"Biją w nieżyjących - Lecha Kaczyńskiego i Gosiewskiego!"
Źródłem "przecieku" informacji o działaniach operacyjnych ws. afery hazardowej było CBA, a nie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów - wynika z opublikowanego na stronach sejmu projektu sprawozdania z prac komisji, który przygotował szef komisji Mirosław Sekuła (PO). Beata Kempa z PiS stwierdziła, że wnioski końcowe "biją" w nieżyjących: prezydenta Lecha Kaczyńskiego i byłego wiceszefa PiS Przemysława Gosiewskiego.
14.07.2010 | aktual.: 14.07.2010 19:07
Kempa pytała szefa komisji gdzie są dowody, na to, co pisze. - To jest skandaliczny poziom - dodała. Rozmowy b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego z przedstawicielami branży hazardowej były niezgodne ze standardem wykonywania mandatu poselskiego - tak wynika z projektu sprawozdania. Hazardowa komisja śledcza nie znalazła dowodów na to, że 24 sierpnia 2009 r. w restauracji "Pędzący Królik" doszło do przecieku ws. Totalizatora Sportowego, a były szef CBA Mariusz Kamiński swoimi działaniami związanymi z tzw. aferą hazardową chciał zdyskredytować premiera Donalda Tuska dodał Sekuła.
Szef komisji napisał w projekcie swojego raportu, że nie ma jednoznacznych podstaw do tego, by formułować wnioski o popełnieniu przestępstwa w toku procesu legislacyjnego dot. ustawy hazardowej.
"Komisja ustaliła, że źródłem "przecieku" informacji o prowadzonych działaniach operacyjnych było w istocie CBA, a nie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Zaprezentowana przed Komisją przez Mariusza Kamińskiego (b. szefa CBA - PAP) teoria "przecieku" nie została poparta żadną konkretną wiedzą, faktami lub materiałem dowodowym" - czytamy w projekcie.
Z dokumentu wynika też, że komisja nie ma dowodów potwierdzających tezę, że podczas spotkania premiera z ówczesnym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim w dniu 19 sierpnia 2009 r., zostały wydane dyspozycje dotyczące ukrycia tzw. afery hazardowej przed opinią publiczną "poprzez po pierwsze, wycofanie z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego Magdaleny Sobiesiak, po drugie sprostowanie treści pisma Ministerstwa Sportu z dnia 30 czerwca 2009 r. i po trzecie, przedstawienie szefowi CBA zarzutów celem odwołania go z zajmowanego stanowiska i usunięcia w ten sposób zagrożenia związanego z jego ewentualnymi dalszymi działaniami".
Zeznający w styczniu br. przed hazardową komisją śledczą Kamiński nie wykluczył, że to premier Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku.
Premier Donald Tusk, zeznając przed komisją w lutym br., oświadczył, że nie był źródłem przecieku o działaniach CBA.
"Schetyna łamał standardy"
Rozmowy b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego z przedstawicielami branży hazardowej były niezgodne ze standardem wykonywania mandatu poselskiego - wynika z projektu sprawozdania z prac hazardowej komisji śledczej, który przygotował jej szef Mirosław Sekuła (PO).
"Jedyną okolicznością usprawiedliwiającą kontakty posła Zbigniewa Chlebowskiego z przedstawicielem branży hazardowej może być brak jasnych regulacji w tym zakresie, co w przypadku posła z tak wielkim doświadczeniem i pozycją polityczną jest niewystarczające" - czytamy w projekcie sprawozdania.
Chlebowski wymieniany jest w materiałach CBA, które w sierpniu 2009 r. ówczesny szef Biura Mariusz Kamiński przedstawił premierowi Donaldowi Tuskowi. Dokumenty wskazują na jego udział w nielegalnych działaniach w trakcie prac nad zmianami w ustawie hazardowej i jego "dyspozycyjność" wobec lobby hazardowego.
Według materiałów CBA lobowanie miało dotyczyć wykreślenia z projektu noweli ustawy hazardowej zapisów o dopłatach do gier na automatach, na czym budżet państwa mógł stracić ok. 500 mln złotych rocznie. Dopłaty, które obciążyłyby firmy hazardowe, miały być przeznaczone na inwestycje związane z Euro 2012.
