Bierzyński: "Schetyna i Biedroń rządzą, Kaczyński płacze w opozycji. To możliwe" (Opinia)
Grzegorz Schetyna i Robert Biedroń są na siebie skazani. Na razie liderzy opozycji wzajemnie się atakują, ale dopóki nie przeradza się to w otwartą wrogość, nie powinno to dziwić. Na końcu drogi czeka ich nagroda - fotel premiera i wicepremiera – pisze Jakub Bierzyński, doradca Roberta Biedronia.
16.04.2019 | aktual.: 18.03.2022 14:14
Od konwencji programowej Wiosna stała się celem ataków ze strony liberalnych publicystów. Sympatyzujący z Platformą Obywatelska dziennikarze wytykają politykom Wiosny błędy i liczą potknięcia. Gdy prawica Wiosnę ignoruje, główny atak przypuszczają własnie zwolennicy PO. Używają przy tym nietrafionych argumentów.
Mit goni mit, czyli Wiosna pod ostrzałem
Wiosna rozbija opozycję. To najbardziej popularny zarzut. Stawiany był już wtedy, gdy nie było czego rozbijać - Koalicja Europejska jeszcze nie istniała. Paradoksalnie po powstaniu KE, ten zarzut pojawia się znacznie rzadziej. Wielu komentatorów zdało sobie sprawę, że powstanie Wiosny miało dokładnie odwrotny skutek, niż zapowiadano.
Robert BiedrońBiedroń nie tylko nie rozbił opozycji, ale wręcz umożliwił jej zjednoczenie. Zyskując początkowo kilkanaście procent głosów skutecznie rozepchnął się na politycznej ławce. Dla Grzegorza Schetyny stał się istotną konkurencją. Jestem pewien, że przewodniczący PO pamięta notowania Nowoczesnej z 2016 roku wahające się pomiędzy 20, a 30 proc., blisko 2-krotnie więcej niż jego własne.
Tylko pasmo fatalnych błędów Ryszarda Petru spowodowało, że Platforma wróciła na scenę w roli rozgrywającego. Dlatego Schetyna postanowił nie lekceważyć rodzącej się konkurencji. I jego, i pozostałych członków KE zmusiły do działania właśnie wysokie notowania Biedronia.
Bo popularność Wiosny odbiła się na notowaniach wszystkich mniejszych partii. Wszystkie bez wyjątku zaczęły niebezpiecznie balansować na granicy progu wyborczego. To dało Schetynie do ręki potężną broń. Była nią presja na przyszłych koalicjantów, którą można wyrazić jednym zdaniem: albo ze mną do Brukseli, albo nigdzie. Szatański wybór pomiędzy porażką a gwarancją sukcesu za cenę politycznego przetrwania.
Mniejsi boją się samodzielnego startu
Bo do koalicji z PO łatwo wejść, ale bardzo trudno z niej wyjść.
Jak pokazuje ostatni sondaż Instytutu Badań Spraw Publicznych (Radio Zet, 25-27 marca 2019 roku, potwierdzone w sondażach IBRIS, Estymator 13-14 kwietnia 2019 roku) w przypadku niezależnego startu do wyborów parlamentarnych wszyscy obecni partnerzy Platformy z KE lądują pod progiem: SLD 4,2 proc., PSL 3,5 proc., Nowoczesna 1,7 proc.
Zobacz także
PO jako lider KE przejmuje istotną część elektoratów swoich partnerów. Koalicja z partią Schetyny to bilet w jedną stronę. Szef Platformy będzie decydował o wspólnym programie, podziale mandatów i miejscach na listach w jesiennych wyborach. Alternatywą jest polityczny niebyt. Ta niewesoła perspektywa wzmocni determinację do kompromisu i podniesie elastyczność partnerów.
To zła wiadomość dla Jarosława Kaczyńskiego. Trudno mu będzie grać na podział przez różnice programowe lub personalne ambicje liderów. Przytłaczająca przewaga PO i jej przewodniczącego oznacza, że trudno będzie doprowadzić do podziału koalicji lub zakwestionować jej przywództwo. A to znaczy, że nie powtórzy się scenariusz z 2015 roku, który dał Kaczyńskiemu pełnię władzy. Głosy przeciw PiS nie zostaną zmarnowane na partię, która nie przejdzie progu wyborczego. Reguła dHondta zadziała słabo, umiarkowanie premiując zwycięzcę.
Wiosna nie tylko więc nie rozbija jedności opozycji, a wręcz odwrotnie, bardzo silnie tę jedność cementuje. Schetyna powinien więc stawiać Biedroniowi pomnik.
Również za to, że Biedroń ogłaszając swój postępowy program, wybił opozycję z intelektualnego marazmu. Musiała w końcu wymyślić cos więcej niż prosty, powtarzany do znudzenia i całkowicie nieskuteczny anty-PiS.
