Bilans utonięć rośnie. "To nie woda jest niebezpieczna"

Żyjemy historią dzieci, które utonęły w Darłówku. Wielu obwinia rodziców albo ratowników. Odpowiedź na pytanie, dlaczego w Polsce jest tak dużo tragedii w wodzie, może być inna. Członek zarządu WOPR w Krakowie w rozmowie z WP mówi o braku edukacji w kierunku samoratownictwa.

Bilans utonięć rośnie. "To nie woda jest niebezpieczna"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Anna Kozińska

21.08.2018 | aktual.: 21.08.2018 17:11

W lipcu w Polsce utonęło 75 osób, a w sierpniu 88 - wynika z policyjnych danych. - Polska jest jednym z krajów europejskich, które niechlubnie wybijają się w statystykach. Rok rocznie notuje się 400-500 utonięć. To niebotyczna liczba - mówi w rozmowie z WP Piotr Jabłoński, członek zarządu Krakowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Zwraca uwagę, że edukacja szkolna bądź przedszkolna w ogóle nie przewiduje takich tematów jak ratownictwo wodne, w tym bardzo ważnego działu, jakim jest samoratownictwo. - To temat niestandardowy, bo trudno jest realizować go w warunkach szkolnych. W trybie nauki pływania też nie ma możliwości, żeby przeprowadzić zajęcia na basenie, bo nie ma na to czasu. Najważniejsze dla młodych osób jest złapanie techniki - tłumaczy.

Lepiej sytuacja wygląda na kolejnym etapie edukacji. Jak twierdzi Jabłoński, uniwersytety, które mają dostęp do basenów i prowadzą zajęcia z wf-u na basenie, starają się wpleść chociaż jedną lekcję z ratownictwa bądź samoratownictwa. Nie wszystkie dążą jednak, by takie zajęcia prowadzić. Skupiają się na nauce pływania.

Przedstawiciel WOPR zaznacza w rozmowie z nami, że mimo braku zajęć dotyczących ratownictwa na basenie, informacje na ten temat powinny być przekazywane na każdym etapie edukacji. - Żeby się mogły utrwalić. Są niezbędne - ocenia.

Dodaje, że dyrektorzy przedszkoli i szkół zapraszają WOPR na prelekcje. - Staramy się być dyspozycyjni. Zajęcia - z pierwszej pomocy czy bezpieczeństwa nad wodą - prowadzimy bezpłatnie - mówi. I przyznaje, że ratownicy są entuzjastami edukacji, bo bez niej "jeśli nie zauważą wcześniej, że człowiek tonie, nie mają szansy zdążyć z pomocą".

Poniżej policyjna statystyka dotycząca utonięć w Polsce:

Obraz
© Policja

Szkoła pływania równa się bezpieczeństwo w wodzie

Dla porównania, w lipcu w Szwecji odnotowano 35 przypadków utonięć. Bilans wzrósł trzykrotnie, biorąc pod uwagę analogiczny miesiąc w 2017 roku. Mimo wzrostu, i tak Polska wypada znacznie gorzej.

W ramach Szwedzkiego Towarzystwa Ratowników działa szkoła pływania. Jak zaznaczają jej przedstawiciele, uczniowie nie uczą się tylko tego, jak pływać, ale też, jak zachować bezpieczeństwo w wodzie. Stowarzyszenie podkreśla, że "niebezpieczna jest niewiedza, a nie woda".

Szkoła stara się stworzyć warunki, które oddawałyby by te w razie wypadku. Jak podkreśla, w takich sytuacjach dzieci nie mają strojów strażackich, dlatego w szkole się ich nie używa. Uczniowie uczą się, jak pomóc sobie i osobie, która znajduje się w niebezpieczeństwie w wodzie. Zdobywają umiejętność rzucania koła ratunkowego czy powiadomienia pomocy.

Dowiadują się, że powinny pływać blisko plaży, w obecności osoby dorosłej. Że nie wolno im skakać i nurkować w nieznanym akwenie i popychać innych do wody. Że nie mogą pływać pod pomostami i trampolinami. Że powinny unikać silnego słońca. Że mają informować o tym, gdzie się oddalają i za jaki czas wrócą. Że nie wolno im bawić się sprzętem ratującym życie. Uczniowie wiedzą też, co znaczy tak zwana "przedłużona ręka". To jakaś rzecz - kij, deska, koło ratunkowe - które oddzielają ratującego człowieka od tego, który jest w niebezpieczeństwie. Bez nich osoba topiąca się może pociągnąć drugą na dno.

Co więcej, to szkoła nie tylko dla dzieci, ale też rodziców. A nauka bezpieczeństwa nie dotyczy jedynie bezpieczeństwa w lecie, kiedy ciągnie nas do wody. Szkoła uczy też, jak zachować się na lodzie.

"Niewchodzenie dzieci na lód bez opieki powinno być oczywistością. Jednak każdego roku widzimy, jak bawią się na nim, rzucają kamieniami i skaczą. Takie zagrażające życiu zachowania często kończą się katastrofą. Z dzieckiem powinna być przynajmniej jedna osoba dorosła. Powinno mieć na sobie kamizelkę ratunkową, która przekręci odpowiednio nieprzytomną osobę, tak, że twarz będzie znajdować się nad wodą" - to tylko niektóre z zaleceń.

Inne to: założenie kolców na nogi czy wchodzenie na lód o minimalnej grubości 10 cm. Część pokrywa się z tymi dotyczącymi zachowania nad wodą. To wciąż nie wszystko. Szkoła zapewnia też edukację w kierunku zachowania się na łódce.

Uczęszczanie na zajęcia w ramach szkoły szwedzkiego Towarzystwa Ratowników oczywiście nie jest obowiązkowe. Im więcej takich inicjatyw i chętnych, by brać w nich udział, równiez w Polsce, tym lepiej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
szwecjawoprgopr
Zobacz także
Komentarze (25)