Burza w PO. Schetyna rozmawiał o koalicji z PiS? "Popełnił fatalny błąd i dał się ograć"
• Ewa Kopacz żąda od Grzegorza Schetyny wyjaśnień ws. rozmów o koalicji z PiS na Dolnym Śląsku
• Działacz PO: chodziło o ukaranie tych, którzy odeszli i utarcie nosa Protasiewiczowi
• Inni politycy Platformy uważają, że rozmowy z PiS mogły być kwestią strategii politycznej
• "Chodziło o zmotywowanie pewnych ludzi do tego, żeby zbudować inną koalicję"
• Dr hab. Maliszewski: Schetyna popełnił fatalny błąd i dał się ograć
05.07.2016 | aktual.: 06.07.2016 18:14
Wewnątrz Platformy Obywatelskiej znów zgrzyta. Powód? Próba zawarcia koalicji z PiS w dolnośląskim sejmiku. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" Grzegorz Schetyna miał w tej sprawie rozmawiać z wiceprezesem rządzącej partii Adamem Lipińskim. Fakt ten mocno zbulwersował Ewę Kopacz. Podczas spotkania z dolnośląskimi działaczami PO była premier zapowiedziała, że będzie domagać się od Schetyny wyjaśnień. - Kto dobrze życzy Platformie, nie wyobraża sobie koalicji z PiS-em. Platforma, która ma być alternatywą dla PiS-u, nie może układać się z nim na żadnym szczeblu. Albo jesteśmy tą totalną opozycją, albo nią nie jesteśmy - tłumaczyła lokalnym działaczom Kopacz.
Sprawa koalicji z PiS ma być jednym z tematów krajowego zarządu partii. Szykuje się burzliwa dyskusja, ale do najczarniejszego scenariusza, czyli rozłamu, na pewno nie dojdzie. Świadczą o tym wypowiedzi polityków PO zarówno z frakcji Ewy Kopacz, jak i Grzegorza Schetyny. Obie strony zapewniają, że w partii panuje jedność i o wewnętrznej wojnie nie ma mowy. Słów tych nie potwierdzają jednak czyny.
Po przejęciu władzy w Platformie Grzegorz Schetyna zarządził audyt lokalnych struktur partii. W jego wyniku z funkcji przewodniczącego PO na Dolnym Śląsku odwołany został Jacek Protasiewicza. Odbyło się to w konfliktowej atmosferze. Schetyna zdecydował się rozwiązać struktury regionalne i ustanowić komisarza, którym został Bogdan Zdrojewski. Wielu działaczy PO na Dolnym Śląsku odebrało to zagranie jako policzek i osobistą zemstę na dotychczasowym przewodniczącym. Schetyna wziął tym samym rewanż za 2013 rok, kiedy to Protasiewicz przy wsparciu Donalda Tuska pozbawił go funkcji szefa dolnośląskiej Platformy. Rewanż Schetyny okazał się jednak niekorzystny dla PO. Część działaczy odeszła z partii, co doprowadziło do rozpadu koalicji w sejmiku województwa, a tym samym utraty władzy przez Platformę.
Taki stan rzeczy nie miał jednak trwać długo. Schetyna postanowił odzyskać dla partii władzę w samorządzie. W jaki sposób? Wśród posłów PO, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska krążą w tej sprawie dwa scenariusze. Jedni zarzucają szefowi Platformy, że próbował się dogadać z PiS i tym samym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. - Chodziło nie tylko o powrót do władzy, ale również ukaranie tych, którzy odeszli, i ponowne utarcie nosa Protasiewiczowi - mówi WP lokalny działacz PO. W jego ocenie bratanie się z PiS w dodatku przeciwko byłym kolegom pokazuje, że dla obecnego szefa Platformy od dobra Polski ważniejsze są wewnątrzpartyjne porachunki.
W obronie Schetyny stają jednak inni posłowie PO i tłumaczą, że sojusz z PiS na szczeblu samorządowym nie jest zbrodnią. - Tutaj panują inne zasady budowy koalicji niż w polityce centralnej. W kilku miejscach dla dobra mieszkańców już takie powstały - tłumaczy WP poseł PO proszący o anonimowość. Poza tym rozmówca Wirtualnej Polski jest przekonany, że w tym przypadku Schetynie wcale nie zależało na koalicji z PiS. - Myślę, że chodziło o zmotywowanie pewnych ludzi do tego, żeby zbudować inną koalicję. Rozmowy z PiS mogły być kwestią strategii politycznej, która miała doprowadzić do efektu, jaki został osiągnięty - mówi poseł PO. W ubiegłym tygodniu w sejmiku województwa dolnośląskiego powstała nowa koalicja, do której weszła również Platforma. Władza w sejmiku została więc odzyskana, ale efekt końcowy nie może cieszyć Schetyny. Na czele samorządu pozostali ludzie blisko związani z Jackiem Protasiewiczem. Na dodatek zadali przewodniczącemu PO poważny cios. Skąd te przypuszczenia?
- Na spotkaniu z Ewą Kopacz znajdowali się tylko członkowie Platformy. Trudno wyobrazić sobie, żeby pani premier zależało na tym, aby treść tych rozmów wyciekła do mediów. To zaplanował ktoś inny. Mam na myśli ludzi, którzy nie mogą pogodzić się z rozwiązaniem dolnośląskich struktur - wyjaśnia WP polityk PO proszący o zachowanie anonimowości. I dodaje, że od początku intencją spotkania było jego nagranie i upublicznienie po to, aby zaszkodzić Grzegorzowi Schetynie. Podobnie uważa dr hab. Norbert Maliszewski.
- Działaczom, którzy upublicznili sprawę, zależało na tym, aby podkopać pozycję Grzegorza Schetyny. Chcieli w ten sposób pokazać, że popełnił strategiczny błąd, próbując rozmawiając z PiS - tłumaczy dr hab. Norbert Maliszewski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. I zauważa, że udało im się dokonać tej sztuki. - Schetyna chciał pokazać, że potrafi porozumieć się z diabłem, aby odwołać zbuntowanych partnerów, ale mu się nie udało. Upubliczniając sprawę, działacze dowiedli, że jako lider jest on nieskuteczny, nie czuje nastrojów panujących w partii oraz nie potrafi liczyć szabel. Schetyna popełnił fatalny błąd, dał się ograć - tłumaczy ekspert UW. W jego ocenie ruch ten zaszkodzi jednak nie tylko liderowi, ale całej partii. O Platformie Obywatelskiej znów jest bowiem głośno w kontekście wewnątrzpartyjnych rozgrywek, a nie oferty programowej.
W PO mają świadomość kolejnego kryzysu wizerunkowego. - To, co się stało, jest niepotrzebne. Wszelkie tego typu sprawy powinny być załatwiane wewnątrz partii, a nie w mediach - mówi WP jeden z członków zarządu Platformy. Kierownictwo partii zamierza wyciszyć sprawę, jednak na odkręcenie poniesionych strat nie ma szans, bo mleko już się rozlało.