Wiosna pomoże PiS? To kolejna bzdura
Było to już widoczne, gdy inaugurując swoją kampanię Grzegorz Schetyna w bardzo sprawnym wystąpieniu, zaprezentował pozytywne punkty programowe. Nie ograniczał się wyłącznie do krytyki PiS, ale kreślił własną wizję Polski i Europy. Fakt, że wiele skopiował po Wiośnie (gospodarka bez węgla, czyste powietrze, służba zdrowia, program onkologiczny, euro mobilność młodych) świadczy o tym, jak ożywcza może być konkurencja.
Po euforii wywołanej bardzo udaną konwencją, notowania Wiosny spadły do obecnej 10 proc. średniej (wybory.eu średnia z badań kwietniowych), ale czas raczej gra na korzyść Roberta Biedronia. Podobnie efekt świeżości działa obecnie na korzyść Koalicji Europejskiej, lecz jak wiadomo, nie jest długotrwały.
Tym bardziej że w kampanii wyborczej coraz częściej będzie wychodzić na jaw programowa i światopoglądowa niespójność Koalicji. Kaczyński próbował ją wywołać prowokując spory o kartę LGBT. Ten manewr się nie udał. PSL co prawda kręcił nosem, ale na tym sporze akurat najwięcej stracił Biedroń.
Zniknął ze sceny, gdy spór toczył się o tematy dla niego najważniejsze. O prawach LGBT dyskutował Kaczyński z Rafałem Trzaskowskim, podczas gdy liberalni publicyści zarzucali liderowi Wiosny tchórzostwo, brak wartości i koniunkturalizm.
A tajemnica dystansu Biedronia do tej sprawy jest prosta: kwestia LGBT jako wiodąca w kampanii jest dla lidera Wiosny niewygodna, bo szufladkuje partię wąsko w temacie LGBT, podczas gdy Biedroń za wszelką cenę stara się wyjść z niszy i poszerzyć elektorat.
Wiosna pomaga utrzymać władzę PiS. To kolejna teza, która nie znajduje poparcia w faktach. Przede wszystkim dlatego, że nowa partia stanowi śmiertelne zagrożenie dla jedynego potencjalnego koalicjanta PiS, czyli Kukiz ‘15.
Młodzi antyestablishmentowi wyborcy zobaczyli w Biedroniu świeżość i bunt, który zblazowany i romansujący z władzą Kukiz dawno stracił. Dla nich najważniejszy jest bunt i są gotowi porzucić narodowo-katolickie szaty na rzecz progresywnego antyklerykalizmu, jeśli będzie on postrzegany jako autentyczny.
Po 3 latach flirtu z Kaczyńskim Kukizowi z buntu i autentyczności nie zostało nic. Proporcjonalnie najwięcej wyborców Kukiz ‘15 przeszło do Wiosny. Kukiz poniżej progu oznacza, że żeby rządzić Kaczyński musi wygrać samodzielną większością. Sondaże mu takiej szansy nie dają.
Wiosna zagospodarowuje elektorat, który bez niej pewnie zostałby w domu, bo w duopolu "nie ma na kogo głosować". Biedroń mobilizuje niezdecydowanych i niegłosujących.
Zauważył to Grzegorz Schetyna: "Jeśli uda się Robertowi Biedroniowi to tylko dobrze, bo on wypełnia tę przestrzeń polityczną, po którą istniejące partie nie mogą po prostu sięgnąć".
Premier Schetyna, wicepremier Biedroń. A może odwrotnie?
Trudno przewidzieć jaka część elektoratu partii Biedronia byłaby gotowa głosować na koalicję pod wodzą Grzegorza Schetyny. Badania ISP wskazują, że różnica w notowaniach Wiosny w przypadku, gdy pytamy o poparcie z uwzględnieniem Koalicji i bez (każdy koalicjant osobno) wynosi 2,3 pkt. Procentowe. To jedyna realna wartość, którą można zaliczyć jako "odebraną" Kolacji.
Wydaje się, że z punktu widzenia realizacji celu, jakim jest odsunięcie Jarosława Kaczyńskiego od władzy, optymalna kombinacja to Koalicja Europejska plus Wiosna jako potencjalni koalicjanci, którzy do wyborów idą jednak osobno. Istnienie Wiosny nie tylko nie umacnia władzy PiS, ale bardzo uprawdopodabnia jej upadek.
W konkurencji politycznej pomiędzy KE a Wiosną nie ma nic złego, dopóki nie przeradza się we wrogość. Obaj liderzy opozycji: i Biedroń, i Schetyna, zdają sobie przecież świetnie sprawę, że są na siebie nawzajem skazani, bo jedynym sposobem osiągnięcia celu i pokonania wspólnego wroga w postaci autorytarnej prawicy jest stworzenie koalicji po wyborach.
Koalicji, w której obaj zwyciężają, bo każdy z nich może dostać coś, o czym jeszcze parę miesięcy nie mógł nawet marzyć: jeden fotel premiera drugi wicepremiera, a obaj realną władzę.