Burmistrzowi Łeby puściły nerwy. Pokazał wulgarny gest

Politycy Prawa i Sprawiedliwości jeżdżą po kraju i organizują spotkania ze swoimi sympatykami. Jedno z takich spotkań odbyło się w Lęborku. Pojawił się na nim burmistrz Łeby, który został słownie zaatakowany przez mieszkańców. Na nagraniu widać, jak Andrzej Strzechmiński nie wytrzymał napięcia - pokazał wulgarny gest w kierunku protestujących.

Na nagraniu widać, jak Strzechmiński nie wytrzymał napięcia
Na nagraniu widać, jak Strzechmiński nie wytrzymał napięcia
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Gadomski
Sara Bounaoui

W Lęborku w sobotę odbywało się spotkanie okolicznych samorządowców w premierem Mateuszem Morawieckim. Przed wejściem na to spotkanie pojawił się Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby. Na nagraniu widać, jak chwilę rozmawia z przeciwnikami PiS-u, po chwili odchodzi, pokazując w ich stronę wulgarny gest.

"Nie pokazałem środkowego palca"

- Szedłem na spotkanie z premierem i pod moim adresem z ust tych ludzi leciały chamskie i obraźliwe słowa. Usłyszałem, że jestem złodziejem, że sprzedałem Łebę Obajtkowi. Nie, nie pokazałem środkowego palca, tylko gest Kozakiewicza — mówi Onetowi samorządowiec.

Jak zastrzegł, nie ma nic przeciwko wyrażania swoich poglądów, które są nieprzychylne obecnej władzy. Jego zdaniem jednak, "to nie miało nic wspólnego z wiecem w obronie demokracji". - Od oceniania tego, czy jestem złodziejem, jest prokuratura i sąd. Nie znoszę sytuacji, gdy ktoś kogoś obraża, a nawet go nie zna - dodał Strzechmiński.

Sam burmistrz Łeby określa siebie jako "niezależnego samorządowca". - W sprawie Łeby spotykam się i będę spotykał się z każdym. Za kilka dni mam na przykład spotkanie z senatorem PO Kazimierzem Klejną i panią marszałek Małgorzatą Kidawą-Błońską. Jeśli gmina Łeba prosi o wsparcie finansowe, to nie robi tego dla mnie, a dla wszystkich mieszkańców, którzy przecież mają różne poglądy polityczne. Prosiłbym, by ludzie to zrozumieli — apeluje samorządowiec w rozmowie z portalem.

Źródło: Onet

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (436)