Bruksela ogłosiła sezon polowania na wędkarzy!
Komisja Europejska przy pomocy swoich politycznych partnerów w Polsce, czyli PO i PSL, prowadzi bezwzględną likwidację naszego rybołówstwa. Teraz przyszedł czas na wędkarzy.
08.04.2009 | aktual.: 08.04.2009 10:31
Komisja Europejska przygotowała projekt rozporządzenia ustanawiającego wspólnotowy system kontroli w celu zapewnienia przestrzegania przepisów wspólnej polityki rybołówstwa. W projekcie tym znajduje się rozdział V o tytule „Monitorowanie Rybołówstwa Rekreacyjnego”.
Komisja Europejska planuje wprowadzenie szczegółowego monitoringu połowów dorsza na wędkę oraz odliczanie wyłowionych w ten sposób ryb od limitu przyznanemu danemu państwu. Oznacza to tyle, że rybakom odebrane zostanie określona ilość dorszy, a na wędkarzy w całej Europie zostanie nałożony drastyczny limit. Ponieważ limity dla rybaków są nieekonomiczne i zbyt małe szykuje się konflikt na linii rybacy–wędkarze. Przecież ze swego i tak małego limitu rybacy będą musieli jeszcze wydzielić sporą ilość ryb dla wędkarzy, a to wróży kłopoty. Oba środowiska skoczą sobie prędzej czy później do gardła, o co zapewne chodzi Komisji Europejskiej – zgodnie z zasadą „dziel i rządź”.
Komisja Europejska wprowadza te rozwiązania pod pretekstem ochrony zasobów Jest to jednak zasłona dymna. W zeszłym roku weszło w życie rozporządzenie unijne nr 1322/2008. Zgodnie z jego artykułem 6 ust. 1, przemysłowe połowy prowadzone siecią o wielkości oczek poniżej 32 milimetrów (to oczko kilkadziesiąt razy mniejsze niż w sieciach do połowu dorsza przez polskich rybaków, właściwie trudno przez takie oczko przetknąć ołówek), przy nie sortowaniu ryby na morzu (robi się to w porcie), nie stanowią zagrożenia dla dorsza, a odłowione w tych sieciach przez wielkie jednostki, tzw. paszowce, dorsze nie będą wliczone w limit kraju, z którego pochodzą statki. Dodajmy, że Polska ma tylko kilka takich jednostek, i to niewielkich, gdy tymczasem ta liczba w przypadku choćby krajów skandynawskich jest o wiele wyższa, a i jednostki są większe.
Paszowce mogą więc bezkarnie odławiać dorsza „przypadkiem”, a wędkarz, który jest w stanie złowić w czasie rejsu tylko kilka sztuk (w Polsce dozwolone jest odłowienie maksymalne 7 sztuk dorsza) – przy czym ograniczenie dotyka tylko Polaków, gdyż inne kraje wędkują bez ograniczeń – jest zagrożeniem dla populacji dorsza na Bałtyku! Jak widać, Bruksela nie widzi zagrożenia ze strony ogromnych statków łowiących setki ton tej ryby i to w dodatku egzemplarze niewymiarowe (w siatkę o oczku poniżej 32 milimetrów wpada dosłownie wszystko, co stanie na jej drodze). Ochrona dorsza kosztem wędkarzy to tylko zasłona dymna, gdy w tym samym czasie odbywa się masakra narybku tego gatunku przez ogromne jednostki do połowów paszowych. Co na to ekolodzy? Niestety nic. Wiele organizacji ekologicznych zajmujących się Bałtykiem, jest uzależnione finansowo od Unii Europejskiej i otrzymuje pieniądze na to, aby uganiać się za polskim rybakiem łowiącym z 8-metrowej łodzi. Ekolodzy sprawdzają, czy wszystkie ryby mają na pewno
zachowany wymiar ochronny 38 centymetrów. Tymczasem setki ton niewymiarowego dorsza odławiane przez Duńczyków, Szwedów i Niemców nie interesuje ich w ogóle.
Niestety, to dopiero początek. W Brukseli po cichu przygotowuje się też przepisy, które wprowadzą na Bałtyku okresy postojowe dla wędkarzy, takie jak dla rybaków i to dokładnie w tym samym terminie, czyli w wakacje.
Wielu rybaków, którzy zostali przez politykę unijną zmuszeni do odejścia z zawodu przerobiło swoje jednostki pod potrzeby wędkarzy. Zainwestowali pieniądze i liczyli, że nadal będą mogli żyć z morza. Tak naprawdę byli do tego zachęcani przez zwolenników polityki unijnej na Bałtyku. Turystyka i wędkarstwo miały być sposobem na zachowanie miejsc pracy. Dzisiaj chce się zamknąć im możliwość zarabiania na chleb, ponieważ okres wakacyjny to turyści, a turyści to rejsy z wędkami, gdy tylko pogoda na to pozwoli. W pozostałych porach roku rejsy zdarzają się tylko w weekendy, a i pogoda bywa kapryśna i często uniemożliwia wyjście w morze z turystami.
Na pomysłach stracą i rybacy i całe społeczności miejscowościach nadmorskich. Dzięki rejsom wędkarskim poza okresem letnim zarabiają wszyscy: od właścicieli kwater i sklepów spożywczych, po stacje benzynowe włącznie... Kolejne miejsca pracy związane z morzem zostaną zlikwidowane bezpowrotnie.
Wszystkie te rozwiązania z entuzjazmem godnym lepszej sprawy popiera polskie przedstawicielstwo przy Komisji Europejskiej. Czy jest to jeszcze nasze przedstawicielstwo? Czy reprezentuje nasze interesy?
Jakub Puchan