln dolarów na pomoc w budowie reaktora atomowego. USA obawiają się, że posłuży on do produkcji broni nuklearnej.

Z podobnym apelem Bush i Putin zwrócili się do Korei Północnej. "Zdecydowanie wzywamy Koreę Północną do całkowitego, sprawdzalnego i nieodwracalnego zakończenia jej programu atomowego" - oświadczył prezydent USA.

Zarówno Korea Północna, jak i Iran zostały zaliczone przez Busha - obok Iraku Saddama Husajna - do osławionej "osi zła".

Putin powiedział jednak, że w zamian za wyrzeczenie się zbrojeń nuklearnych Phenian powinien otrzymać "gwarancje bezpieczeństwa". Zdaniem obserwatorów, chodziło oczywiście o gwarancje od USA, których administracja Busha na razie nie chce udzielić.

Wbrew apelom ze strony rosyjskich dysydentów i obrońców praw człowieka w USA, Bush praktycznie zaakceptował politykę Rosji w Czeczenii.

Powiedział, że trzeba się przeciwstawić terrorystom "gdziekolwiek sieją oni chaos i zniszczenie, z Czeczenią włącznie", choć dodał też, że trwałe rozwiązanie problemu Czeczenii wymaga poszanowania praw człowieka.

Jak podało radio NPR, amerykański prezydent nie krytykował także Putina za tłumienie demokracji w kraju. W ostatnich tygodniach prasa w USA rozpisywała się o autokratycznych metodach stosowanych przez Kreml przeciw mediom i jego przeciwnikom politycznym w kołach biznesu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)