Brak szampana to pestka. Co PiS chce ukryć przed Polakami? [Felieton]© FORUM | Adam Chełstowski

Brak szampana to pestka. Co PiS chce ukryć przed Polakami? [Felieton]

Marcin Makowski

Sposób, w jaki PiS podchodzi do bezprecedensowych w skali problemów społeczno-gospodarczych, przypomina zachowanie pilota, który zamiast zająć się utratą paliwa we własnym baku, wskazuje na brak szampana w odrzutowcu obok. Jarosław Kaczyński zamiast bezpieczeństwem woli się zajmować mediami, ale rolą mediów jest nie tyle zajmowanie się problemami, które podrzucają nam politycy, co patrzenie na szerszy obraz wydarzeń. A ten jest po prostu tragiczny.

Prawo i Sprawiedliwość przez lata budowało wizerunek partii socjalnej, "bliskiej ludu". Takiej, która, choć wejdzie w konflikt z całym światem, rozumie potrzeby i lęki zarówno kasjerki w Białymstoku, jak i taksówkarza w Rudzie Śląskiej.

Ten mit coraz bardziej trzeszczy w szwach, o czym przekonał się w środę 21 grudnia premier Mateusz Morawiecki. Próbując rozmawiać z górnikami, odbił się od ściany. Urzędniczy język korzyści, tarcz antyinflacyjnych i obniżek podatków przestał sklejać się z percepcją elektoratu.

Górnik daje wykład Morawieckiemu

Bo to już nie kwestia marudzenia "totalnej opozycji". Z sondażu United Surveys przeprowadzonego na zlecenie WP wynika, że Polakom zdecydowanie nie podobał się mijający rok w polskiej polityce. Ponad 65 proc. badanych oceniło go źle.

W "męskich słowach" wyjaśniał on kolegom po fachu, jak podwyżki cen energii i inflacja wpłyną na życie emerytów i przeciętnego podatnika.

- Prąd skoczy w górę o 24 proc., to co wy k…a myślicie, że to tylko ceny energii? Wszystko podrożeje, nawet kapsel do piwa będzie o te 24 proc. droższy. (…) A inflacja? Co ta biedna kobita z emerytury kupi? Ona zje o 8 proc. mniej! - krzyczał.

Oczywiście można powiedzieć, że to populizm, wina rosnących cen handlu emisjami CO2, grzechy Komisji Europejskiej, efekt pandemii, plagi zesłane przez Donalda Tuska. Problem - oczywiście z perspektywy Jarosława Kaczyńskiego - polega na tym, że te zaklęcia przestają działać.

Nawet jeśli jest w nich część prawdy - inflacja to zjawisko globalne, koronawirus nie kończy się na linii Odry albo na Bugu i Nysie Łużyckiej, a problemy z cenami prądu, gazu i paliwa mają również w Berlinie i Brukseli - to, jak mocno kumulacja negatywnych czynników gospodarczo-zdrowotno-politycznych uderzyła w Polskę, jest już odpowiedzialnością rządu.

Kaczyński – cień polityka, którym powinien być

Odpowiedzialnością, z którą na wszelkie możliwe sposoby - z pospiesznym wrzuceniem "lex TVN" do polskiego piekiełka na czele - Jarosław Kaczyński nie chce się zmierzyć.

Jako wicepremier ds. bezpieczeństwa, jest cieniem polityka, którym powinien być. Zafiksowanym na utrzymaniu większości partyjnej, schowanym za gronem potakiwaczy, na zamkniętym spotkaniu klubu parlamentarnego mówiącym o narodzinach "IV Rzeszy", zamiast o zagrożeniu na granicy polsko-białoruskiej i możliwej agresji Rosji na Ukrainę.

Ba - w momencie, gdy ofensywa Moskwy wydaje się coraz bardziej realna - Jarosław Kaczyński postanowił brylować na szczycie europejskich partii prawicowych w Warszawie, którego główni uczestnicy - Viktor Orban i Marine Le Pen - twierdzą, że "nie ma dowodów na to, że za prowokacjami białoruskimi stoi Rosja" oraz że "Ukraina należy do jej strefy wpływów".

Czy jeszcze leci z nami pilot, czy to już podróż, w której kapitan postanowił puścić stery? Albo zamiast na spadające rezerwy paliwa w baku, wskazać na poważniejsze problemy z brakiem szampana w odrzutowcu obok?

Przecież tego, co dzieje się dzisiaj w Polsce, nie da się zagłuszyć wrzuconą na rympał nowelizacją ustawy medialnej. Konfliktem potrzebnym w obecnej sytuacji geopolitycznej jak okręty podwodne Czechom.

Bez względu na to, jak bardzo politycy chcieliby odwracać uwagę i zaklinać rzeczywistość, nie da się zatuszować faktów i statystyk. A te są nieubłagane. Na naszych oczach przyspiesza spadek urodzin - zgodnie z najnowszymi danymi GUS-u, to już o 8 proc. mniej niż w ubiegłym roku, a suma urodzeń za ostatnie 12 miesięcy jest najniższa od końca II wojny światowej. Jeżeli chodzi o zmarłych w wyniku pandemii, niebezpiecznie zbliżamy się do 100 tys. ofiar. To liczby, przewyższające nawet najwyższe szacunki strat podczas kampanii wrześniowej.

Mało tego, jak wynika z grudniowych danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, Polska ma najwięcej zgonów związanych z COVID-19 w Europie.

Od początku miesiąca w naszym kraju umarło więcej osób, niż wynosi suma ofiar z 20 innych państw Wspólnoty. W tym samym czasie rząd nieśmiało wspomina o obowiązkowych szczepieniach dla służb medycznych, nie wprowadzając żadnych dodatkowych restrykcji na święta i sylwestra.

Widmo niewypłacalności rodzin

W tym samym czasie inflacja osiąga poziom najwyższy od 21 lat, i - jak szacują niektórzy analitycy - w skrajnych warunkach może dojść nawet do 10 proc. Dla przypomnienia średnia inflacja w Unii wynosi około 5,2 proc. W ślad za inflacją i wzrostem cen energii skokowo drożeją wszystkie produkty i usługi, średnio o 8,1 i 6,6 proc.

Dla przykładu - w stosunku do ubiegłego roku, pieczywo jest droższe o 12,4 proc., drób o 23,7 proc., a wołowina o 14,2 proc. Duży wzrost zanotowały oleje i tłuszcze, które są droższe o 15,7 proc. Za warzywa płacimy z kolei 7,7 proc. więcej niż przed rokiem, a za cukier - 19,4 proc.

Chcąc radzić sobie z galopującą inflacją, Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe, które oczywiście podnoszą raty kredytów zaciąganych w trakcie trwania pandemii przez rekordową liczbę Polaków. Jak to przełożyłoby się na raty kredytów? Jak wylicza dla money.pl Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera, raty dla kredytów wziętych w okresie niskich stóp procentowych - jeżeli będą one nadal podnoszone - mogłyby poszybować względem października o nawet 800 zł. To widmo niewypłacalności dla tysięcy gospodarstw domowych.

Dodajmy do tego obrazu wiceministra Łukasza Mejzę, który po wielu tygodniach właśnie został zmuszony do odejścia ze stanowiska i jego próby robienia biznesu na chorych dzieciach. Dodajmy możliwe podsłuchiwanie opozycji za pomocą Pegasusa. Dodajmy problemy z Unią Europejską, TSEU i brak transferu środków potrzebnych na nowy ład. Wtedy zrozumiemy lepiej, dlaczego czasami najciemniej jest pod latarnią.

Walka o wolne media stanowi istotę demokracji, ale jeżeli 90 proc. energii i czasu antenowego poświęcamy na tej jeden problem, z oczu znikają nam wszystkie inne.

Niektórym właśnie o to chodzi. Nie grajmy według ich reguł gry.

Marcin Makowski dla Magazynu WP

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2308)