Burza po tekście WP. Senat storpedował "lex Nowak"
Niedopuszczalne jest uchwalanie przepisów, na których może skorzystać jeden człowiek - uznał Senat. Teraz Sejm zdecyduje, czy zmiana, którą niektórzy w środowisku akademickim nazywają "lex Nowak", wejdzie w życie.
16.12.2022 | aktual.: 16.12.2022 14:48
Na zakończonym właśnie posiedzeniu Senatu wybuchła burza związana z tekstem Wirtualnej Polski nt. warunków wyboru rektorów szkół wyższych.
- Wiele wskazuje na to, że głównym beneficjentem może być – nie mówię, że musi być – wspomniany rektor [Alojzy Nowak, rektor UW – red.]. Generalnie rzecz biorąc, proponowanie poprawek, które tak mocno są identyfikowane z jakimś indywidualnym przypadkiem, uważam za niedopuszczalne - przekonywał Bogdan Zdrojewski, senator Koalicji Obywatelskiej.
- Chyba nie ma gorszego, większego, poważniejszego zarzutu jak stwierdzenie, że projekt ustawy jest przygotowywany pod kątem tylko jednej osoby. Ja nie znam większego - ripostował Włodzimierz Bernacki z Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Tak wiceminister nauki odpierał posądzenia, że na poprawce wprowadzonej przez rząd może skorzystać jedynie rektor Uniwersytetu Warszawskiego. Bernacki uznał zarzut za "haniebny".
Pracownicy UW: "To lex Nowak"
W środę 13 grudnia napisaliśmy, że prof. Alojzy Nowak, rektor Uniwersytetu Warszawskiego nie mógłby w 2024 r. - w świetle obowiązujących przepisów - ubiegać się o reelekcję ze względu na swój wiek.
Rząd jednak - w ostatniej chwili - dodał do projektu nowelizacji Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce przepis, który wydłuża limit wieku osoby obejmującej stanowisko rektora z 67 do 70 lat.
Na tej zmianie, spośród obecnych rektorów największych polskich uczelni, mogą skorzystać trzy osoby [dwie z nich można śmiało uznać za niesprzyjające rządzącym - red.].
Z naszych rozmów z dobrze poinformowanymi przedstawicielami środowiska naukowego wynika zaś, że w rządowej propozycji chodziło o to, by skorzystał Alojzy Nowak.
Raz, że jest rektorem największej polskiej uczelni, a dwa - nie jest tajemnicą, że blisko współpracuje z kancelarią prezydenta Andrzeja Dudy, Narodowym Bankiem Polskim oraz spółkami kontrolowanymi przez Skarb Państwa.
Sejm ustawę uchwalił, mimo że protestowała Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a to ustawowy organ przedstawicielski środowiska naukowego.
Rada Główna zarzuciła, że zmiana limitu wieku wykracza poza zakres przedmiotowy nowelizacji, nie była konsultowana, a krótkie uzasadnienie - sprowadzające się do tego, że warto wyrównać limit wiekowy obowiązujący w różnych organach uczelnianych - nie bierze w ogóle pod uwagę odmiennego charakteru ról sprawowanych przez uniwersyteckie organy.
Czym innym bowiem jest na co dzień zarządzać uczelnią, a czym innym np. oceniać sposób zarządzania. Co zresztą - jak spostrzegła Rada Główna - ustawodawca sam podkreślał przy uchwalaniu ustawy w 2018 r.
"Rada uważa, że wprowadzenie tej zmiany w takim trybie jest pochopne i dlatego opiniuje ją negatywnie" - skonkludowano w piśmie wysłanym do Sejmu.
Zły tryb
Senatorowie rozpatrujący sejmową ustawę zwracali uwagę właśnie na tryb jej przyjęcia. 19 października 2022 r. w rządowym projekcie nowelizacji nie było przepisu wydłużającego limit wiekowy dla rektorów. Pojawił się - w niejasnych okolicznościach - 14 listopada 2022 r., gdy projekt trafił do Sejmu. Tak uniknięto konsultacji publicznych tego rozwiązania.
- To, co stało się w Sejmie, to jest taka powtórka z rozrywki, czyli takie nadzwyczajne czary, kiedy to wrzuca się rzeczy niezwiązane z materią ustawy - mówił Bogdan Zdrojewski.
I podkreślił, że jest zwolennikiem tego, aby generalnie wydłużać możliwość pełnienia określonych funkcji, choćby ze względu na to, że dłużej żyjemy.
- Ale wolałbym, aby to odbywało się w trybie niezwykle transparentnym, a nie półukrytym - zaznaczył senator.
Pojęcie "lex Nowak", które po raz pierwszy pojawiło się w tekście WP, zostało na posiedzeniu Senatu użyte trzykrotnie.
Ostatecznie senatorowie - przy sprzeciwie polityków PiS - wnieśli do ustawy szereg poprawek. Ta najistotniejsza kasuje przepis wydłużający limit wieku, a zatem w praktyce kasuje to, co nazwano "lex Nowak".
Dyskusja na uniwersytecie
Po naszej publikacji odbyło się też posiedzenie Senatu Uniwersytetu Warszawskiego, czyli jednego z najważniejszych organów uczelni.
Rektor Alojzy Nowak, który wczesniej odmówił rozmowy z WP, sam w czasie posiedzenia nawiązał do tekstu.
- Żadnemu z podanych w publikacji faktów rektor nie zaprzeczył. Jedynie śmiał się i podkreślał, że to sprawa bez znaczenia. W zgodnej opinii przynajmniej kilku senatorów, jak na sprawę bez znaczenia, rektor zbyt usilnie przekonywał, że nic się nie stało - relacjonuje jeden z członków Senatu UW.
Inny dopowiada, że rektor kpił z prof. Marcina Pałysa, przewodniczącego Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego [Pałys był poprzednikiem Nowaka w fotelu rektorskim na UW; był rektorem od 2012 do 2020 r. - red], któremu nie udało się przekonać posłów do wyrzucenia kontrowersyjnego przepisu z ustawy.
- Sytuacja była dość kuriozalna: rektor największej polskiej uczelni przez kilkanaście minut przekonywał profesorów, dziekanów, najważniejszych pracowników uniwersytetu, że nie ma tematu, a ludzie zastanawiali się, po co w takim razie ciągle o tym mówi - zauważa kolejny członek Senatu UW.
Ustawa wróci teraz do Sejmu. Posłowie najprawdopodobniej w styczniu zdecydują o losach tego, co nazywane jest "lex Nowak".
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl