PolskaBronisław Komorowski zabrał głos ws. wyników wyborów samorządowych

Bronisław Komorowski zabrał głos ws. wyników wyborów samorządowych

Prezydent Bronisław Komorowski ocenił, że różnice między wynikiem wyborów, a sondażami oraz kłopoty z liczeniem głosów przez PKW nie są powodem do kwestionowania ważności wyborów. Wyraził jednak zaniepokojenie wzrostem liczby głosów nieważnych do sejmików. Zaznaczył też, że jeśli ktoś kwestionuje wyniki wyborów, to powinien dochodzić swoich racji w sądzie, a nie na ulicy.

Prezydent: nie ma podstaw, by kwestionować wyniki wyborów

- Jak zawsze po wyniku wyborów jedni są usatysfakcjonowani, inni są rozczarowani - to jest normalne w demokracji. Warto jednak przypomnieć, że o wyniku wyborczym zawsze decydują realnie oddane głosy wyborców, a nie sondaże czy badania exit poll - powiedział prezydent na konferencji prasowej.

Podkreślił, że nie jest niczym nadzwyczajnym swoisty "bonus" związany z numerem listy nr 1 - który w ostatnich wyborach wylosował PSL. - To nic nowego w polskim systemie wyborczym; nikt nie powinien być tym zaskoczony - ocenił Komorowski.

- Nie było więc w moim przekonaniu podstaw, aby ze względu na przedłużający się czas liczenia głosów, ze względu na zmianę sposobu liczenia - z komputerowego na tradycyjny czy z powodu preferencji wyborców dla konkretnych cyfr, numerów list, kwestionować ważność wyborów - podkreślił prezydent.

"Niepokoi wzrost liczby nieważnych głosów"

- Natomiast oczywistością jest, że musi niepokoić - mnie także niepokoi - wzrost ilości nieprawidłowo oddanych głosów w wyborach do sejmików, liczący się do i tak już stosunkowo wysokiego poziomu głosów nieważnych oddawanych w poprzednich wyborach. To nie jest nowe zjawisko, ale ono musi powodować niepokój - podkreślił.

Prezydent powiedział, że wzrost liczby głosów nieważnych staje się nowym źródłem podejrzeń i zarzutów co do przebiegu głosowania w wyborach samorządowych, co do rzetelności liczenia głosów i wiarygodności wyborów.

Przypomniał, że od 2010 roku liczba nieważnych głosów w wyborach do sejmików wzrosła o 6 pkt proc. - z 12 proc. do 18 proc.

Zatem warto zwrócić uwagę na fakt - mówił prezydent - że liczba głosów nieważnych oddawanych w wyborach samorządowych jest wyraźnie związana z rodzajem władz, na które te głosy są oddawane.

Komorowski podkreślił, że kandydaci do sejmików są często anonimowi dla wyborców, a ponadto zdecydowanie w większym stopniu utożsamiani z listą partyjną.

- Chyba nie jest więc przypadkiem, że w wyborach do sejmiku z mocy decyzji Kodeksu wyborczego nie ma odróżnienia pustych kart, czyli niewypełnionych, od kart wypełnionych błędnie - mówił. To nie jest przypadek - ocenił. Ten problem był dyskutowany - kontynuował. - W moim przekonaniu należy uwzględnić fakt, że licząca się część wyborców świadomie wrzucała puste kartki, traktując to jako żółtą kartkę wystawianą głównie listom partyjnym - mówił Komorowski. Być może licząca się grupa obywateli mogła po prostu nie chcieć głosować na żadną partię - dodał.

Zdaniem prezydenta zjawisko wzrostu liczby nieważnych głosów powinno zostać zbadane przez socjologów, prawników i nowych członków PKW.

"Na liczbę nieważnych głosów miała wpływ forma karty do głosowania"

Według prezydenta "na liczbę głosów nieważnych mogła mieć i zapewne miała wpływ forma karty do głosowania". W przypadku wyborów do sejmików wojewódzkich była to kilkustronicowa broszura, na każdej ze stron znajdowała się lista innego komitetu.

Komorowski przypomniał, że w czasie poprzednich wyborów samorządowych w 2010 r., karta do głosowania w formie książeczki została zastosowana tylko w województwie mazowieckim. - Taka była regulacja ustawowa, że można było zastosować, ale nie było obligatoryjne wprowadzenie broszury - dodał.