Kulisy całej sprawy ujawniła 1 października zeszłego roku "Rzeczpospolita", która m.in. opublikowała stenogramy z rozmów Chlebowskiego i b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego z biznesmenami z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem i Janem Koskiem. Tego samego dnia Chlebowski zapewnił na konferencji prasowej, że nigdy nie lobbował i nie wymuszał decyzji w sprawie projektu zmian w ustawie hazardowej.
Nazwisko Chlebowskiego jako osoby interesującej się przebiegiem prac nad zmianami w ustawie hazardowej pojawiło się także m.in. w notatce wiceministra finansów Jacka Kapicy ze spotkania z premierem 26 sierpnia 2009 r. Według tej notatki Kapica mówił premierowi, że Chlebowski interesował się m.in. "kształtem projektu ustawy, w tym kwestią dopłat do gier".
PiS i Lewica protestują
Sekuła mówił podczas posiedzenia, że chce, by śledczy w przyszłym tygodniu rozpoczęli prace nad przygotowanym przez niego projektem. Posłowie PiS i Lewicy zaprotestowali przeciwko temu. Beata Kempa (PiS) oceniła, że opracowanie szefa komisji to "wypociny na poziomie dwói z minusem". Opozycja zapowiada przygotowanie własnych propozycji raportu z prac komisji.
- Dotychczasowe prace komisji pozwalają na przejście do następnego etapu, czyli oceny zgromadzonego materiału i wyciąganiu z niego wniosków - argumentował Sekuła. Poprosił posłów o zapoznanie się z jego dokumentem i przygotowanie do niego ewentualnych poprawek.
Zgodnie z ustawą o komisji śledczej to właśnie przewodniczący przygotowuje i przedstawia projekt sprawozdania z sejmowego śledztwa. Posłowie natomiast mogą składać do niego poprawki. Ostateczna wersja przyjmowana jest zwykłą większością głosów w drodze uchwały.
Złożenie projektu raportu zirytowało Kempę. - Jakim prawem napisał pan tezy końcowe tego raportu, skoro nie są zrealizowane jeszcze wszystkie wnioski dowodowe, które zostały złożone. Chyba, że pan zakłada, że wszystkie te wnioski spacyfikuje. Jakim prawem pan przedkłada dość jednoznaczne tezy w sytuacji, kiedy nie spotkaliśmy się jeszcze z prokuratorami (prowadzącymi śledztwo w sprawie tzw. afery hazardowej) i nie wiemy, jaki jest los postępowań karnych w tej sprawie - mówiła.
Kempa pytała też Sekułę, dlaczego nie zorganizował spotkania wszystkich posłów komisji w celu wypracowania wspólnych tez sprawozdania. - Jeśli zamierza pan zamykać prace tej komisji jeszcze przed 30 września, czyli tak jak przewiduje uchwała sejmu, to my będziemy to odbierać jako brutalne tłumienie prac tej komisji - powiedziała.
Jak zaznaczyła przeczytała wnioski końcowe zawarte w projekcie przygotowanym przez Sekułę i uważa, że ich poziom merytoryczny jest skandaliczny. - Ja się nie podpiszę pod takim raportem i będę żądać głosowania imiennego, dlatego, że nie zamierzam narażać się na odpowiedzialność karną, jeśli idzie o tezy, które zostały postawione - mówiła posłanka PiS.
Cytując jedno ze zdań z projektu sprawozdania końcowego podkreśliła, że nie przypomina sobie, by komisja "uznała zeznania ministra Jacka Cichockiego (sekretarza kolegium ds. służb specjalnych) za całkowicie wiarygodne". - Kiedy myśmy to ustalili? I tak samo wszystkie inne tezy. Powiem panu więcej. Ten "manifest polityczny PO" możecie sobie czytać na waszych imprezach, a nie publicznie kazać się nam pod tym podpisywać - zwracała się do Sekuły Kempa.
