Zsiadł z roweru i pięścią uderzył kobietę. Brutalny atak w Warszawie
Brutalny atak w centrum Warszawy. - Mężczyzna na rowerze przeklął po rosyjsku, wyskoczył z roweru i uderzył mnie mocno w twarz - twierdzi Daria Bambalina, przedsiębiorczyni i wykładowczyni mieszkająca w stolicy. Kobieta trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy, gdzie przejdzie obdukcję. Policja twierdzi, że czynności w tej sprawie trwają.
Kobieta nagłośniła sprawę na Instagramie, zamieszczając swoje zdjęcie z podbitym okiem.
"Bardzo przepraszam za mój wygląd, ale wczoraj uderzył mnie w twarz pan na ulicy. Myślę, że tak będę teraz zaczynała każde spotkanie, i to jest nienormalnie chore" - napisała w opisie całego zdarzenia.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wirtualna Polska skontaktowała się z kobietą. Pani Daria przekazała nam, że jest na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i czeka na przyjęcie na obdukcję. Twierdzi, że bardzo źle się czuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężne ulewy we Włoszech. Dramatyczna sytuacja pod Turynem
Brutalny atak w centrum Warszawy
- Wczoraj około 19.30 z koleżanką i psem byłam na spacerze. Szłyśmy ulicą Nowogrodzką, za nami jechał rowerzysta. Mężczyzna przeklął w naszym kierunku po rosyjsku. Zapytałam "co?", a on wyskoczył z roweru, podbiegł do mnie i mocno uderzył mnie w twarz - relacjonuje kobieta.
Dodaje, że na pomoc bardzo szybko wybiegli właściciele i załoga z restauracji meksykańskiej, która znajduje się na rogu ulic Nowogrodzkiej i Poznańskiej.
- Położyli go na ziemię. Okazało się, że miał przy sobie nóż. On zaatakował nas bez powodu. Ja go nie znam. Mam uszkodzone oko i złamany nos. Na miejsce przyjechała policja i karetka - mówi pani Daria.
Kobieta ma żal w związku z tym, co stało się później. - Załoga karetki mnie opatrzyła i lekarze powiedzieli, że mogę wrócić do domu. Policjanci sprawdzili trzeźwość rowerzysty i spisali jego dane. Uznali, że nie mogą go zatrzymać. On się ze wszystkiego śmiał. Twierdził, że ma 37 lat, od czterech lat pracuje na budowie, że jego to wszystko nie obchodzi - opowiada poszkodowana.
Tłumaczenie policji
Policja twierdzi z kolei, że działa w sprawie i jest w stałym kontakcie z panią Darią. - Chciałbym zaznaczyć, że policjanci sami podjęli interwencję w związku z tym, że zauważyli sprzeczkę osób. Z relacji stron wynikało, że doszło do kłótni. Na miejsce wezwana została karetka pogotowia. Kobieta została przebadana. Ratownicy medyczni stwierdzili, że brak jest podstaw do hospitalizacji - wyjaśnia Jakub Pacyniak z policji w Śródmieściu.
Funkcjonariusz zapewnia, że policja posiada dane mężczyzny i w sprawie trwają czynności. - Chciałbym zdementować bierną postawę policji. Obrażenia kobiety były niegroźne. Ustalamy przebieg całej sytuacji - podkreśla.
"Boli mnie głowa, nos"
Daria Bambalina w piątek z samego rana ponownie zgłosiła się na policję, po czym pojechała na SOR na obdukcję po zdarzeniu. Oświadcza, że nie odpuści tej sprawy. Mówi, że nadal się źle czuje.
- Boli mnie głowa, boli mnie nos. Mój wzrok nie jest najlepszy, bo gorzej widzę. Czuję nudności. Nikt do końca nie wie, co jest z moją głową i nosem, dziś mam mieć dodatkowe badania. Ja 15 lat mieszkam w Polsce i chciałabym się tutaj czuć bezpiecznie. Pochodzę z Białorusi, ale mam obywatelstwo polskie. Bardzo bym chciała, żeby go zatrzymali, bo może zrobić krzywdę kolejnej osobie. Jak można tak po prostu uderzyć dorosłą kobietę? - pyta, podsumowując.
Wirtualna Polska dotarła do świadków, którzy pomagali kobiecie i potwierdzają jej wersję zdarzenia.
Czytaj też: