"Blok złożył się jak domek z kart". Relacja z Kramatorska
W zrujnowanym przez Rosjan Kramatorsku sytuacja mieszkańców jest dramatyczna. Miasto jest intensywnie ostrzeliwane od kilku dni, a celami ataków nie są obiekty wojskowe czy infrastruktura, a budynki mieszkalne. O sytuacji w tym rejonie mówiła w programie "Newsroom" WP dziennikarka Wirtualnej Polski Tatiana Kolesnychenko, która jest w Ukrainie. - Byliśmy na miejscu wybuchu pół godziny po tym, jak w blok uderzył rosyjski pocisk. To cud, że kogokolwiek udało się tam uratować. Budynek złożył się jak domek z kart. Akcja ratownicza to był wyścig z czasem, co chwilę wyłączano sprzęt, by nasłuchiwać, czy ktoś woła pomocy - mówiła. Dziennikarka relacjonowała w rozmowie z Agnieszką Kopacz-Domańską, jak wygląda sytuacja w Kramatorsku. - Ludzie, którzy zostali w mieście, wyrobili sobie już pewną odporność. W Kramatorsku nie ma paniki. Wszyscy liczą się z tymi konsekwencjami, jakie niesie wojna. Sporo osób, które tu zostały, nie jest w stanie porzucić swojego życia i zaczynać go od nowa - dodała.