Propozycja Sekuły nie spodobała się też wiceprzewodniczącemu komisji Bartoszowi Arłukowiczowi (Lewica). Zaznaczył, że wielokrotnie prosił szefa komisji o wstrzymanie się z przygotowaniem sprawozdania do końca prac komisji. - Do czasu wysłuchania wszystkich świadków, a przed panem leżą jeszcze wnioski o wezwanie kolejnych świadków. Do zapoznania się z pełnymi materiałami, a wiemy, że wszystkie materiały jeszcze nie wpłynęły - powiedział Arłukowicz.
- 20 lipca spotkamy się z prokuratorami, żeby omówić wspólne osiągnięcia prac w temacie afery hazardowej. I dzisiaj przedstawia pan sprawozdanie? - pytał poseł Lewicy.
Arłukowicz wymienił szereg pytań, na które sejmowe śledztwo i sprawozdanie z niego powinny odpowiedzieć. - Chcemy wiedzieć, dlaczego 26 sierpnia Ryszard Sobiesiak mówi, że trzeba kupić kartę Play, a wszystkie "abonamenty" trzeba wyrzucić. Pan jednoznacznie stwierdza, przynajmniej w mediach, nie wiem, czy w założeniach do raportu, że żadnego przecieku nie było. O tym właśnie musimy porozmawiać z prokuratorami - mówił Arłukowicz wskazując na jedną z kilku spraw, o których posłowie komisji powinni porozmawiać z prokuratorami.
Sekuła przekonywał, że komisja zebrała wystarczającą liczbę materiałów, aby mógł przedstawić śledczym projekt sprawozdania z jej prac. - Nie powinniśmy w nieskończoność tylko zbierać dokumentów i zbierać zeznań. Powinniśmy również przejść do etapu opracowywania tych materiałów, które zostały zgromadzone. Tylko taka jest intencja przedłożenia przeze mnie projektu sprawozdania. (...) Proszę jedynie, żeby komisja raczyła go rozpatrzyć i żeby dalej nad nim pracować - powiedział.
Sekuła zaznaczył też, że jeśli pojawią się nowe materiały albo przesłuchani będą musieli zostać kolejni świadkowie, praca nad sprawozdaniem będą mogły zostać przerwane. - Zgromadzimy dowody, albo przesłuchamy kolejnych świadków i wtedy tamten materiał będzie podstawą do opracowania poprawek do tego sprawozdania - zaznaczył.
Na zarzuty posłów PiS i Lewicy, że przed sprawozdaniem komisji posłowie powinni spotkać się jeszcze z prokuratorami, Sekuła odpowiedział, że spotkań z nimi było już kilka.
Powiedział też, że przesłuchania kolejnych świadków mogą utrudniać pracę prokuraturze. - Dlatego uważam, że również w zakresie przesłuchiwania kolejnych świadków powinniśmy wykazać pewną powściągliwość, pewną wstrzemięźliwość - podkreślił i przypomniał, że zostało już przesłuchanych ok. 80 osób.
Szef komisji śledczej zwrócił ponadto uwagę, że ustawa o komisji śledczej przewiduje, iż to przewodniczący komisji przygotowuje i przedkłada komisji projekt sprawozdania.
Zaznaczył, że ta sam ustawa mówi, iż członkowie komisji mogą do tego projektu zgłaszać poprawki w formie pisemnej. - Po zgłoszeniu ewentualnych poprawek - jestem przekonany, że one będą - będziemy je omawiać i późnej będziemy je rozstrzygać w drodze głosowania - powiedział.
Podkreślił, że po głosowaniu nad poprawkami i przyjęciu sprawozdania członkowie komisji mają również możliwość dodatkowego wypowiedzenia się w kwestii sprawozdania. Jak zaznaczył, mogą oni bowiem zgłosić zdania odrębne, które zawierać mogą odmienne stanowisko co do całości lub części sprawozdania.
Opozycja zamierza przygotować własne wersje raportów. Kempa zapowiedziała dziennikarzom, że PiS nie będzie zgłaszało poprawek, do przedstawionego przez Sekułę projektu raportu, tylko przygotuje własny dokument podsumowujący sejmowe śledztwo. - Tam się nie da nic poprawić. To jest po prostu poziom poniżej zera bezwzględnego - oceniła posłanka PiS.
