PublicystykaBliski współpracownik ks. Jankowskiego: to "oszczercza nagonka" na prałata

Bliski współpracownik ks. Jankowskiego: to "oszczercza nagonka" na prałata

W rozmowie z Wirtualną Polską ksiądz, który blisko współpracował z prałatem, mówi, że oskarżenia o pedofilię pod adresem Jankowskiego to "konfabulacje, nagonka i retoryka rodem z filmu 'Kler'". Duchowny najpierw zgodził się wystąpić oficjalnie, później zgodę wycofał. Chce pozostać anonimowy.

Bliski współpracownik ks. Jankowskiego: to "oszczercza nagonka" na prałata
Źródło zdjęć: © PAP

11.12.2018 07:17

Sebastian Łupak: Ksiądz prałat Henryk Jankowski został oskarżony o molestowanie 12-letniej dziewczynki w latach 1968-70. Miał też rzekomo molestować młodych chłopców, którzy też się już zgłaszają…

Współpracownik prałata Jankowskiego: Ja też mogę o panu powiedzieć, że jak pan odprowadzał dziecko do szkoły, to sąsiadka coś tam zauważyła. Też pana mogę oskarżyć publicznie. Pomówić mogą pana i pomówić mogą mnie. Ważny jest werdykt sądu i wersja wydarzeń pod przysięgą. Nie ma werdyktu sądowego – nie ma tematu. To jest istotą rzeczy.

Kwestionuje ksiądz relację kobiety, która opisała zachowania prałata Jankowskiego?

To jest - moim zdaniem - nagonka, atak na dobre imię księdza prałata, kapelana Solidarności. Ks. Jankowski był odważnym, szlachetnym człowiekiem. Lech Wałęsa o nim powiedział: "Nie byłoby zwycięstwa i wolnej Polski, gdyby nie ksiądz prałat Henryk Jankowski, który dawał nam przestrzeń, gdzie mogliśmy marzyć o wolności. Wraz z Kuroniem, Michnikiem, Mazowieckim i Lechem Kaczyńskim wymarzyliśmy, tu w Brygidzie, tę wolność. Tu się czuliśmy bezpiecznie".

Tych zasług nikt mu nie odbiera. Ale teraz ksiądz Jankowski został oskarżony o czyny straszne.

Totalnie w to nie wierzę. On pomagał dzieciom: wysłał 300 dzieci z wadami wzroku z Polski do klinik amerykańskich. Sprowadzał z zagranicy sztuczną skórę dla oparzonej młodzieży po pożarze w hali Stoczni Gdańskiej. Ta młodzież do dziś jest mu wdzięczna. Gdy jestem na mieście, w gdańskim ratuszu, u marszałka, u wojewody, gdziekolwiek, wszyscy mają olbrzymi szacunek do księdza prałata. Słyszy się o jego życzliwości, o pomocy. Więc trudno mi uwierzyć w te zarzuty.

To są bardzo konkretne i bolesne zarzuty o dotykanie miejsc intymnych, molestowanie, onanizm przed dziewczynką.

Nie czytałem tego tekstu, ale słyszałem z ust różnych osób. Słyszałem, że to pornograficzne opowieści. Ludzie są zdolni do wszystkiego, żeby komuś zaszkodzić. Nawet taki człowiek Kościoła jak Janusz Palikot, który przecież studiował na KUL, potem się pogubił. I teraz na wszystkich frontach próbuje atakować Kościół. Co nie znaczy, że się za niego nie modlimy. Modlimy się całym sercem.

A za panią Barbarę Borowiecką, która o molestowaniu opowiedziała, też są modlitwy?

Za tę panią też. Trzeba się modlić za tych, którzy nas prześladują. Chrystus o tym mówi wyraźnie, żeby modlić się za tych, którzy nas nienawidzą. Widziałem w swoim życiu kapłańskim wielu ludzi słabych, którzy i mi robili krzywdę. Potem potrafili przeprosić, załagodzić. Ja mam naturę pojednawczą i wiem, że modlitwa jest potrzebna także wobec tych, którzy kreują intrygi. Ale są tacy ludzie, pieniacze, którzy są zdolni do rzucania kłamstw i kalumnii na drugiego człowieka. Pan nie zna ludzkiej natury? Wie pan, jaki jest świat: ludzie wzajemnie się atakują, konfabulują, rzucają oszczerstwa, aby osiągnąć jakiś cel.