Według prezydenta należy porównać liczbę głosów oddanych w sposób nieważny w obecnych wyborach samorządowych z ich liczbą na Mazowszu w 2010 r. Jak powiedział prezydent, w 2010 r. w województwie mazowieckim oddano 14 proc. głosów nieważnych, podczas gdy w całym kraju było to 12 proc.

- Dla mnie to jest sygnał świadczący o tym, że warto rozważyć i zastanowić się, czy ustawodawca - wszystkie partie polityczne wchodzące do parlamentu wtedy i obecnie, bo to jest ta sama grupa - w sposób rzetelny dokonały oceny swoistego pola doświadczalnego, jakim było województwo mazowieckie w 2010 r. - ocenił Komorowski.

Jak dodał, warto się zastanowić, czy miały one "refleksję nad tym, czy warto, czy nie warto wprowadzać rozwiązanie pod tytułem broszura". - Nie znam żadnego sygnału świadczącego o tym, żeby którakolwiek z partii politycznych, które dzisiaj kwestionują wynik wyborczy, tego rodzaju zastrzeżenia zgłaszała w czasie, kiedy przyjmowano Kodeks wyborczy w 2010 r. - zaznaczył prezydent.

Komorowski ocenił ponadto, że na dużą liczbę głosów nieważnych miał wpływ także niedoskonały sposób informowania wyborców o tym, jak należy prawidłowo oddać głos w wyborach samorządowych.

- Warto dokonać rzetelnej oceny, na ile mógł mieć, a według mnie miał, wpływ niedoskonały sposób informowania o technice głosowania. Pytanie do ustawodawcy czy z tych wszystkich dotychczasowych doświadczeń wyciągnął - konstruując Kodeks wyborczy - wystarczające wnioski. W moim przekonaniu nie - ocenił Komorowski.

Najważniejsze zadanie na najbliższy czas: dokończenie wyborów

W ramach planu działań dziś zadaniem numer jeden jest dokończenie wyborów we względnym spokoju - podkreślił prezydent. Potem - kontynuował - będzie czas na ustabilizowanie sytuacji w samej PKW, w wymiarze nie tylko personalnym, ale i organizacyjnym.

W następnej kolejności - mówił prezydent - przyjdzie czas na wyciągniecie wniosków związanych nie tylko z niedziałaniem systemu informatycznego, ale i innymi mankamentami np. rosnącą liczbą głosów nieważnych.

- Dalej przewiduję konsultację i współpracę przy opracowywaniu projektu nowelizacji Kodeksu wyborczego. Potem nowelizacja tego Kodeksu wyborczego. A wszystkie te kroki razem powinny służyć odbudowie zaufania społecznego do organów wyborczych, oraz do samego procesu wyborczego - zadeklarował prezydent.

- To nie będzie proste zadanie, to będzie praca długotrwała, ale jestem przekonany o tym, że jest to możliwe, i że jest to absolutnie konieczne - zakończył.

Kancelaria Prezydenta RP zaproponuje zmiany w kodeksie wyborczym

Komorowski zapowiedział, że Kancelaria Prezydenta RP, przy udziale prawników i konstytucjonalistów, także i praktyków, będzie pracowała nad wyciągnięciem wniosków i poprawieniem błędów popełnionych przez partie polityczne przy opracowywaniu Kodeksu wyborczego.

Prezydent wyraził nadzieję, że "nie będzie ucieczki od odpowiedzialności za rozwiązania, które są zapisane w Kodeksie wyborczym". - Jeżeli tamte rozwiązania z mankamentami zostały wprowadzone w wyniku zgodnej pracy wszystkich klubów parlamentarnych, to może uda się doprowadzić, że (kluby) zgodnie poprą nowelizację Kodeksu wyborczego, którą Kancelaria będzie proponować - zaznaczył.

Prezydent przypomniał, że "w 2010 roku wszyscy parlamentarzyści głosowali za Kodeksem wyborczym". - Kodeks poparli zarówno posłowie PiS, SLD, wszystkie partie polityczne poparły, poparł Jarosław Kaczyński, Mariusz Błaszczak, co może warto przypomnieć, Adam Hofman, Leszek Miller, Tadeusz Iwiński, wszyscy posłowie głosowali za przyjęciem Kodeksu wyborczego; ba, wszystkie kluby parlamentarne pracowały w komisji specjalnej nad kształtem Kodeksu wyborczego, który dziś ujawnił swoje mankamenty - zaznaczył.