Andrzej Dera (PiS) tłumaczył, że będzie to raport opisujący aferę hazardową oczyma opozycji. - Czy uda nam się to wspólnie z panem Arłukowiczem to zrobić, czy oddzielnie tego nie wiem, ale będzie to na pewno spojrzenie opozycji na aferę hazardową - mówił dziennikarzom.
Jednak Arłukowicz nie wypowiada się jednoznacznie co do przygotowywania wspólnego opracowania wraz z PiS. - Przedstawię tezy do raportu, ale oczywiste jest to, że należy zakończyć wcześniej cała procedurę - zapowiedział poseł Lewicy. Pytany, czy będzie przedstawiał swoją wersję, czy nie wyklucza współpracy z PiS odparł: "będę przedstawiał rzetelną wersję".
O tym kiedy posłowie będą kolejny raz omawiać przedstawiony przez Sekułę materiał zdecyduje prezydium komisji. Na wtorek - 20 lipca - zapowiedziane jest spotkanie posłów z prokuratorami.
Podczas środowego posiedzenia posłowie przyjęli tylko jeden z pięciu wniosków o powołanie nowych świadków. Dzięki głosowi Franciszka Stefaniuka (PSL) opozycji udało się przegłosować PO, dzięki czemu przed komisją stanie dyrektor departamentu ekonomiczno-finansowego w Ministerstwie Sportu Bożena Pleczeluk. Arłukowicz, który wnioskował o jej wezwanie argumentował, że może to pomóc śledczym w poznaniu okoliczności powstania pisma z 30 czerwca 2009 r.
Chodzi o pismo, podpisane przez b. ministra sportu Mirosława Drzewieckiego do wiceszefa resortu finansów Jacka Kapicy, który był odpowiedzialny za projekt zmian w ustawie hazardowej. Zawierało ono sformułowanie dotyczące wykreślenia z projektu ustawy hazardowej przepisów rozszerzających katalog gier objętych dopłatami o te spoza monopolu państwowego, np. o gry na automatach. Wprowadzenie dopłat zakładał projekt zmian w ustawie hazardowej, a pozyskane dzięki nim fundusze miały być przeznaczone na inwestycje sportowe.
"Pędzący królik"
Hazardowa komisja śledcza nie znalazła dowodów na to, że 24 sierpnia 2009 r. w restauracji "Pędzący Królik" doszło do przecieku ws. Totalizatora Sportowego - wynika z projektu sprawozdania z prac komisji.
Z materiałów komisji wynika, że Marcin Rosół, były asystent byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego spotkał się z Magdaleną Sobiesiak (córką biznesmena branży hazardowej) dwa razy ws. jej udziału w konkursie na członka zarządu Totalizatora Sportowego.
Pierwsze spotkanie miało miejsce na początku sierpnia 2009 r. w Ministerstwie Sportu i ograniczyło się do sprawdzenia dokumentów Magdaleny Sobiesiak pod względem formalnych wymogów, uprawniających do udziału w konkursie.
Drugie spotkanie odbyło się w restauracji "Pędzący Królik" w Warszawie. Tam Rosół miał przekazać Magdalenie Sobiesiak informację o pojawiających się zarzutach dotyczących nieprawidłowości w Totalizatorze Sportowym oraz zwrócił się z prośbą o rozważenie przez nią jej dalszego udziału w konkursie, gdyż mogłoby to zaszkodzić jej, jej ojcu Ryszardowi Sobiesiakowi i resortowi sportu.
Rosół zeznając przed komisją śledczą oświadczył, że podczas spotkania z córką Ryszarda Sobiesiaka 24 sierpnia 2009 roku nie informował jej o akcji CBA w sprawie tzw. afery hazardowej, bo o akcji nie wiedział.
Z kolei były szef CBA Mariusz Kamiński zeznał przed sejmową komisją śledczą, że do przecieku ws. działań CBA związanych z aferą hazardową doszło właśnie późnym popołudniem 24 sierpnia 2009 r. w kawiarni "Pędzący Królik" na spotkaniu Rosoła i Sobiesiak.
- Ponadto, Komisja zwróciła uwagę, że (...) zaskakujące, a wręcz nieprawdopodobne jest, że nie istnieją chociażby stenogramy ze spotkania w "Pędzącym Króliku" - czytam w projekcie.
Kamiński chciał zdyskredytować premiera
- Mariusz Kamiński przekazał Prezesowi Rady Ministrów wybiórczy materiał operacyjno - rozpoznawczy ze wskazaniem, iż stanowi on dowód na "dwuznaczny charakter wzajemnych relacji osób podejmujących działania lobbingowe z osobami pełniącymi funkcje publiczne", których efektem było pozyskanie korzystnych zapisów w ustawie o grach liczbowych - czytamy w projekcie.
Chodzi o przekazaną premierowi w sierpniu 2009 r. analizę CBA na temat przebiegu prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej.
Tymczasem - jak informuje Sekuła w dokumencie - w czasie prac hazardowej komisji śledczej ustalono, że rozmowy prowadzone przez osoby wskazane w analizie CBA z przedstawicielami branży hazardowej - w tym w szczególności z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem - nie dotyczyły procesu legislacyjnego ustawy tylko decyzji administracyjnych w związku z działalnością gospodarczą Sobiesiaka.
Tusk zeznając przed hazardową komisją śledczą powiedział, że przekazana mu w sierpniu 2009 r. analiza CBA nie była dla niego dokumentem wiarygodnym. Stwierdził, że analiza zawierała fragmenty, z których mogło wynikać, iż Drzewiecki i Chlebowski angażowali się w prace nad nowelą ustawy hazardowej "w sposób co najmniej dwuznaczny".
Szef rządu zaznaczył, że to, co Kamiński przedstawił mu jako kompromitujące Zbigniewa Chlebowskiego rozmowy o ustawie hazardowej, później okazały się rozmowami na inny temat. Chodzi o słynny już fragment podsłuchu z rozmowy Sobiesiaka z Chlebowskim, w którym padają słowa "na 90% Rysiu załatwimy". Jak się okazało, wypowiedź ta nie dotyczyła prac nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej, a sprawy przedłużenia pozwolenia na działalność jednej firmy hazardowej Sobiesiaka.
Tymczasem b. szef CBA powiedział przed hazardową komisją śledczą, że podczas spotkania z premierem 14 sierpnia 2009 roku, powiedział szefowi rządu, że Drzewiecki i Chlebowski uczestniczyli w nielegalnych działaniach lobbingowych w pracach nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej. Zaznaczył, że poinformował premiera, iż nie ma najmniejszych wątpliwości co do roli tych dwóch polityków, którzy są "w pełni dyspozycyjni, w pełni powiązani z lobby hazardowym".
Sekuła informuje też w dokumencie, że podczas spotkania 14 sierpnia 2009 r. Mariusz Kamiński nie mógł sformułować karnych zarzutów wobec Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego (o czym b. szef CBA mówił przed komisją ). - Po pierwsze, podczas spotkania szef CBA poinformował Premiera, że dopiero zlecił przygotowanie analizy zachowań osób wskazanych w piśmie z dnia 12 sierpnia 2009 r. Po drugie stwierdził, że CBA zakończyło działania operacyjne i wskazał na konieczność przejęcia przez Premiera dalszej inicjatywy w wyjaśnianiu okoliczności związanych z procesem legislacyjnym, w ramach przysługujących mu kompetencji - czytamy w projekcie.
- Szczegółowa analiza zachowania byłego Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego może budzić uzasadnione podejrzenie, że Mariusz Kamiński dopuścił się ze swojej strony manipulacji - napisał w dokumencie Sekuła.
Kto był zaangażowany w proces legislacyjny?
Mirosław Sekuła nie wyklucza, iż w czasie rządów PiS w proces legislacyjny dotyczący ustawy hazardowej zaangażowani byli prezydent Lech Kaczyński i premier Jarosław Kaczyński.
- Zdaniem komisji nie należy wykluczać, że w proces legislacyjny (dotyczący ustawy hazardowej) zaangażowani byli najwyżsi przedstawiciele rządzącego ugrupowania z premierem i prezydentem na czele, co było powodem licznych niestandardowych zachowań - czytamy w części raportu, w której Sekuła podsumowuje prace nad ustawą hazardową w czasie rządów PiS.
