Biskup: "Lewicowe układanki, czyli koalicja bez koalicji" (Opinia)
Wszystkie dawne urazy poszły w niepamięć i mamy przed wyborami jedną listę na lewicy. Trójpartyjna koalicja już na starcie boryka się jednak z problemami. I nie chodzi tylko o tworzenie list wyborczych, bo to z natury rzeczy w koalicjach jest procesem trudnym, a bywa, że i bolesnym. Kłopot również w tym, że jest to koalicja faktyczna, a nie formalna, czyli niestartująca jako koalicyjny komitet wyborczy. Pierwsze tego reperkusje widzimy już w postaci problemów z nazwą ugrupowania.
Sojusz Lewicy Demokratycznej nauczył się na błędach z poprzedniej kampanii i słusznie zadecydował, namawiając do tego koalicyjnych partnerów, aby startować jako komitet wyborczy partii, a nie koalicyjny. Dzięki temu do wejścia do parlamentu wystarczy pięć procent ważnych głosów wyborców. A nie osiem, jak to by było przy starcie jako koalicja.
Przypomnijmy, że w 2015 roku Sojuszowi zabrakło do koalicyjnego progu niewiele. Wtedy Zjednoczona Lewica, czyli SLD, Twój Ruch, Polska Partia Socjalistyczna, Unia Pracy i Zieloni, otrzymała 1 147 102 głosy, czyli 7,55 procent głosów ważnych. Zabrakło zatem tylko 0,45 procenta, czyli 68 404 głosów. A do przekroczenia pięcioprocentowego progu wystarczyłoby już niewiele ponad 760 tysięcy głosów.
Decyzja zatem ze wszech miar słuszna, ale kłopotliwa. W ostatnich dniach obserwujemy pierwsze z tych kłopotów, które związane są z nazwą. Komitet wyborczy partii politycznej może bowiem posługiwać się oprócz nazwy także skrótem, czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej lub SLD. Zgłoszenie nazwy "Lewica" spowodowało protesty innego ugrupowania mającego w nazwie to słowo (pamiętajmy, że partii politycznych w Polsce zarejestrowanych jest w tej chwili 88, w tym Polska Lewica) i sąd w tej chwili zażądał zmiany. Nazwa komitetu wyborczego jest jednym z bardziej istotnych elementów komunikacji wyborczej.
Nazwa będzie bowiem umieszczona na wszystkich materiałach wyborczych, posługiwać się nią będą politycy i dziennikarze w programach informacyjnych, będzie skandowana na wiecach wyborczych. Ważne jest zatem, żeby była łatwa do zapamiętania i wryła się w pamięć wyborców. Oni bowiem przy urnach będą szukali jej na kartach do głosowania. "Lewica" była więc nazwą dobrą. Stosowanie nazwy samego SLD, przy nieprzychylnej decyzji sądu, sprawi trochę trudności.
Zobacz także: Burza wokół Marka Kuchcińskiego. Marszałek w ogniu krytyki liderki Platformy
Po pierwsze w komunikowaniu. Można to próbować obejść, traktując nazwę "Lewica" jako część hasła wyborczego, ale i tak koniec końców trzeba będzie wzywać do głosowania na listę o określonym numerze. I na karcie do głosowania będzie to lista Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a nie "Lewicy". Po drugie dla innych podmiotów tej koalicji, czyli Wiosny i Razem, będzie to wyborczym wchłonięciem przez jednego z partnerów koalicyjnych, bo działacze tych ugrupowań będą de facto startować z listy SLD. Czyli tutaj wygranym będzie, podobnie jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Włodzimierz Czarzasty i jego partia. Po trzecie sprawa subwencji.
Pozostałe partie bez zbytniego podobno żalu, zgodziły się, że ewentualna subwencja przypadnie SLD. Bo też tak formalnie musi być i to Sojusz będzie beneficjentem finansowym przekroczenia progu. Ale nie pomoże to na pewno w budowaniu struktur Wiośnie i Razem. Na tym tle mogą się w przyszłości rodzić niesnaski i spory wewnątrz Lewicy. Chyba że ta nieformalna koalicja po prostu stworzy jedną i spójną partię polityczną. Można sobie nawet wyobrazić jej nazwę: Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Widać więc jasno, że trochę z konieczności, a trochę z przypadku, największym wygranym tej sytuacji jest na razie SLD i jego szef. Brak doświadczenia innych partnerów koalicyjnych, w tym w szczególności Wiosny, która traci poparcie zbyt często zmieniając swoją ofertę polityczną, jest charakterystyczny dla młodych, jednosezonowych partii na polskiej scenie politycznej. Będziemy zatem mieli do czynienia z koalicją w ramach i na listach Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ale w końcu słowo "sojusz" również jest synonimem koalicji.
Bartłomiej Biskup