Jaki jest cel pani Barbary?

Nie mam pojęcia. Trudno mi powiedzieć. Ale to się wpisuje w retorykę, którą wprowadził film "Kler".

Ale nawet w recenzjach wielu ludzi związanych z Kościołem "Kler" ukazuje prawdziwe sytuacje.

To jest science fiction, fantasy. "Kler" bije na głowę filmy tej kategorii w sensie wydumanych problemów. Księża nie są idealni. Są też słabi, grzeszni, ale to nie jest obraz Kościoła. Tam jest kwintesencja zła, która nie odzwierciedla rzeczywistości. Obraz jest totalnie negatywny. To nie jest realny świat Kościoła i 25 tysięcy polskich księży. Ja nie znam takiego Kościoła. To jest obcy widok. Dlaczego tylu ludzi przychodzi z zaufaniem do księdza, do kościoła? My nie mamy na wiele rzeczy czasu, bo cały czas są ludzie, kościół pełny, ławki pełne, katecheza, ciągle jesteśmy zajęci, ludzie nas potrzebują.

Dlaczego Kościół przez tyle lat nie zajął się sprawą ks. Jankowskiego?

Kościół żadnej informacji wtedy o tym nie otrzymał. Nikt nie zgłosił się z problemem. Środowisko, w którym żył prałat, doskonale go znało i szanowało. Nikt nie słyszał o takim wydarzeniu. Bo prawdopodobnie nigdy nie miało miejsca! Przecież kiedyś ludzie ze sobą rozmawiali na klatce schodowej, przy zakupach, w drodze z pracy. Dziś ludzie są bardziej anonimowi, dystansują się od siebie, a wtedy więcej o sobie wiedzieli. Wiedzieliby i to…

Ta pani się bała wtedy mówić, była dzieckiem, miała traumę. Dopiero teraz się na to odważyła…

A może ona ma problem jakiś?

Jaki?

Ja nie jestem psychologiem, ale może się okaże, że oskarżający księdza to osoby, które mają jakiś problem psychiczny, albo są po różnych wydarzeniach, które ich złamały i teraz się utożsamiają z tą historią. Wokół osób z pierwszych stron gazet pojawiają się ludzie nie zawsze stabilni emocjonalnie, ludzie z problemami osobistymi. Policja nieraz szuka świadków i zgłaszają się ludzie, którzy chcą zaistnieć. I policja ich eliminuje, mówiąc, że to są konfabulanci.

Znał ksiądz prałata?

Ja go znałem jako schorowanego człowieka, on umierał niemal na moich oczach. Ja mówię o nim to, co mi podpowiada serce i sumienie. Uczciwie. To jest moja wersja: on już był schorowany, ale pamiętam jego troskę o ludzi. Troszczył się o ministrantów, o dziewczyny, które czytały Słowo Boże. "A co tam u taty, co u mamy? A ty do której chodzisz klasy?". Pamiętam, jak jedna pani powiedziała mu, że jedzie na wakacje. On pyta: z mężem? Ona: jadę z chłopakiem i przyjaciółką. On: gdybym był młodszy, też bym z wami pojechał. I takie słowa przecież mogą być dziś różnie zinterpretowane. Ale jak człowiek jest normalny, to traktuje to naturalnie. Ale jak ma obsesję, to traktuje to inaczej…

Pomnik ks. Jankowskiego powinien w Gdańsku zostać?

Oczywiście! Ksiądz nie może być poza prawem. Ale trzeba uczciwości w podejściu do sprawy. Niech się obie strony, rodzina ks. Jankowskiego i autorzy tekstu w "Wyborczej", spotkają w sądzie. Niech sędzia to usłyszy. Bo trzeba poznać wersję z drugiej strony, a nie tylko wyssane z palca historie. Prawda nas wyzwoli.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (273)