Jak podkreślono, komisja ustaliła, iż na początkowym etapie prac legislacyjnych w 2006 r. w kancelarii ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego odbyło się spotkanie z udziałem szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysława Gosiewskiego oraz z przedstawicielami Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Skarbu Państwa.
Na spotkaniu tym - jak napisał Sekuła - w sposób niebudzący wątpliwości Kaczyński nakazał uwzględnienie propozycji dotyczących prawa hazardowego zgłaszanych przez spółkę Totalizator Sportowy.
W analizie CBA z 2007 r. stwierdzono, iż projekt nowelizacji został przygotowany tylko i wyłącznie po to, by Totalizator Sportowy mógł uzasadnić celowość zorganizowania przetargu na zakup urządzeń do wideoloterii, wydając w ciągu 5 lat kwotę 1,8 mld zł tylko na same urządzenia.
Szef komisji przypomina ponadto, że w owym czasie, gdy toczyły się prace nad nowelizacją ustawy, zarząd TS przekazywał swoje uwagi do projektu Kancelarii Prezydenta RP. W jego ocenie przekracza to standardy przyjęte podczas procesu legislacyjnego.
Opisując okres od 2006 r. do 2007 r., Sekuła przypomina m.in. zaangażowanie w przygotowanie nowelizacji Gosiewskiego i - jak to określił - interwencję w sprawę ówczesnego szefa kancelarii prezydenta Roberta Draby. - Zachowania przedstawiciela Kancelarii Prezydenta i będąca w posiadaniu komisji korespondencja wskazują na budzący wątpliwość sposób działania pozostający w oderwaniu od zasady transparentności - podkreślił polityk PO.
Sekuła napisał, że komisja ustaliła, iż Gosiewski z chwilą przekazania projektu nowelizacji ustawy hazardowej do ministerstwa finansów, rozpoczął w lipcu 2006 r. uzgodnienia międzyresortowe. Zwrócił uwagę, że nie uzasadnił on rozpoczęcia pracy nad tą propozycją.
Ocenił, że opisane przez niego okoliczności uprawdopodabniają, że Gosiewski odgrywał aktywną rolę w procesie legislacyjnym nowelizacji ustawy o grach.
Według szefa sejmowych śledczych, komisja ustaliła, iż CBA nie podjęło żadnych działań związanych z weryfikacją informacji zawartych w notatce z dnia 2 sierpnia 2006 r., sporządzonej przez Gosiewskiego, dotyczącej przebiegu spotkania, jakie odbyło się z jego udziałem w obecności Anny Cendrowskiej z MF i posła PiS Krzysztofa Jurgiela w dniu 26 lipca 2006 r. Po tym spotkaniu Gosiewski przekazał projekt ustawy hazardowej do ministerstwa finansów.
Na tej podstawie Sekuła wysuwa dwie hipotezy. Zgodnie z pierwszą, polecenie ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego z dnia 28 sierpnia 2006 r. (dostał wtedy notatkę Gosiewskiego i kazał przekazać CBA), od samego początku miało wyłącznie na celu stworzenie pozorów chęci wyjaśnienia sytuacji opisanej w notatce. Według polityka PO świadczy o tym przede wszystkim fakt, że zarówno ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński, jak i Kaczyński, nie wykazywali zainteresowania wynikami działań podjętych w tym zakresie przez CBA. Zgodnie z drugą hipotezą sytuacja mogła być wynikiem nieprawidłowości w funkcjonowaniu CBA.
Sekuła uznał za wiarygodną analizę CBA (podważa ją były szef Mariusz Kamiński) z 4 czerwca 2007 r, w której napisano m.in., że były prawnik TS Grzegorz Maj i prezes państwowego monopolisty Jacek Kalida "wykorzystali wsparcie polityczne szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Przemysława Gosiewskiego i zamknęli usta sprzeciwiającym się sporej części zmian merytorycznym specjalistom z Ministerstwa Finansów, nadzorowanym przez wiceministra finansów Mariana Banasia".
Zdaniem komisji - napisał Sekuła - brak jest podstaw do przyjęcia, że analiza ta, sporządzona przez funkcjonariusza CBA, stanowi niewiarygodny materiał dowodowy dla dokonywania ustaleń faktycznych. Dodał też, że wyjaśnienia wymaga w tym kontekście bierność Biura.