- Nie rozumiem i nie akceptuję prób jednoczesnego negowania ważności wyborów, stwierdzenia braku wystarczających legitymizacji wybranych samorządowców w I turze i jednoczesnego wzywania do poparcia swoich kandydatów w II turze wyborów. Jak można narażać swoich kandydatów na takie rozdwojenie jaźni, na swoistą schizofrenię polityczną? - pytał prezydent. Jak zauważył, w II turze będą obowiązywały dokładnie te same prawa, te same reguły, co w I turze wyborów samorządowych.

Dodał, że ws.zmian w kodeksie wyborczym, będą liczyć się dla niego głosy posłów. Podkreślił, że "planując prace nad zmianami w kodeksie wyborczym trzeba pamiętać o wyroku Trybunału Konstytucyjnego i czasowych ograniczeniach". - Wyrok TK zabrania zmian w kodeksie wyborczym w terminie krótszym, niż 6 miesięcy od terminu wyborów - przypomniał.

"Współpraca - tak, upartyjnienie PKW - nie"

Prezydent Bronisław Komorowski zapewnił, że jest otwarty na rozmowy, także z liderami partii politycznych, przy szukaniu rozwiązania problemów, jakie ujawniły się w związku z wyborami samorządowymi. Oświadczył, że nie dopuszcza tylko jednego pomysłu: upartyjnienia PKW.

- Pałac Prezydencki jest zawsze otwarty na rozmowę i na wspólne szukanie wyjścia z trudnej sytuacji - odpowiedział prezydent w poniedziałek na pytanie, czy planuje spotkania z liderami partyjnym, ponieważ o takim spotkaniu wspominał już szef SLD Leszek Miller.

Komorowski powiedział, że sygnały dawane poprzez media odczytał w ten sposób, iż lider Sojuszu zwraca się o takie spotkanie. Zaznaczył, że co prawda z prośbą o spotkanie z prezydentem występuje się na piśmie, ale - jak zaznaczył - nie traktuje sprawy bardzo prestiżowo. - Uznałem, że pan Leszek Miller prosił o przyjęcie na rozmowę - powiedział prezydent dodając, że o przygotowanie takiej rozmowy poprosił swych współpracowników.

- Jeśli któryś z liderów partyjnych uzna, że ma coś do przekazania prezydentowi, że ma jakiś dobry pomysł, a może ma jakąś troskę czy wątpliwości, oczywiście także (go) przyjmę. Nie widzę żadnego problemu - podkreślił Komorowski.

Zaznaczył przy tym, że obowiązującą i dobrą zasadą jest, że kiedy tworzy się nową lub nowelizuje już istniejącą, ważną dla systemu demokratycznego i dla partii politycznych ustawę - przeprowadza się konsultacje. Wcześniej zapowiedział, że w jego kancelarii będą prowadzone prace nad zmianami w Kodeksie wyborczym.

- Będę otwarty na pomysły płynące z różnych środowisk - zapewnił Komorowski. Wyjątkiem, pod którym prezydent - jak powiedział - nie zamierza się nigdy podpisać, są pomysły o upartyjnieniu PKW.

- Tego nie dopuszczam do myśli. I tak mamy kłopot z nadmiernym, łatwym przenoszeniem konfliktu między partiami na różne sfery życia państwowego i publicznego, i uważam, że ostatnim obszarem gdzie należałoby ten spór przenieść jest PKW. To jest osiągnięcie Polski, że z tych obszarów udało się wyprowadzić partie polityczne, dlatego tam są sędziowie - mówił Komorowski.

To - dodał prezydent - rodzi też "określone słabości". - Bo sędziowie nie są specjalistami od zarządzania, przeprowadzania przetargów np. na system informatyczny, od zamawiania druków, nie są specjalistami od komunikacji społecznej - to widać, to wszyscy widzieliśmy. Ale mają jeden walor, którego nikt nie jest w stanie zastąpić - bezstronność i dystans do sfery konfliktu politycznego - podkreślił Komorowski.

"Jeśli ktoś kwestionuje wyniki wyborów, niech idzie do sądu"

Komorowski zaznaczył , że jeśli ktoś kwestionuje wyniki wyborów samorządowych, to powinien dochodzić swoich racji zgodnie z zasadami demokracji: w sądzie, a nie na ulicy.

- Zachęcam więc, chcę podkreślić to w sposób bardzo zdecydowany, do kierowania protestów wyborczych do sądów. Jeśli są wątpliwości, są zastrzeżenia, trzeba iść do sądu - mówił prezydent. Dodał, że "tylko poprzez sąd można będzie rozwiać, a może i potwierdzić lokalnie zastrzeżenia, co do uczciwości wyborów".

