Bitwa o Donbas. Rosjanie będą chcieli przejąć strategiczny cel pod Iziumiem
Po tym, jak Rosjanom udało się zdobyć Popasną, wyprowadzić ofensywne, skuteczne uderzenia i zdobywać przewagę w Donbasie, coraz głośniej mówi się o ich przygotowaniach do ataku na Izium. Według wojskowych analityków, kluczowym starciem może być walka o Barwinkowo, oddalone o niecałe 50 km od Iziumia. Porażka ukraińskiej armii w tamtym rejonie oznaczałaby znaczne zawężenie szlaków komunikacyjnych i utrudnienie dostaw broni, sprzętu oraz żołnierzy do Donbasu.
Rosjanie przygotowują się do wznowienia ofensywy na miasto Izium w obwodzie charkowskim. "W rejonie Iziumu rosyjscy najeźdźcy przygotowują się do wznowienia ofensywy i ostrzeliwują tereny miejscowości Wirnopilla, Dibriwne i Dowheńke. Ale nasze Siły Zbrojne utrzymują pozycje i nie pozwalają na natarcie wroga" - informuje gubernator obwodu charkowskiego, Oleg Siniegubow.
Co jednak może być bardziej niebezpieczne z puntu widzenia ukraińskiej armii, to rozwijające się przez Rosjan podejście pod Barwinkowo. Miasto przed wybuchem wojny było zamieszkiwane przez ponad 8 tys. mieszkańców i leży nad rzeką Suchyj Toriec.
To ważny węzeł logistyczny dla ukraińskich wojsk, a także szlak komunikacyjny, dzięki któremu Ukraina otrzymuje broń. Zajęcie miasta znacznie utrudniłoby dostawy broni, sprzętu i żołnierzy do Donbasu. Według zachodnich źródeł wywiadowczych, za realizację tego celu odpowiedzialne jest rosyjskie zgrupowanie wojsk w okolicach Iziumia, które rusza z ofensywą.
Maciej Matysiak - pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego uważa, że walki w tamtym rejonie oznaczają, że Rosjanie, mimo wyznaczonych celów dotyczących Ługańska i Doniecka, próbują na innych kierunkach przejąć inicjatywę. A także kontynuować uderzenia w szlaki komunikacyjne i logistyczne.
- Mimo że bitwą w Donbasie kieruje ze strony rosyjskiej gen. Aleksander Dwornikow, to lokalnie zarządzają natarciem dowódcy poszczególnych batalionowych grup taktycznych. Dwornikow wskazał kierunki i cele, czyli zdobycie i przejęcie republik ługańskiej i donieckiej. A walki, tak jak w Barwinkowie, rozgrywają się już bardzo lokalnie - mówi Wirtualnej Polsce płk Maciej Matysiak.
- To kwestia oceny możliwości odniesienia tam zwycięstwa, w tym taktyki, poruszania się po terenie i możliwości siły rażenia. Rosjanie mają co prawda "otwartych" kilka kierunków natarcia. Ale lokalnie próbują jeszcze o coś zawalczyć, tak jak to ma miejsce wokół Iziumia - wskazuje płk Matysiak.
I jak dodaje, że przy takich walkach, jak w Barwinkowie, kluczowa jest rola obu kontrwywiadów.
- Rosjanie uderzają w takie miejsca, żeby odciąć ukraińskie wojska od zaopatrzenia i broni. Prawdopodobnie jednak nie mają innego rozpoznania na terenie Ukrainy jak tylko osobowe źródła informacji. Kijów ma cały czas wsparcie wywiadu NATO-wskiego, więc dostałby informacje o namierzaniu magazynów, czy próbie ataku na kolumny wojsk - mówi nasz rozmówca.
- Z kolei Ukraińcy zapewne przy takich dostawach bardzo mocno się maskują. Broń i uzbrojenie można gdzieś "upakować" w koszarach, bazach albo nawet w terenie. Z ukryciem paliwa jest trudniej, bowiem musi być magazynowane, a miejsce Rosjanom jest znane - dodaje.
Jego zdaniem, takie lokalne starcia o strategiczne miejsca, wynikają z realizacji obecnych planów rosyjskiego dowództwa. A te zmierzają w pierwszej kolejności do zajęcia obwodu ługańskiego, a później donieckiego.
- Uważam, że gen. Aleksander Dwornikow również prowadzi swoją politykę. Najpierw chce zająć strategiczne miejsca - nawet za cenę powolnych, ale systematycznych zdobyczy, by przedstawić je Kremlowi jako sukces. I móc później realizować kolejne natarcia. Niewykluczone, że Dwornikow musi codziennie "briefować Putina" i mówić, że Rosjanie zdobyli kluczowy cel. A nie, że dopiero mają zamiar zdobyć - uważa były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Według płk. Macieja Matysiaka, Rosjanom nie uda się już zrealizować zajęcia tzw. szerokiego kotła donbaskiego.
- Po pierwsze Ukraińcy postawili się skutecznie pod Charkowem. Po drugie, żeby w rejonie ługańska, Kramatorska, na południe od Izumia i na północ od Doniecka, zamknąć ukraińskie wojska, musieliby mieć siły i sprzęt potrzebny do takiej operacji. A widać, że jest to pchanie się z uporem maniaka na kierunkach natarcia. Wybrali więc wariant z zajęciem obwodu ługańskiego i donieckiego, żeby przeprowadzić referendum i powiedzieć: "odzyskaliśmy tereny, o które nam chodziło od 2014 r." - ocenia płk Maciej Matysiak.
"Wyzwolenie republik zamiast dużego kotła"
W podobnym tonie wypowiada się gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jego zdaniem Rosjanie na południe od Iziumia, także w rejonie Barwinkowa, chcą zablokować możliwość ofensywnych działań wojsk ukraińskich. A wszystko po to, żeby skupić się na zdobyciu obwodów ługańskiego i donieckiego.
- Z punktu widzenia Rosji, chce ona zrealizować w najbliższym czasie dwa zadania. Pierwsze, do którego się szykuje i ma duże szanse je osiągnąć, to zajęcie całego obwodu ługańskiego. Czyli chce wykonać mniejsze okrążenie, rezygnując z wzięcia w kleszcze Ukraińców w tzw. kotle donbaskim. Zdobycie republik ługańskiej może być ich pierwszym politycznym celem, który w Rosji będą przedstawiać jako sukces - mówi nam gen. Stanisław Koziej.
W jego opinii, to dlatego Rosjanie obecnie koncentrują się na zajęciu całego obwodu ługańskiego czyli m.in. strategicznych miejscowości: Siewierodoniecka i Łysyczańska.
- Zajęcie Popasnej było dla nich punktem wyjścia do opanowania całej republiki ługańskiej. Nie sądzę, żeby chcieli pójść dalej w głąb Ukrainy, na zachód. Będą również chcieli wyprowadzać uderzenia z rejonu Izium. Także na południu, bardziej z rejonu Doniecka na Słowiańsk, Kramatorsk. Wszystko dla "wyzwolenia" republiki donieckiej – dodaje gen. Koziej.
Zdaniem byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, podczas walk w rejonie Barwinkowa, kluczowa może być topografia terenu.
- Rosjanie mają problem z forsowaniem rzek w tamtym rejonie. Dodatkowo Ukraińcy mają dobre rozpoznanie taktyczne, wykorzystują drony przez co artyleria dostaje precyzyjne namiary do ostrzału - uważa Koziej.
Z kolei płk Maciej Matysiak zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt.
- Rosja pcha się z uporem maniaka na kierunkach natarcia. Prą powoli, efekty widać m.in. na odcinku ługańskim, gdzie bombardują i ostrzeliwują, przez co systematycznie się przesuwają. Widać, że Ukraińcom brakuje obrony przeciwlotniczej i oddziaływania z powietrza. Być może Amerykanie powinni przekazać starsze samoloty A-10, tak by Ukraińcy mogli Rosjan "przeorać" i trafiać w zgrupowania wojsk - kończy płk Maciej Matysiak, były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
napisz do autora: sruszkiewicz@grupawp.pl