Bitwa o Donbas. "Rosjanie chcą zamknąć ukraińskie wojska w kotle"
Zajęcie przez Rosjan miejscowości Popasna otworzyło im drogę do kolejnych sukcesów w Donbasie. Od tamtej pory są oni cały czas w natarciu, a Ukraińcy mają duże problemy z zatrzymaniem wroga i mogą zostać otoczeni w okolicach Lisiczańska i Siewierodoniecka. - Mamy w Donbasie niebezpieczny okres przejściowy, w którym to rosyjskie wojska cały czas atakują Ukraińców, nękając ich i próbując przełamywać linie obronne – mówi WP prof. Piotr Grochmalski, dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.
20.05.2022 | aktual.: 20.05.2022 18:14
Do przejęcia kontroli Rosjan nad Popasną doszło dwa tygodnie temu. Miasto - z punktu widzenia strategicznego - to bardzo ważny obszar na wojennej mapie działań w Donbasie. Przebiegała tam linia frontu między Ukraińcami a separatystami. Według Rosjan, Popasna była też bramą do ukraińskiej części Donbasu, która miała im ułatwić okrążenie Siewierodoniecka. I faktycznie, kilkanaście dni później informacje o walkach prowadzonych w tamtym rejonie zdają się to potwierdzać.
Pod Popasną Rosjanie mieli zająć m.in. wieś Toszkiwkę i Komyszuwachę, a ich wojska mają być już tylko ok. 10 km od przedmieść Lisiczańska. Celem Rosjan jest otoczenie sił ukraińskich w okolicach Lisiczańska i Siewierodoniecka. Jeśli by się to udało, w okrążenie może dostać się wówczas ok. 15-20 tys. ukraińskich żołnierzy.
- Nie ulega wątpliwości, że Rosjanie zrezygnowali z większego kotła i dążą do mniejszego okrążenia wojsk ukraińskich na odcinkach Lisiczańsk-Siewierodonieck. To teraz jest cel ich wojskowej operacji w Donbasie. Od czasu zajęcia Popasnej, Rosjanie są cały czas w natarciu, a Ukraińcy mają duże problemy z zatrzymaniem ich – mówi Wirtualnej Polsce prof. Piotr Grochmalski, dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.
Nie ma złudzeń. "To Rosjanie atakują w Donbasie"
Zdaniem eksperta w Donbasie mamy obecnie niebezpieczny okres przejściowy, w którym Ukraina uzyskała już część uzbrojenia z Zachodu. Choć zmniejsza ono dysproporcję siły ognia, nie umożliwia skutecznego przełamania i rozpoczęcia kontrofensywy.
- To Rosjanie atakują w Donbasie. Co prawda posuwają się do przodu powoli, ale systematycznie, niszcząc infrastrukturę obronną. Atak formacji wojskowych poprzedzony jest ostrym ostrzałem artyleryjskim, ewentualnie wsparty z powietrza. Do tego zmienili taktykę: jak nie udaje im się przełamać ukraińskiej obrony, to zostawiają ten teren i przechodzą na inny odcinek. Testują, sprawdzają i nękają ukraińskie wojska, szukając słabych punktów – uważa prof. Piotr Grochmalski.
Zdaniem eksperta, ważnym elementem przemawiającym na korzyść Rosjan w Donbasie jest liczebność wrogich wojsk w tamtym rejonie.
- Szacuje się, że na tym odcinku w Donbasie zgrupowali obecnie ok. 40 batalionowych grup taktycznych (BTG), czyli formacji bojowych liczących od 600 do 1000 żołnierzy, wyposażonych we własną artylerię, obronę przeciwlotniczą i logistykę. Z kolei w całej operacji w Donbasie uczestniczy ok. 90 takich grup. A to nie koniec, bo następne są w gotowości bojowej, czekają po stronie rosyjskiej pod granicą z Ukrainą. Jeśli uda się okrążyć kilkanaście tysięcy ukraińskich żołnierzy, będzie to ogromny cios w tamtejszą armię. Tam walczą jedne z lepszych, doborowych jednostek – ujawnia prof. Grochmalski.
Według informacji przekazanych w czwartek przez szefa obwodu Ługańskiego Serhija Hajdaja, podczas rosyjskiego ostrzału w Siewierdoniecku co najmniej 12 osób zginęło, a ponad 40 zostało rannych. Jak dodał, wojska rosyjskie na tym terenie używają ciężkiej broni.
Rosjanie strzelają, Ukraińcy się szkolą
W opinii eksperta to właśnie używanie wspomnianej "ciężkiej broni" przez Rosjan daje im przewagę.
- Choć większość walk toczy się na terenach, które były dobrze przygotowane do obrony, to ciągłe nękanie miażdżącą przewagą, którą Rosjanie mieli jeśli chodzi o systemy artyleryjskie, przynosi im systematyczne efekty. Ukraińcy starają się zmniejszać straty po swojej stronie dzięki haubicom dostarczonym przez USA, Kanadę i Australię. Ale żeby móc je obsłużyć, trzeba najpierw przynajmniej częściowego przeszkolenia. A do obsługi tego sprzętu potrzebnych jest 7 osób. To wymaga czasu – ocenia prof. Grochmalski z Akademii Sztuki Wojennej.
Jak dodaje, kluczem jest amunicja dostarczana do armatohaubic. - Najbardziej skuteczna jest amunicja z tzw. dopalaczem rakietowym, która jest bardzo celna, rażąca w granicach 40 kilometrów. Czy Ukraińcy jeszcze ją dostają – tego nie wiemy. Dodatkowo, to właśnie w trakcie wojny w Ukrainie trwa dostosowywanie ukraińskiej armii pod standardy NATO-wskie. I dalsze losy, także sytuacji w Donbasie, będą zależeć od dostaw broni z Zachodu i szybkości jej wdrożenia - zaznacza.
- Ukraińskiej armii powoli kończą się rezerwy amunicji, używanej w dużym stopniu do sprzętu poradzieckiego. To od postawy USA i Zachodu będzie zależeć, czy i jak długo Ukraina będzie się w stanie bronić, czy może przejdzie do ofensywy i pokona Rosję - kończy nasz rozmówca.
Czytaj też:
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski