Rosja ponownie uderzy na Kijów? "Będzie awantura z wojskowymi na Kremlu"
Po tym, jak rosyjska operacja w Donbasie napotyka coraz większy opór ukraińskiej armii, mówi się o tym, że Rosjanie mogliby zdecydować się na ponowne uderzenie na Kijów. Miałoby o tym świadczyć m.in. gromadzenie rosyjskich sił, które rzekomo ruszyłyby na stolicę Ukrainy od północnej strony. Według ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, decyzja o ponownym ataku na Kijów może wynikać z "nieobliczalności Putina". - Wojskowi zrobią mu awanturę na Kremlu - przewidują nasi rozmówcy.
20.05.2022 06:06
W ostatnich dniach stolica Ukrainy wróciła praktycznie do normalnego życia. Z ulic zniknęły zapory przeciwczołgowe i pojawiły uliczne korki. Na stacjach benzynowych ustawiły się kolejki kierowców po paliwo.
Od niedzieli 15 maja została skrócona godzina policyjna i trwa od godziny 23 do godz. 5. Otwiera się coraz więcej urzędów, banków, sklepów, centrów handlowych, kin, bibliotek i teatrów.
Po tym, jak działania wojenne przeniosły się w większości na stałe do Donbasu, Kijów odetchnął z ulgą.
Kijów ma się czego obawiać? Wojskowi mówią o ruchach wojsk
Jednak wśród analityków wojskowych, ale także wśród przedstawicieli ukraińskiego rządu, nadal obecne są głosy, że Rosja nie zrezygnowała z drugiego uderzenia na Kijów. Rozbieżność panuje natomiast co do terminu, w którym mogłoby to nastąpić. Z jednej strony mówi się, że jest to okres kilku miesięcy, a nawet roku. Z drugiej - przedstawiane są sygnały, że znacznie szybciej. Miałaby o tym świadczyć mobilizacja po stronie rosyjskiej 1. Armii Pancernej, oddziałów 20. Armii, a także 2. Armii, które obecnie uzupełniają straty. Dla żołnierzy zmierzających na Kijów miałby być ściągany sprzęt z całej Rosji.
- Rosjanie wyprowadzili część wojsk z terytorium Ukrainy, ale nie po to, by uciekać, chować się, ale po to, by odtwarzać zdolność bojową. W rejonie Kurska i Briańska odtwarzają zdolność bojową dwie armie, które zostały mocno poturbowane przez armię ukraińską. Rosjanie odtwarzają te zdolności po to, żeby te armie wykorzystać później do działań przeciwko Ukrainie. Pytanie, w jaki sposób. Czy będą pogłębiali obronę i bronili za wszelką cenę terytorium, które już opanowali, czy jednak (...) będą chcieli ponownie uderzyć na Kijów i zdobyć to miasto - mówił w programie "Newsroom" WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
- Trzy armie to potężna siła. Jednak w przypadku uderzenia na Kijów, Rosjanie musieliby zmienić taktykę. Mają już za sobą rozpoznanie walką, które nie przyniosło spodziewanych efektów. W pierwszym natarciu popełnili błędy, więc koncepcja ewentualnego drugiego ataku na Kijów musiałaby być inna. Jaka? Tego nie wiemy, bowiem decyzji ws. natarcia na stolicę Ukrainy spodziewałbym się bardziej po Putinie, a nie po wojskowych. Prezydent Rosji ma swoje polityczne cele i może wymagać od generalicji wykonania jego decyzji - mówi Wirtualnej Polsce dr Maciej Milczanowski, były żołnierz i uczestnik misji ONZ, a obecnie ekspert ds. obronności z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Jak przypomina, Putin od początku wojny wtrącał się w dowodzenie armii rosyjskiej i podejmował za wojskowych decyzje już na poziomie taktycznym.
- To taki typ przywódcy, któremu się wydaje, że wszystko wie, a równocześnie wszyscy go oszukują. Dowodzenie grupami batalionowymi przez Kreml było czymś absurdalnym. Dochodziło do ostrzału grup taktycznych, a tylko "dowódca w polu" rozumie sytuację i może dowodzić. Dlatego takie "wirtualne" dowodzenie przez Putina i jego współpracowników z Kremla jest dla Rosji szkodliwe i może skutkować decyzją o drugim natarciu na Kijów - dodaje dr Maciej Milczanowski.
Drugie uderzenie na stolicę Ukrainy. "Awantura na Kremlu"
W podobnym tonie wypowiada się gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, ekspert Business Centre Club.
- Na tym etapie wojny, z punktu wojskowo-operacyjnego jest to mało prawdopodobne. Patrząc na obecną sytuację w Donbasie i południowym froncie, to tam teraz są skupione rosyjskie siły. I tam przerzucili jednostki spod Kijowa. Ponowne natarcie na Kijów zakończyłoby się kolejnym niepowodzeniem. I jej autorami nie byliby wojskowi, ale Putin. Jego niespełniona duma i chęć pozyskania przez Moskwę stolicy Ukrainy. Na Kremlu doszłoby do awantury, żeby przeprowadzić ponowne uderzenie na Kijów. Awantura między dowództwem rosyjskiej armii a Putinem i jego "dworem" - uważa gen. Leon Komornicki.
Zobacz także
Jego zdaniem, obecnym i głównym celem Rosji jest teraz odcięcie Ukrainy od surowców, poprzez zdobycie Donbasu, zablokowanie dostępu do Morza Czarnego i Azowskiego oraz ewentualne powołanie samozwańczej republiki w Chersoniu.
- Putin chce maksymalnie osłabić Ukrainę z punktu widzenia obronnego i gospodarczego. Tym samym chce stworzyć państwo kadłubowe. Nie można wykluczyć ponownego uderzenia na Kijów, ale dzisiaj byłoby to nieracjonalne. Wygląda to na niespełnioną ambicję Putina. Dla Moskwy Kijów jest symbolem z przeszłości Rusi Kijowskiej. A dla Putina, ta część Ukrainy nie powinna być w ogóle poza Rosją - ocenia gen. Leon Komornicki.
Jednym z argumentów przemawiających za ponownym uderzeniem na Kijów miałaby być powszechna mobilizacja w Rosji. Wówczas tamtejsza armia otrzymałaby wsparcie nawet kilkuset nowych, ale niewyszkolonych, poborowych.
- Putin od wybuchu wojny pokazuje, że nie ma szacunku do munduru. I traktuje żołnierzy jak "mięso armatnie". Wychodzi z założenia, że to walec, który ma rozjechać Ukraińców. Bedzie rzucał na front zapasy sprzętu i poborowych, by ta masa cały czas parła do przodu. Tyle że sprzęt jest już coraz gorszy jakościowy, a nowi żołnierze, nieprzygotowani do szturmu na Kijów - mówi dr Maciej Milczanowski.
Z kolei gen. Leon Komornicki podkreśla, że jakakolwiek ponowna ofensywa Rosjan na stolicę Ukrainy, natknęłaby się na dobrze zorganizowaną obronę. - Te wojska, które tam są, przeszły na stanowiska obronne. Dodatkowo mają wsparcie wojsk obrony terytorialnej. Ta ofensywa by utknęła, a Kijów nie zostałby zdobyty - ocenia gen. Leon Komornicki.
Jednak, co podkreślają nasi rozmówcy, ostatnie słowo w przypadku drugiego uderzenia na Kijów, będzie należeć do Putina.
- Gdyby przegrał po raz drugi bitwę pod Kijowem, nie sądzę, żeby miał martwić się spektakularną porażką. Mówiło się tak po pierwszej, nieudanej ofensywie na stolicę Ukrainy. Mówi się tak o braku rosyjskich postępów w Donbasie. Ale te działania nadal trwają, a Rosja posuwa się krok po kroku w wielu miejscach. Putin na Kremlu już dawno zrobił czystki i otoczył się swoimi, zaufanymi ludźmi, którym jak powie, żeby ruszyć ponownie na Kijów, to wykonają jego rozkaz - uważa dr Maciej Milczanowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski