Biskup nią poniewierał, mąż życzył jej śmierci. Dlaczego życie Aldony Anny zamieniło się w koszmar?
Aldona Anna budziła politowanie dworzan, oczekujących narodzin królewicza, i wstręt księży, widzących w niej frywolną utracjuszkę. Nie szanował jej papież. A mąż? Po dziesięciu latach małżeństwa chyba tylko życzył jej śmierci.
Jadwiga Bolesławówna - potężna i powszechnie szanowana małżonka Władysława Łokietka - o synowej nie miała chyba nic dobrego do powiedzenia. Nie wiadomo, czy w czambuł potępiała cały związek jedynego męskiego potomka. Na pewno jednak nie wierzyła, że świeżo ochrzczona, frywolna i beztroska Aldona Anna ma zadatki na przyszłą królową.
Małżeństwo polskiego następcy tronu Kazimierza i córki litewskiego księcia Giedymina, zawarte w roku 1325, okazało się politycznym niewypałem. Sojusz, który umacniało, nie przyniósł Polsce żadnych korzyści, a zarazem sprowadził na kraj oraz dynastię nieprzerwaną falę oskarżeń, insynuacji i ataków ze strony sąsiadów. Jakby tego było mało, Aldona Anna, mimo upływających lat, nie urodziła mężowi żadnego syna.
To na niej - jak wierzyli poddani i teściowie - ciążył obowiązek przedłużenia monarszego rodu. Żona królewicza nie była jednak władna sprostać najważniejszemu zadaniu, co stawiało pod znakiem zapytania pozycję i przyszłość Litwinki.
Ostatnie ogniwo
Nieufność względem Aldony Anny była tym silniejsza, im słabsze okazywało się zdrowie wciąż bardzo młodego królewicza. Kazimierz, który w przyszłości zyska przydomek Wielkiego, w chwili ślubu liczył sobie piętnaście lat, z pozoru nie było więc powodu, by już teraz obawiać się o to, czy doczeka się męskiego potomstwa. Wszystko zmieniło się, gdy w 1327 roku następcę tronu powaliła ciężka choroba.
Sytuacja młodego Piasta była krytyczna. Zrozpaczona matka królewicza, Jadwiga Bolesławówna, błagała o modlitewne wsparcie samego papieża, a zarazem powierzyła syna szczególnej pieczy świętego Ludwika. To był już jej ostatni żyjący syn. Najstarszy brat Kazimierza, Stefan, umarł jako sześciolatek, w roku 1306. Drugi z gromadki Władysław odszedł do wieczności jako bobas, w 1312 roku. Najmłodszy Kazimierz stanowił ostatnie ogniwo dynastii. Bez niego cały wysiłek włożony w zjednoczenie kraju i w odbudowę instytucji królestwa poszedłby na marne.
O reakcji Aldony Anny na chorobę męża nic nie wiemy. Dziewczyna musiała jednak być przerażona. Gdyby Kazimierz umarł, to właśnie na nią zrzucono by winę za upadek rodu panującego. Królewicz zdołał dojść do siebie. Co innego Aldona Anna. Teraz szybkie przedłużenie dynastii uznawano za rzecz absolutnie nieodzowną i niecierpiącą zwłoki. Litwinka tymczasem rodziła... tylko córki.
Królowa jest jedna
Pozycja Aldony Anny była wątła. O tym, jak mało ją szanowano, przekonała się boleśnie i publicznie w roku 1333 roku. Wczesną wiosną zmarł król Polski Władysław Łokietek. Natychmiast zaczęto czynić przymiarki do nowej koronacji. Nikt nie kwestionował praw 23-letniego Kazimierza do korony i tronu. Prawa Aldony Anny to był jednak temat zupełnie odrębny.
Królowa wdowa, Jadwiga, otwarcie ogłosiła, że sprzeciwia się wyniesieniu synowej do monarszej rangi. "Według prawa dziać się tak nie powinno, ponieważ żyję ja, prawdziwa królowa koronowana. Dlatego za mojego życia drugiej nie należy koronować w tym samym królestwie" - argumentowała.
Zdaniem wybitnego mediewisty, Janusza Bieniaka, opór Jadwigi dowodzi, że za czasów Łokietka polskie obyczaje związane z władzą królewską wciąż się kształtowały. Po niemal dwustu latach rozbicia dzielnicowego nie pamiętano już, jak należy postępować po śmierci króla i jak godzić stanowiska królowej-matki oraz królowej-małżonki. W zaistniałym chaosie Jadwiga mogła twierdzić, że przysługują jej takie same prawa jak mężowi. A więc także wyłączne prawo do korony, tak długo jak żyje.
W rzeczywistości sprawa była bardziej zagmatwana. Pamiętajmy, że Jadwiga znała wzorce zagraniczne. Była kobietą światową i musiała wiedzieć, jak obecność matek oraz żon królewskich godzą Niemcy czy Węgrzy. Jeśli mimo to zaprotestowała przeciwko koronacji Aldony Anny, to widocznie znaczenie kluczowe miały nie obyczaje czy osobiste ambicje, ale raczej - niechęć wobec kobiety przewidywanej na nową władczynię.
Wzgarda papieża, bezczelność biskupa
Opór Jadwigi udało się złamać, a małżonka Kazimierza została 25 kwietnia 1333 roku koronowana na królową. Konflikt odbił się jednak szerokim echem w kraju oraz za granicą. Już na stałe zaciążył na wizerunku Aldony Anny.
Nowa królowa budziła politowanie dworzan, z coraz mniejszą nadzieją wyczekujących narodzin królewicza, i wstręt księży, widzących w niej frywolną utracjuszkę, rozkochaną w zabawach i niezdolną do wypełniania monarszych obowiązków. Nie szanował jej nawet papież, Jan XXII. Gdy w 1334 roku wysłał do Polski swojego legata, zwyczajowo poinformował o tym miejscową królową. List wysłał jednak wyłącznie do starej Jadwigi, "zapominając", że aktualną małżonką władcy jest Aldona Anna.
Jeśli żona Kazimierza nie cieszyła się respektem w kurii, to co dopiero w kraju. Bezsilność monarchini w 1337 roku ostatecznie obnażył biskup Krakowa, Jan Grot. Pod nieobecność monarchy nakazał on gwardzistom wtargnięcie na Wawel w celu uwolnienia z kazamatów swojego człowieka, osadzonego za bliżej nieokreślone przestępstwo.
Włamanie do rezydencji stanowiło ciężką obrazę nawet nie tyle króla, co przede wszystkim królowej. Bo akurat Aldona Anna znajdowała się na Wawelu, a jej protesty i napomnienia zwyczajnie zignorowano. Żołnierze minęli królową, jakby w ogóle nie uznawali jej władzy, włamali się do zamkowej wieży i opuścili wzgórze razem z więźniem, za nic mając majestat monarchini.
Życzenie śmierci
Prestiż Aldony Anny znalazł się w rynsztoku. Ostatni cios zaś wymierzył jej już sam Kazimierz. Prawdopodobnie pod koniec lat 30. XIV wieku król zawarł pakt o dziedziczeniu ze swoją siostrą - królową węgierską, Elżbietą Łokietkówną.
Niewystarczająca płodność Aldony Anny stała się tematem międzynarodowych rokowań. Publicznie roztrząsano kwestię niezdolności królowej do powicia syna. Władczyni najadła się wstydu, a Kazimierz oficjalnie... wydziedziczył urodzone przez nią córki. Zdecydował, że jeśli sam umrze, nie doczekawszy się syna, to polski tron przejdzie w ręce męża Elżbiety, króla węgierskiego Karola Roberta.
Jedyną nadzieją dla dynastii i dla samego króla zdawała się... szybka śmierć królowej. Tylko po jej odejściu Kazimierz mógł liczyć na to, że zwiąże się z partnerką, która przyniesienie krajowi następcę tronu. Aldonie Annie życzono wszystko najgorszego. I w 1339 roku te życzenia się spełniły.
Strasznym losem z tego świata zeszła
Co konkretnie nastąpiło? Nie wiadomo. To mógł być wypadek, w którym ciało zostało sponiewierane niczym szmaciana lalka chwycona w zęby przez psa. To mogła też być ciężka choroba, z powodu której członki pokryły się ropą i śluzem, nim kobieta wydała z siebie ostatnie tchnienie.
Jakkolwiek było, śmierć królowej w wieku niewiele ponad dwudziestu pięciu lat wzbudziła powszechny szok. "Ponieważ nadmiernie używała życia, dlatego też dość znamiennym i strasznym losem z tego świata zeszła" - podkreślał związany z krakowskim dworem dominikanin o imieniu Traska. Choć nie można wykluczyć, że tylko podkoloryzował informacje o zgonie Aldony Anny, by podkreślić, jak bardzo nieudaną i grzeszną była królową...
Fascynująca historia Aldony Anny i innych partnerek Kazimierza Wielkiego w książce Kamila Janickiego pt. "Damy polskiego imperium". Kliknij i kup w księgarni wydawcy.
Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie prawie 150 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Żelaznych dam”, "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji" i "Dam ze skazą". W listopadzie 2017 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Damy polskiego imperium".
Zainteresował Cię ten artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o tym jak doszło do małżeństwa między polskim królewiczem i poganką z Litwy.