PublicystykaBierzyński: "Polski antysemityzm - krok po kroku. Grzechy Polaków, grzechy Żydów" (Opinia)

Bierzyński: "Polski antysemityzm - krok po kroku. Grzechy Polaków, grzechy Żydów" (Opinia)

Czy "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki", jak twierdzi Israel Katz – p.o. ministra spraw zagranicznych Izraela? Z pewnością polski antysemityzm ma głębokie korzenie. Ale politycy – dziś akurat w Izraelu – wolą uprościć sprawę i wskazać palcem "historycznego wroga". To łatwe i mobilizuje elektorat - pisze dla WP Jakub Bierzyński, doradca Roberta Biedronia.

Bierzyński: "Polski antysemityzm - krok po kroku. Grzechy Polaków, grzechy Żydów" (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | ABIR SULTAN / POOL
Jakub Bierzyński

W muzeum Historii Żydów Polskich POLIN jest piękna żydowska karczma żywcem wyjęta z "Pana Tadeusza". Brakuje tylko Jankiela grającego na cymbałach, a otrzymalibyśmy kompletny obraz spokojnej i przyjaznej wsi polskiej, pełnej tolerancji, wzajemnej kulturowej fascynacji oraz szacunku.

Tak, w Polsce szlacheckiej Żydzi mieli swoje złote czasy. We wstrząsanej wojnami religijnymi Europie to tu znaleźli schronienie. Tyle że obraz serwowany przez literaturę romantyczną pisaną "ku pokrzepieniu serc" jest fałszywy, cukrowany. W znacznej mierze niepokrywający się z często tragiczną rzeczywistością.

To "polski pan" zrobił z Żyda symbol ucisku

Polski chłop-niewolnik, przywiązany do pańskiej ziemi, odrabiał pańszczyznę. W skrajnych przypadkach wymiar obowiązkowej, darmowej służby na pańskich gruntach wynosił nawet 16 dni w… tygodniu, co oznaczało pracę dla więcej niż dwóch osób w każdej chłopskiej rodzinie. Wartość chłopa wyceniano na tyle samo, co konia pociągowego (żony lub córki na połowę). Ucieczka z pańskiej wsi zagrożona była karą śmierci.

By zmusić chłopów do niewolniczej pracy, śmiercią karano nawet "niedbalstwo". Był to jedyny wsobny system niewolniczy w Europie. Gdy Hiszpania I Portugalia czyniły z Indian niewolników w imię ich chrystianizacji, w Polsce szlachta, rodzima klasa wyższa, niewoliła własnych rodaków w imię wyzysku.

Trudno znaleźć w nowożytnym świecie paralelę do polskiego niewolnictwa. Jako proces wtórnej racjonalizacji powstała teoria ich wynarodowienia, a nawet przypisania im odrębnej rasy - Polacy dzielili się na sarmatów i chamów.

Różne pochodzenie "rasowe" miało sankcjonować system wyzysku "chamów" – rasy pozbawionej wszelkich praw. Praw majątkowych do ziemi i gospodarstwa, praw obywatelskich do sądu, praw osobistych do własnego ciała, wolności wyboru miejsca zamieszkania i praw własności. Pan miał prawo decydować o tym, z kim chłop mógł się ożenić. W momencie odzyskania niepodległości 100 lat temu ponad 70 proc. społeczeństwa to synowie i córki wyzwolone z niewolnictwa w pierwszym lub drugim pokoleniu. Wyzwolone przez zaborców - naszych narodowych ciemiężycieli.

Dla tych upodlonych ludzi, żyjących przez setki lat na granicy biologicznej egzystencji, symbolem pańskiego ucisku był Żyd karczmarz. To on prowadził autarkiczną gospodarkę pańskiego folwarku. To od Żyda-karczmarza chłopi nabywali po paskarskich cenach niezbędne dobra. To u niego byli zmuszeni kupować określoną ilość wódki i soli. Skalę wtórnego ucisku obrazuje fakt, iż przeciętny chłop pańszczyźniany wypijał 12 litrów czystego alkoholu rocznie. Wypijał pod przymusem.

Większość przychodów folwarków szlacheckich pochodziła z wtórnej eksploatacji własnych chłopów, opartej na monopolu handlu i dostaw, nie z uprawy i sprzedaży płodów rolnych. A to żydowski karczmarz w imieniu właściciela folwarku wyciskał ostatni grosz z chłopa. To dlatego powstania chłopskie sprzyjały antysemickim pogromom.

Żydzi byli tylko narzędziem w tej grze

Premier Mateusz Morawiecki stwierdził ostatnio, że Żydzi znaleźli w Polsce przyjazną przystań. Miał rację, nie powiedział jednak wszystkiego. Przywileje szlacheckie zabraniały mieszczanom posiadania ziemi, piastowania urzędów i prowadzenia eksportu zboża, szlachtę zwalniając z ceł i wszelkich opłat. Właściciele majątków ziemskich zapraszali Żydów w miejsce mieszczan, obawiając się ich konkurencji.

Żydzi byli obcy, karczmy i wyszynki dzierżawili od właścicieli. Nie stanowili zagrożenia dla hegemonii szlachty i feudalnych stosunków. To, że Polska stała się domem dla milionów Żydów z całej Europy, nie było wynikiem szczególnej tolerancji i otwartości w kraju nad Wisłą, ale rezultatem świadomej gry ekonomicznej szlachty przeciw mieszczanom i własnym chłopom. Żydzi byli tylko narzędziem w tej grze.

Nie dziwi antysemityzm polskich patriotów. Cytaty z Romana Dmowskiego wskazują na jego źródło:

"To jest jasne, że chcąc zapewnić przyszłość Polski, trzeba usilnie i konsekwentnie dążyć do tego, żeby Żydów w naszym kraju było coraz mniej (...). Podstawą ich siły jest opanowanie handlu w Polsce, a w części znacznej i rzemiosła, zażydzenie naszych miast i miasteczek. Polacy muszą sami wziąć w ręce swój handel, oczyścić z Żydów swe rzemiosła" (źródło: Wikipedia).

"Gdyby Polska nie miałaby tylu Żydów, nigdy by nie było rozbiorów" ("Przewrót", 1934, s. 270.).

"Hitlerowcy rozumieją, że chcąc zorganizować Niemcy na podstawach narodowych, muszą zniszczyć pozycję Żydów i ich wpływ na społeczeństwo niemieckie. ("Hitleryzm jako ruch narodowy, szkic", 1932).

Czego brakuje w muzeum POLIN?

W POLIN brakuje sali wstydu. Niby antysemityzm przedwojenny jest w nim przedstawiony, ale ekspozycja nie przekazuje jego pełnej skali. Brakuje gett ławkowych.

Brakuje pogromów na żydowskich targach i ognistych, antysemickich kazań katolickich księży. Nie ma opisu mechanizmu infekcji antysemityzmem, który przyszedł jako zbrodnicza nazistowska ideologia, ale padł w Polsce na żyzny grunt. A wynikał z wiekowych uprzedzeń budowanych pomiędzy polskimi chłopami a Żydami.

W POLIN brakuje historii, która kładzie się cieniem na polsko-żydowskich stosunkach lub - z drugiej strony - jest wymówką dla polskich pogromów na Żydach. To historia inwazji sowieckiej na Polskę wschodnią i aktywnej kolaboracji ludności żydowskiej z okupantem. Ten temat, choć wspomniany, nie jest reprezentowany w sposób proporcjonalny do jego wagi w słodko–gorzkiej narracji POLIN.

Żydzi witali Sowietów jako wyzwolicieli. Nic dziwnego. Bolszewicka Rosja jako jedno z nielicznych państw ówczesnej Europy, ogarniętej ideologią nacjonalizmu, rzeczywiście i z przekonaniem stosowała ideologię ponadnarodową, w której, cokolwiek o niej powiedzieć, nie było cienia antysemityzmu. Nic dziwnego, że tylu Żydów poparło czynnie powstanie Kraju Rad. Jeśli Żydzi witali na polskich kresach Armię Czerwoną kwiatami, to powinien być to przyczynek do naszej polskiej narodowej refleksji.

Po inwazji niemieckiej przyszedł czas przyzwolenia na zemstę za wieki ucisku. Za niewolniczą egzystencję, wiekową deprywację, za upodlenie. I nie skupił się na szlachcie i panach, lecz na ich reprezentantach, na bezpośrednim narzędziu ucisku – Żydach.

Żydach – "obcych, innych, karczmarzach, kupcach, krwiopijcach". Pogromy we wschodniej Polsce miały dobry pretekst – kolaborację Żydów z sowieckim najeźdźcą – ale ich głęboka przyczyna tkwiła głębiej, w setkach lat upodlenia. Stąd spontaniczne mordy. Nie tylko Jedwabne, lecz także Wąsosz, Radziłów, Szczuczyn, Jasionówka, Radziłów, Goniądz i ponad setka innych miejscowości, gdzie doszło do pogromów jakby wyjętych z czasów powstania Chmielnickiego. Mechanizm tych etnicznych czystek był ten sam: eksplozja nienawiści kumulowanej przez lata ekonomicznego ucisku.

Oprócz historycznie uwarunkowanej nienawiści bardzo istotny był czynnik czysto ekonomiczny – 10 proc. polskiego społeczeństwa zostało wyjęte spod prawa. I tak jak chłopi pamiętali swoje upodlenie, tak odegrali się na swoich sąsiadach. Zadziałał efekt fali. Jak zawsze. Kiedy normy i prawo legły w gruzach pod wpływem nazistowskiej administracji, polscy chłopi ruszyli do historycznego rewanżu.

Polskie grzechy? One istnieją

Polacy są poczwórnie współodpowiedzialni za zbrodnie Holocaustu.

Po pierwsze jako granatowa policja – 18 tysięcy ludzi ściśle współpracowało z hitlerowską administracją. Trzeba zaznaczyć, że z wielką skutecznością, bo Polacy umieli świetnie odróżnić Żyda po aryjskiej stronie.

Po drugie jako sprawcy. Jedwabne to jedynie jedno z wielu miasteczek, gdzie pogromy przeprowadzono z inicjatywy i rękami ich polskich mieszkańców.

Po trzecie jako donosiciele. AK szacowała liczbę aktywnych donosicieli na 60 tys. W samej Łodzi do gestapo przychodziło 40 donosów dziennie. Z tego jedna trzecia dotyczyła ukrywających się Żydów.

Po czwarte jako szabrownicy – nie tylko donoszący na sąsiadów, by przejąć ich majątek, ale także przede wszystkim przejmujący mienie "pożydowskie", czyli to, co zostało po ofiarach - także wtedy, gdy sami nie brali udziału w denuncjacjach. Niestety, czynnych donosicieli było zdecydowanie więcej. Z badań nad zagładą Barbary Engelking i Jana Grabowskiego ("Dalej jest noc") wynika, że w dwóch trzecich przypadków do śmierci polskiego Żyda przyczynili się Polacy.

Ile tego mienia było po 3 milionach współobywateli? Ile kamienic, sklepów, pól, gospodarstw? Co się z nimi stało?

Według szacunków z 3 milionów Żydów w Polsce przeżyło 40 tys . To 1,3 proc. i najniższy wskaźnik w Europie. W POLIN jest ogromna mapa i tablica z tymi statystykami. Brakuje jednak komentarza. Dlaczego w Polsce Żydzi mieli ekstremalnie niskie szanse przeżycia? Nie mówię już o tym, że nie powtórzył się duński cud – gdzie ludność spontanicznie zorganizowała się do ukrycia i ochrony miejscowych Żydów. Spośród nich przeżyło aż 84 proc.! Odpowiedź na to pytanie można znaleźć na ścianach POLIN, ale jest ona starannie ukryta przed oczami większości zwiedzających.

To mała notatka: "W grudniu 1942 r. Natan Gross wraz z matką i rodzeństwem uciekł z krakowskiego getta. Zdobyli aryjskie papiery. W 1943 r. 14 razy w ciągu 4 miesięcy musieli zmieniać kryjówki. W końcu przenieśli się do Warszawy, gdzie nie groziło im rozpoznanie przez przedwojennych znajomych". Wiele gett żydowskich w Generalnej Guberni nie było nawet ogrodzonych. Nie było takiej potrzeby. Żydzi bali się z nich uciekać. Dlaczego?

W tym krótkim cytacie zawiera się prawda o polskim współudziale w tej zbrodni. Pomagający Żydom Polacy najbardziej bali się sąsiadów. Dlaczego? Bo to sąsiedzi, a nie SS, Gestapo czy nawet granatowi policjanci byli głównym źródłem wiedzy o tym, gdzie ukrywają się Żydzi.

To sąsiedzi najczęściej na nich donosili. Jeśli podziwiamy sprawiedliwych wśród narodów świata, powinniśmy pamiętać, że ich heroizm polega nie tylko na tym, że potrafili przeciwstawić się niemieckiej machinie mordu i zniszczenia, ale że zrobili to całkowicie samotnie, bez wsparcia, wbrew najbliższemu otoczeniu. Wtedy - bojąc się denuncjacji i śmierci, ale i potem, po wojnie, często przez dziesięciolecia, przemilczając fakt pomagania Żydom.

Politycy żerują na historycznym konflikcie

Pogromy powojenne, choć zdecydowanie mniej krwawe niż te z czasów wojny, są lepiej w muzeum reprezentowane. A więc mamy opis napadów w pociągach i na dworcach. Pogromy najbardziej znane - w Kielcach, Radomiu, Krakowie - ale też te mniej: w Rabce, Bolesławcu, Rzeszowie, Sokołach, Irenie.

Nie ma wątpliwości, że powojenne ataki na Żydów miały podłoże ekonomiczne. Szaber mienia "pożydowskiego", po trzech milionach ludzi, musiał mieć ogromną skalę. Nic dziwnego, że nowi lokatorzy setek tysięcy nielegalnie przejętych mieszkań z przerażeniem czekali na powrót prawowitych właścicieli.

Na koniec przerażająco smutny finał - antysemicka propaganda i wypędzenie nielicznych, którzy przeżyli – rok 1968. Niedawno obchodziliśmy 50. rocznicę tych wydarzeń. Mam nadzieję, że narodowa dyskusja o współudziale Polaków w zbrodni Holocaustu, wywołana uchwaloną nowelizacją ustawy o IPN, pozwoli nam rozliczyć się z tym ciemnym okresem własnej historii. Przepracowanie tej głęboko ukrywanej narodowej traumy wyzwoli naszą pamięć. Pozwoli pozbyć się garba kłamstw i kompleksów. Czas najwyższy. Nieudolne próby powstrzymania prawdy ustawą przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego. Na szczęście dla nas, Polaków, na szczęście dla Żydów. Na szczęście dla dialogu między nami. 600 lat wspólnej historii i 3 miliony polskich ofiar Holocaustu zobowiązują. Jeśli nie dla nich, zróbmy to dla siebie.

Niestety, dzisiaj karta wzajemnych krzywd i niechęci służy do politycznych rozgrywek. Tak nacjonalistycznej prawicy rządzącej w Polsce, jak i podobnej ideowo formacji rządzącej w Izraelu.

Wskazanie palcem historycznego wroga mobilizuje prawicowych wyborców tak samo skutecznie i u nas, I w Izraelu. W obu krajach zbliża się czas wyborów, a to moment, gdy politykom opłaca się rozniecać narodowe konflikty, by skutecznie jednoczyć naród wokół własnego przywództwa. Prawda historyczna będzie ofiarą politycznych rozgrywek.

Źródło artykułu:WP Opinie
żydziizraelisrael katz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)