Blamaż niemieckich służb wywiadowczych w sprawie Afganistanu
Ani niemiecki wywiad BND, ani inne służby specjalne najwyraźniej nie przewidziały szybkiego zwycięstwa talibów w Afganistanie. Co poszło nie tak? Oficjalnych informacji nie ma zbyt wiele, co tylko zachęca do spekulacji.
19.08.2021 17:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Federalna Służba Informacyjna (BND) to cywilny i wojskowy wywiad Republiki Federalnej Niemiec. "Ma za zadanie zbierać oraz analizować informacje o znaczeniu dla polityki zagranicznej i bezpieczeństwa i udostępniać je rządowi federalnemu w formie meldunków i analiz" - to można przeczytać na stronie internetowej tajnych służb, które uważają się za system wczesnego ostrzegania dla polityki.
Biorąc pod uwagę to, jak swoje zadania postrzega sama BND, to w Afganistanie poniosła ona dramatyczną klęskę. I postawiła niemiecki rząd federalny w trudnym położeniu. Bowiem jeszcze w czerwcu minister spraw zagranicznych Heiko Maas przekonywał w Bundestagu, że jest wykluczone, by "talibowie w ciągu niewielu tygodni przejęli ster" w Afganistanie. Można i trzeba zakładać, że jego prognoza oparta była w zasadniczym stopniu na informacjach służby wywiadu.
Nie doceniono zagrożenia dla Bundeswehry i ambasady
Rząd federalny jest regularnie informowany o ogólnej sytuacji w sferze bezpieczeństwa przez BND, Urząd Ochrony Konstytucji (BfV), czyli kontrwywiad, a także Służbę Kontrwywiadu Wojskowego (MAD). Tak zwane obrazy sytuacji są ważne przede wszystkim dla żołnierzy Bundeswehry na misjach zagranicznych oraz dla personelu niemieckich ambasad, w tym ich lokalnych współpracowników.
To, że w Afganistanie wszyscy oni tak szybko mogli znaleźć się w największym niebezpieczeństwie po wycofaniu się sił międzynarodowych, zostało najwyraźniej całkowicie przeoczone przed niemieckie służby, przede wszystkim BND. Potwierdzać to mogą pośpieszne działania ratunkowe i ewakuacyjne na lotnisku w Kabulu. Minister Maas przyznał, że "nie ma co owijać w bawełnę". Zarówno on, jak i kanclerz Angela Merkel muszą odpowiadać na krytyczne pytania. Dotyczy to także BND.
Poseł niemieckiej socjaldemokracji Uli Groetsch żąda w rozmowie z DW niezwłocznego zwołania nadzwyczajnego posiedzenia parlamentarnego gremium kontroli służb specjalnych, w którym zasiada. - Rząd federalny, służby i nasi partnerzy międzynarodowi błędnie ocenili sytuację związaną z wycofywaniem się wojsk z Afganistanu - mówi Groetsch. - To gorzkie, biorąc pod uwagę wieloletnie międzynarodowe zaangażowanie Bundeswehry w Afganistanie - dodał.
Przypuszczenia byłego funkcjonariusza BND
Groetsch oczekuje "dokładnego rozliczenia i analizy" działań, związanych z oceną sytuacji. Jak mówi, należy odpowiedzieć na pytanie, czy ta dynamika albo eskalacja wydarzeń oraz szybkie zdobycie władzy przez talibów były do przewidzenia.
Były funkcjonariusz BND Gerhard Conrad odpowiedział na to już krótko po tym, jak talibowie przejęli władzę. Tajne służby musiałyby mieć na miejscu liczne siły, których w przypadku Afganistanu już nie mają. - Trzeba znać ruchy przeciwnika, talibów. Trzeba znać też siły, zamiary strony rządowej - tłumaczył Conrad w telewizji ARD. Przypuszcza on, że oba te warunki nie zostały spełnione w wystarczającej mierze. Jeżeli jedna strona ma wrażenie, "że może przemaszerować", to z wielkim prawdopodobieństwem to zrobi. - W każdym razie trzeba się na to nastawić - ocenił Conrad.