- Są tacy, którzy traktują problemy państwa, po prostu jako paliwo polityczne, swoiste polityczne żerowisko - dodał.

Skróceniu kadencji samorządów Komorowski mówi: nie

Odnosząc się do spotkania m.in. z obecnym i byłymi prezesami TK Komorowski powiedział, że "jeśli chodzi o skrócenie kadencji, przestrzegano go przed takim rozwiązaniem".

Spotkanie, jak zaznaczył Komorowski, dotyczyło m.in. oceny prawnej obu formułowanych przez polityków postulatów wobec ostatnich wyborów samorządowych - postulatu unieważnienia wyborów oraz postulatu skrócenia kadencji samorządów przez ustawę, decyzją parlamentu.

Wyjaśniał, że nie chodziło tylko o "wątpliwości natury konstytucyjnej", ale także o to, że "z takim rozwiązaniem wiąże się ryzyko na przyszłość". - Łatwo sobie wyobrazić per analogiam, że jeśli parlament mógłby skrócić kadencję sejmików wojewódzkich, to dlaczego nie mógłby skrócić, także ustawą, kadencji parlamentu - mówił Komorowski. - Można sobie wyobrazić taką sytuację, że jest partia polityczna, która ma większość w sejmie, przegrywa wybory, następnie unieważnia te wybory przez skrócenie kadencji parlamentu - dodał.

- To jest odmęt absurdu i szaleństwa politycznego, bo to są propozycje, które są sprzeczne także z interesem partii politycznych - podkreślał Komorowski. Dodał zarazem, że jeśli chodzi o postulat unieważnienia wyborów, to jest to "kwestia ewidentnie niekonstytucyjna".

Jedynym organem, który jest w stanie uznać wybory za ważne, jest bowiem Sąd Najwyższy, jeśli chodzi o wybory parlamentarne, a sądy okręgowe w przypadku wyborów samorządowych - zaznaczył.

Prezydent zapowiedział także, że w związku z sytuacją po wyborach samorządowych będzie "szukać sojuszników na rzecz rozwiązywania problemów, a nie ich mnożenia i eksploatowania". Tym ostatnim, jego zdaniem, zajmują się niektóre ugrupowania polityczne.

W konstytucji jest precyzyjnie opisany dopuszczalny tryb skracania kadencji Sejmu i Senatu, nie ma natomiast mowy o trybie skracania kadencji samorządów.

Podziękowania dla członków komisji wyborczych i mężów zaufania

- W związku z zakończeniem liczenia głosów oddanych w pierwszej turze wyborów samorządowych, pragnę podziękować tysiącom osób w całej Polsce, pracującym w komisjach wyborczych, liczących głosy, w tak bardzo przykrej, niekomfortowej, niezawinionej przez nich sytuacji - powiedział prezydent. Jak dodał, w ponad 27 tysiącach obwodowych komisji wyborczych pracowało prawie 240 tysięcy ludzi.

Zdaniem Komorowskiego, te osoby "pracowały w bardzo trudnych warunkach, wywołanych również załamaniem się systemu komputerowego liczenia głosów".

- Pragnę także podziękować i robię to z całego serca i szczerze, dziesiątkom tysięcy mężów zaufania, w tym także, a może przede wszystkim tym, którzy reprezentowali partie, które dzisiaj zgłaszają zastrzeżenia co do wyniku wyborczego - mówił prezydent.

Jak ocenił, mężowie zaufania "stali na straży prawidłowości przebiegu głosowania i liczenia głosów". - W moim przekonaniu są liczącym się także punktem odniesienia dla formułowanych dzisiaj zarzutów o niewiarygodności wyborów w skali kraju - dodał Komorowski.

- Są tacy, którzy po prostu żywią się problemami państwa i są tacy, którzy te problemy próbują rozwiązywać i rozwiązują (...) ludzie w momencie trudnym się sprawdzają, albo się nie sprawdzają, jedni dolewają oliwy do ognia, inni starają się gasić pożary, a przynajmniej ograniczać - powiedział prezydent.

Komorowski spotkał się w poniedziałek z obecnym oraz byłymi prezesami Trybunału Konstytucyjnego, a także byłym szefem Państwowej Komisji Wyborczej Ferdynandem Rymarzem. Dyskutowali m.in. o możliwych zmianach w prawie w związku z wydarzeniami po wyborach samorządowych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (738)