Bombowy interes
Lasy usiane niewypałami, tereny
inwestycyjne, na których można wylecieć
w powietrze i całe kwartały miast, które trzeba wyburzać pod nowe
przedsięwzięcia. Można na tym dużo zarobić. Emerytowani wojskowi
saperzy założyli specjalistyczne firmy, bo tylko oni mają wiedzę,
doświadczenie i uprawnienia - pisze "Gazeta Krakowska".
12.07.2005 | aktual.: 12.07.2005 07:09
Ten rodzaj aktywności gospodarczej zakwalifikowano do działalności sanitarnej - mówi Krzysztof Glijer, emerytowany major nieistniejącego już pułku saperów w Dębicy. Chodzi o nadzór saperski i sprawdzanie terenów pod budowy. Wojsko się tym nie zajmuje, ale każde prace ziemne muszą być poprzedzone saperskim sprawdzeniem.
Nie wystarczy detektor do wykrywania metalu, który może mieć każdy. Potrzebne są przede wszystkim wiedza i zezwolenie na transport lub unieszkodliwienie na miejscu niebezpiecznego znaleziska. Ostatnie duże przedsięwzięcie firmy Glijera to zlecenie od niemieckiego wykonawcy - sprawdzał 30 km terenu pod autostradę z Bolesławca do Zgorzelca. Teraz szuka niewypałów na terenie przeznaczonym pod budowę hipermarketu w Tarnowie - wyjaśnia dziennik.
Świadomość zagrożenia powoli dociera do właścicieli terenów. Czasem zbyt powoli. Glijer mówi, że dopiero w tym roku jedno z nadleśnictw na Dolnym Śląsku rozpisało przetarg (800 tys. zł za 300 ha) na rozminowanie swoich terenów, które przed kilkunastu laty były poligonem wojsk radzieckich. Rozpisało nie bez przyczyny - ubiegłoroczny pożar nie był bowiem "zwykłym" pożarem lasu, lecz kanonadą pozostawionych w ziemi niewybuchów. Strażacy nie mieli odwagi wkroczyć do akcji - informuje "Gazeta Krakowska". (PAP)