Bombardowanie szpitali w Aleppo. W kilka dni lotnictwo Syrii i Rosji zniszczyło cztery placówki. To już nie przypadek, a element przemyślanej taktyki
• Władze Syrii i lotnictwo Rosji w kilka dni zbombardowały cztery szpitale w Aleppo
• To nie pierwszy raz, gdy placówki medyczne są celem nalotów
• Zdaniem ekspertów to celowa kampania pozbawienia "środków przetrwania"
• W Aleppo trwa kontrofensywa sił rządowych w dzielnicach rebeliantów
• W oblężonej części miasta jest uwięzionych co najmniej 250 tys. cywilów
Zobacz zdjęcia - Bombardowanie szpitala w Aleppo, zginęło 28 osób
Gdy w połowie lipca bomby spadły na szpital w Aleppo, życzliwi reżimowi Baszara al-Asada mogli jeszcze mówić o przypadku. Jednak wydarzenia z kolejnych dni, a w szczególności z ubiegłego weekendu, pokazują, że niszczenie szpitali stało się metodyczną taktyką stosowaną przez siły rządowe w tej oblężonej metropolii, w której uwięzionych jest co najmniej 250 tys. cywilów.
Czystka i blokada
Podejście żołnierzy i lotnictwa w tym drugim co do wielkości mieście w Syrii określane jest przez zachodnie media mianem "poddaj się lub zgiń". Od czwartku do niedzieli siły Asada i rosyjskie lotnictwo zbombardowały cztery szpitale (w tym dziecięcy i położniczy), jedyny w mieście bank krwi (przejęty przez rebeliantów) oraz zakład medycyny sądowej. Większość placówek znajdowało się w dzielnicy Al-Szar, tradycyjnie zamieszkałej przez uboższą część mieszkańców.
W wyniku ataku wszystkie cztery szpitale przestały działać, by mogły wznowić leczenie niezbędne są naprawy. Tymczasem zdaniem doktora Mumammada al-Mahmuda z Unii Syryjskich Organizacji Pomocy Medycznej wojska reżimu rozmieściły w dzielnicy Al-Szar snajperów, którzy skutecznie blokują dostęp mieszkańców do pomocy medycznej w okolicznych dzielnicach, opanowanych przez rebeliantów. Co więcej, ocalały sprzęt medyczny i lekarze, którzy nie zginęli w wyniku bombardowań, nie mogą przenieść się do innych placówek.
- Niszczenie takich miejsc i sprawianie, że są bezużyteczne pozbawia populację środków przetrwania, zmusza do uchodźstwa i ucieczki z miejsca zamieszkania lub przejścia na stronę reżimu - mówił w rozmowie z The Dail Beast James Le Mesurier, szef Mayday Rescue. Członkowie jego organizacji niosą pomoc w wielu rejonach oblężonego Aleppo. Zdaniem Le Mesuriera nie tylko bombardowania szpitali są elementem kampanii "pozbawiania środków". Jej ofiarą padają też szkoły, meczety, kluczowa infrastruktura i pola uprawne.
Taktyka nie ogranicza się zresztą wyłącznie do Aleppo. W niedzielę Syria i Rosja zbombardowały szpital i targowisko w mieście Al-Atarib pod turecką granicą. Zginęło 17 osób. Spośród 26 ataków lotniczych, cztery były wymierzone w szpital. Zniszczona została sala operacyjna.
Nie wierzą w amnestię
Równocześnie z kampanią bombardowania cywilnych obiektów i snajperską blokadą w oblężonych partiach Aleppo, pojawiły się ulotki i SMS-y informujące o "pomocy dla ludności cywilnej", która stała się zakładnikiem "zagranicznych najemników i terrorystów". Rosja i władze Syrii zapowiadają otwarcie korytarzy, dzięki którym cywile będą mogli wydostać się najbardziej zagrożonych rejonów. Baszar al-Asad ogłosił też amnestię dla rebeliantów, którzy złożą broń i oddadzą się w ręce władz.
Według reporterów The Daily Beast problem polega jednak na tym, że mało którzy rebelianci wierzą w zapewnienia o amnestii. Choć wielu z nich pochodzi z Aleppo, obawiają się, że czeka ich status "zagranicznego najemnika", dla którego władza nie okaże żadnej litości.
Od 17 lipca dzielnice na wschodzie Aleppo, drugiego co do wielkości miasta Syrii, są całkowicie otoczone przez siły syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada, które kontrolują zachodnie części Aleppo. Odcięta też została jedyna droga zaopatrzenia rebeliantów walczących z siłami Asada. Z wojskami rządowymi współpracuje rosyjskie lotnictwo, irańskie wojsko i libański Hezbollah.