Wydaje się, że dokładnie to zostało zaniedbane. Takiego zdania jest również polityk Lewicy Andre Hahn, także zasiadający w parlamentarnym gremium kontroli służb specjalnych. Zarzuca BND, że "zawiodła na całej linii" i nie miała zielonego pojęcia, jak szybko talibowie mogą zająć Kabul po wycofaniu się sił międzynarodowych. - W BND zdano się całkowicie na informacje służb USA - ocenia Hahn w rozmowie z DW. I dodaje, że również Amerykanie nie dostrzegli dramatycznej sytuacji, a po wycofaniu się swoich żołnierzy nie mogli już niczego obserwować.
"Po co komu taki wywiad?"
- A własne rozpoznanie BND to absolutny niewypał! - oburza się Hahn. I dodaje, że można postawić pytanie: "Po co komu w ogóle taki wywiad?". Tymczasem dziennik "New York Times" podaje, powołując się na niesprecyzowane źródła, że amerykańskie tajne służby już w lipcu ostrzegały przed szybkim zwycięstwem talibów. Ze strony rządu USA nie ma jednak oficjalnego potwierdzenia tych doniesień.
Znawca Afganistanu Jan Koehler z Uniwersytetu Londyńskiego i Uniwersytetu w Oldenburgu wskazuje w rozmowie z DW, że nawet afgańskie organizacje o rozlicznych kontaktach i organizacje pomocy rozwojowej obecne w Afganistanie od dawna były zaskoczone szybkim zwycięstwem talibów. Jego zdaniem przyczyną "nagłej śmierci" rządu prezydenta Aszrafa Ghaniego, który uciekł za granicę, mogło być załamanie się morale afgańskich sił, o czym mówiono już od tygodni. Najwyraźniej brak zaufania afgańskich sił bezpieczeństwa do własnego rządu doprowadził do złożenia broni. Wprawdzie jest to zjawisko do przewidzenia, ale tempo, w jakim to nastąpiło, jest "szczególnie dramatyczne" - ocenia Koehler.
"Afgańczycy nie walczą dla przegranych"
Nie dziwi się on zatem zachowaniu żołnierzy i policjantów, którzy bez walki oddali pole talibom. - Afgańczycy nie walczą dla przegranych - mówi. Zdaniem eksperta prawdopodobnie sami żołnierze uważali się za przegranych, co mogło być konsekwencją złego wizerunku rządu w Kabulu. Nie wierzono, że rząd jest w stanie "sprostać tej wojnie o państwowość i rodzaj państwa bez obecności przede wszystkim Amerykanów" - uważa Koehler.
Jednak - zastrzega - pomimo wielu błędów, afgański rząd nie był znienawidzony ani nie budził strachu. Jak mówi, było sporo nieufności do rządu i "powątpiewania w jego rzetelność", a niektórzy stawiali zapewne także pytania o "islamską legitymację" władz. Ale dla wielu Afgańczyków, także w regionach wiejskich, było to rozwiązanie stabilne i na dłuższą metę.
Niewielkie pole manewru
Koehler nie chce oceniać, czy niemiecki rząd postąpił naiwnie, opierając się na ocenach także swoich służb wywiadowczych. - Ale nie uważam, by rząd i Bundeswehra miały tu szczególnie duże pole manewru - mówi ekspert. Według niego bieg wydarzeniom nadano w Waszyngtonie. Jak przypomina, były prezydent USA Donald Trump postanowił rozmawiać o wycofaniu wojsk bezpośrednio z talibami, pomijając afgański rząd.
- Talibowie na pewno uznali to za kapitulację - uważa Koehler. Za rządów następcy Trumpa, Joe Bidena, wyjście z Afganistanu przyśpieszyło. Zdaniem Koehlera sojusznicy USA, w tym Niemcy, nie mieli nic do powiedzenia.
Konsekwencje dla Angeli Merkel
BND i nadzorujący ją Urząd Kanclerski dopiero rozpoczęli analizę błędów. Na pewno będzie się tym zajmował także nowy Bundestag po wyborach 26 września. Być może powołana zostanie komisja śledcza.
Jeżeli tak się stanie, to również Angela Merkel musi się liczyć z tym, że zostanie wezwana w charakterze świadka. I choć już nie będzie pełnić urzędu kanclerza Niemiec, to będzie musiała wziąć na siebie polityczną odpowiedzialność za porażkę tajnych służb w Afganistanie w czasie swojej kadencji. Bowiem BND podlega Urzędowi Kanclerskiemu, a kanclerz ma tu tzw. kompetencje ogólne w imieniu całego rządu.
Marcel Fürstenau
Przeczytaj także: