Bronisław Komorowski o pensjach w NBP: "Jest w tym coś nieprzyzwoitego i chorego"
Były prezydent Polski Bronisław Komorowski w rozmowie z Wirtualną Polską odniósł się do wysokich pensji w NBP. Jego zdaniem, w banku centralnym powinny być zachowane rozsądne proporcje i jasne kryteria zatrudnienia. - Pani z NBP zarabia 3 razy więcej niż prezydent Polski i 10 razy niż były prezydent. Jest w tym coś nieprzyzwoitego i chorego – mówi nam Komorowski.
Nie ustaje burza wokół wysokich pensji w Narodowym Banku Polskim. Jak informowały media, Martyna Wojciechowska, która pełni funkcję dyrektora departamentu komunikacji w NBP i jest bliską współpracowniczką prezesa Adama Glapińskiego miała miesięcznie dostawać 65 tys. zł. Z kolei szefowa gabinetu prezesa Kamila Sukiennik również miała być sowicie wynagradzana.
Do sprawy odniósł się nawet prezydent Andrzej Duda. - No ja mogę się tylko uśmiechnąć i powiedzieć, że jeżeli prawdą są te informacje, to ja, jako prezydent zazdroszczę. Nie ukrywam, że zazdroszczę, jakie jest uposażenie prezydenta RP, to wszyscy wiedzą – mówił na konferencji prezydent Duda. I choć NBP zaprzeczał, że Martyna Wojciechowska zarabia 65 tys. zł, to równocześnie nie ujawnił jej wysokości zarobków.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy byłego prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego.
- Sam fakt, iż w pensje Narodowym Banku Polskim, podobnie jak w spółkach skarbu państwa, są wyższe niż w wielu obszarach w budżetówce czy w kręgach urzędniczych jest zrozumiały. Aczkolwiek w tym przypadku powinno się zachować rozsądne proporcje. Różnica między bankiem centralnym a spółkami skarbu państwa polega na tym, że w spółkach skarbu państwa są obiektywne kryteria oceny pracy i wartości pracowników w postaci wyników firm. A w banku centralnym takich kryteriów po prostu nie ma. Jawności tych kryteriów również – mówi Wirtualnej Polsce Bronisław Komorowski.
- Bank centralny w zasadzie funkcjonuje tak jak wiele urzędów państwowych. Tym bardziej w NBP powinna być większa przejrzystość, ale też samoograniczenie, szczególnie jeśli chodzi o decyzje prezesów. Świętą zasadą w NBP powinno być pilnowanie kryteriów doboru pracowników, ich fachowości oraz odpowiedniego doświadczenia, a także umiaru – ocenia Komorowski.
Komorowski przychylnie o wypowiedzi prezydenta
- W NBP powinna funkcjonować zasada niełączenia zarobków w banku z zarobkami w innych instytucjach. A tak było w przypadku obu wymienianych pań, które oprócz wynagrodzenia w NBP dostawały dodatkowo pieniądze z reprezentowania banku centralnego w innych instytucjach – dodaje Komorowski.
Były prezydent odniósł się również do wypowiedzi Andrzeja Dudy na temat wysokości zarobków NBP. I wypowiedział się w podobnym tonie jak jego następca.
- Wcale nie dziwię się prezydentowi Dudzie, odnośnie pytania o zarobki w NBP, że tak odpowiedział. Co prawda, powiedział to w mało wyrafinowany sposób, bowiem zazdrość nie jest dobrą cechą, ale jest coś na rzeczy, że szefowa departamentu w Narodowym Banku Polskim zarabia 3 razy tyle co prezydent Polski. A 10 razy więcej niż były prezydent. Jest w tym coś nieprzyzwoitego i chorego – ocenia Komorowski.
- Przyznaję. Mam zarobki 10 – krotnie mniejsze niż zarobki tej pani. Ale to już nawet nie o mnie chodzi, ale o Polskę i prestiż naszego kraju. Prezydenci Polski należą do kręgu najniżej zarabiających prezydentów w skali Europy, a być może i świata. Nie mówiąc o jakiejkolwiek rozsądnej gratyfikacji finansowej dla byłych prezydentów i systemie emerytalnym – dodaje Komorowski.
Przypomnijmy, że byli prezydenci dostają emeryturę – która wynosi 75 proc. kwoty wynagrodzenia zasadniczego urzędującej głowy państwa. Obecnie jest to ok. wynosi ok. 6,5 tys. na rękę (9,2 tys. brutto). Oprócz tego byłym prezydentom przysługują środki na prowadzenie biura – ok. 12 tys. miesięcznie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl