Bukowina Tatrzańska. Silny wiatr zerwał dach z wypożyczalni. Dwie osoby nie żyją
Silny wiatr daje się we znaki także w Tatrach. W Bukowinie Tatrzańskiej, w rejonie stacji narciarskiej na Rusińskim Wierchu, na grupę osób runął dach. Dwie osoby - matka i córka - nie żyją.
Do wypadku doszło ok. godz. 11 w Bukowinie Tatrzańskiej, w rejonie stacji narciarskiej na Rusińskim Wierchu. Silny powiew wiatru zerwał dach z budynku wypożyczalni narciarskiej. Przeleciał on około 40 metrów i uderzył w osoby znajdujące się na parkingu.
- Dach przygniótł 4 osoby: dwie kobiety, dziecko i mężczyznę. Obie kobiety były w ciężkim stanie, rozpoczęto ich reanimację, niestety, jednej z nich nie udało się uratować. Trwa walka o życie drugiej kobiety - mówił TVN24 Sebastian Woźniak z małopolskiej straży pożarnej.
Niestety, wkrótce okazało się, że także druga kobieta zmarła.
- Zginęły dwie kobiety - matka i córka - wyjaśnia WP Agnieszka Szopińska, rzeczniczka zakopiańskiej policji - Na razie nie znamy ich wieku. Wśród rannych nie ma małego dziecka, jest kobieta i młody mężczyzna, w wieku od 16 do 20 lat, na razie nie wiemy tego, będziemy to ustalać. Oboje trafili już do szpitala - dodała.
Bukowina Tatrzańska. Świadek wypadku: Krzyknąłem "padnij"
Reporter "Tygodnika Podhalańskiego", który jest na miejscu zdarzenia, informuje, że wypadku nie przeżyła 52-letnia matka i 15-letnia córka. Druga 21-letnia córka kobiety jest ciężko ranna. Towarzyszący rodzinie młody chłopak - 16-letni - ma obrażenia głowy.
Rannych przetransportowano już do szpitala. Pogotowie przetransportowało tam także ojca rodziny, który był świadkiem wypadku.
- Kątem oka zobaczyłem, że cała czasza z tego pawilonu unosi się i zaczyna lecieć w naszą stronę, więc krzyknąłem do Bartka "padnij", sam upadłem. To był odruch. Poleciało mi to po głowie, Bartek dostał w potylicę. Na chwilę stracił przytomność. Natomiast żona znajomego i dwie córki dostały po plecach tą całą kopułą, a to jest uderzenie takie jakby tir przy prędkości 80 km/h wjechał - opowiada TVP Info świadek zdarzenia i znajomy rodziny, w którą uderzył dach wypożyczalni.
Mężczyzna relacjonuje, że razem ze innymi świadkami reanimował ofiary do czasu pojawienia się ratowników. Znał tę rodzinę od wielu lat, jego córka chodziła do jednej klasy z nastolatka, która zginęła w wypadku. Ranny nastolatek, to jego krewny.
W akcji ratowniczej brali udział ratownicy TOPR, służby medyczne - w tym załogi trzech śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz straż pożarna i policja.
Zobacz także: Burze nad Polską. Zerwane dachy, awarie prądu
Wyciąg narciarski po wypadku został zatrzymany. - Na miejscu jest już prokurator i przedstawiciel nadzoru budowlanego - mówi WP Szopińska.
Źródło: tvn24.pl, 24tp.pl, tvp.info