"Bild" komentuje wizytę Scholza. "Każdy kto widział Irpień, nie powinien się wahać"
To ważne, że "kanclerz wreszcie odwiedził Ukrainę! Dla niego, dla Niemiec, dla Ukrainy" - komentuje w piątek dziennik "Bild". Zdaniem dziennika "każdy, kto widział Irpień, nie powinien się już wahać, jeśli chodzi o dostarczanie broni". Z kolei "Scholz już dziś powinien nadać transportom broni najwyższy priorytet i dostarczyć wszystko, co możemy".
"Kanclerz wydawał się wstrząśnięty i szczerze dotknięty zniszczeniami z rąk rosyjskich żołnierzy, jakie zobaczył w Irpieniu pod Kijowem" - zauważa w swoim tekście zastępca redaktora naczelnego gazety Paul Ronzheimer, który jest także korespondentem wojennym w Ukrainie.
Wizyta Scholza z Macronem i Draghim to "właściwy symbol". Ale "nawet po tej wizycie jedno jest pewne: nadal brakuje działań!" - podkreśla Ronzheimer.
Perspektywa UE dla Ukrainy to krok we właściwym kierunku, ale "każdy, kto widział Irpień, nie powinien się już wahać, jeśli chodzi o dostarczanie broni. Wizycie Scholza w zbombardowanym mieście towarzyszy również zobowiązanie, że zrobi wszystko, ale to naprawdę wszystko, by zatrzymać rosyjskich żołnierzy na wschodzie i zapobiec kolejnym Irpieniom i Buczom".
"Jeśli Scholz podchodzi do tego poważnie, to już dziś nada transportom broni najwyższy priorytet - i dostarczy wszystko, co możemy" - podkreśla autor komentarza.
"Zgniły pokój z Putinem"
Za kulisami kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Włoch Mario Draghi naciskają na Ukrainę, by poszła na ustępstwa wobec Moskwy; chcą rozwiązania pokojowego, które dla Zachodu będzie najbardziej opłacalne. Dla prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego ich wizyta w Kijowie może okazać się wstępem do koszmaru - komentuje dziennik "Die Welt".
To była ważna wizyta. Podróż trzech przywódców (krajów) UE - kanclerza Niemiec Olafa Scholza, prezydenta Francji Emmanuela Macrona i szefa rządu Włoch Mario Draghiego - była spotkaniem pełnym ciepłych słów. Wszyscy trzej politycy (ogłosili, że) popierają dążenie Ukrainy do przystąpienia do UE" - pisze publicysta gazety Christoph B. Schiltz i dodaje, że "takie zobowiązanie nikogo nic nie kosztuje".