Boris Johnson nie chce opóźniać brexitu. Możliwe przedterminowe wybory
Premier Boris Johnson zadeklarował, że "w żadnym wypadku" nie zwróci się do UE o opóźnienie brexitu. Szef brytyjskiego rządu zagroził, że jeśli będzie taka konieczność, zwoła przedterminowe wybory do parlamentu.
Przyspieszone wybory miałyby odbyć się 14 października. Premier Johnson podkreślił, że nie chce ich zwoływać, ale może być do tego zmuszony, jeśli deputowani opowiedzą się za opóźnieniem brexitu.
- Nie chcę wyborów. Wy nie chcecie wyborów. (...) Pozwólmy naszym negocjatorom kontynuować prace bez miecza Damoklesa nad głowami; i bez wyborów, bez wyborów. Pod żadnym warunkiem nie poproszę Brukseli o opóźnienie brexitu - odchodzimy 31 października bez żadnych ale - zapowiedział podczas poniedziałkowego spotkania z mediami przy Downing Street 10.
Brytyjski parlament wróci do pracy we wtorek po wakacyjnej przerwie, a kwestia zostanie poddana pod głosowanie najprawdopodobniej już w środę. Do opóźnienia wyjścia Wielkiej Brytanii z UE dążą opozycyjne Partia Pracy, Liberalni Demokraci, a także część Partii Konserwatywnej, z której wywodzi się Johnson. Te środowiska postulują przedłużenie negocjacji ws. brexitu do końca stycznia 2020 roku.
Zobacz także: Mike Pence w Warszawie. Kamiński przytacza żart, który krąży po Warszawie
Premier Boris Johnson twierdzi, że taki obrót sprawy podkopałby wiarygodność Wielkiej Brytanii i osłabiłby jej pozycję negocjacyjną. - Nie zaakceptujemy żadnych prób wycofania się z naszych obietnic - zadeklarował.
Przypomnijmy, że szef brytyjskiego rządu poprosił królową Elżbietę II o zawieszenie prac parlamentu w kluczowym okresie tuż przed datą brexitu. W konsekwencji opozycja ma mieć o wiele mniej czasu na działania mające zablokować bezumowne opuszczenie wspólnoty. Przeciwnicy Johnsona określają ten manewr mianem "zamachu stanu".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl