PublicystykaBierzyński: Kaczyński ma rację. Też krzyczę "wara od naszych dzieci!" (Opinia)

Bierzyński: Kaczyński ma rację. Też krzyczę "wara od naszych dzieci!" (Opinia)

Krzyczymy to samo, ale w różne strony. Prezes PiS kreuje wydumany problem "ataku na polską rodzinę". Swoje słowa - tak robię ja - powinien skierować do Kościoła, który nie tylko nie ma zamiaru rozliczyć się z grzechów wobec dzieci, ale także chroni oprawców - pisze Jakub Bierzyński, doradca Roberta Biedronia.

Bierzyński: Kaczyński ma rację. Też krzyczę "wara od naszych dzieci!" (Opinia)
Źródło zdjęć: © East News | Jan Bielecki
Jakub Bierzyński

Prezes PiS swoje "wara" wykrzykiwał w sobotę na konwencji swojej partii. Ja odniosę swoje do konferencji Episkopatu Polski, która odbyła się w czwartek i była długo oczekiwanym wydarzeniem. Okazała się farsą. Miała ujawnić dane dotyczące pedofilii w polskim Kościele. Nie ujawniła. Niestety, biskupi postanowili iść w zaparte.

Kościół powinien odpowiedzieć za przestępstwa swych kapłanów, a państwo tolerujące proceder - za współudział w zbrodni.

Jedynym skutkiem czwartkowego wystąpienia biskupów jest długa lista trudnych pytań.

Krzyczę więc: "Wara od naszych dzieci" i stawiam te pytania.

Skąd w polskim Kościele bierze się buta i arogancja, która pozwala biskupom zrzucać odpowiedzialność z przestępców na ich ofiary?

Gdy abp Michalik mówił: "Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga" można było uważać, że próba przerzucenia odpowiedzialności za akty pedofilskie z kapłanów na ich podopiecznych, to po prostu niefortunne wyrażenie. Nic z tego, abp Gądecki w trakcie konferencji użył podobnego języka.

"Z jeden strony tworzy się programy seksualizacji dzieci, aby jak najwięcej zarobić na środkach antykoncepcyjnych i puścić w ruch życie seksualne. A z drugiej strony atakuje się skutki, to co doprowadziło do późniejszego przestępstwa".

Można domniemywać, że arcybiskup miał na myśli firmy farmaceutyczne i producentów prezerwatyw jako odpowiedzialnych za zbrodnie pedofilii wśród księży. To kapłani stają się ofiarą rozseksualizowanych dzieci. Trudno sobie wyobrazić większą bezczelność i butę. Trudno wybrać gorszy moment i miejsce. Hierarcha Gądecki najzwyczajniej napluł ofiarom w twarz.

Dlaczego biskupi chowają się za językiem statystyki w ten sposób, by okazać jak najmniej chrześcijańskiego miłosierdzia ofiarom?

W ten sposób gwałcone dzieci i ich oprawcy stają się "przypadkami", a zbrodnie obrazuje się w formie liczb i wykresów. Przerażające, jak polski Kościół demonstruje inną wrażliwość od swego papieża.

Dlaczego za wszelką cenę próbuje się rozmyć odpowiedzialność? Dlaczego Kościół bije w cudze piersi, a nie we własne?

Abp Gądecki używa prostej manipulacji: "To nie jest problem samego Kościoła, to jest problem całego świata". Czy ta generalizacja sugeruje, że wieloletnia bezkarność pedofilii była uzasadniona? Wolno kapłanom gwałcić dzieci, bo to problem całego świata? W ustach katolickiego arcybiskupa te słowa brzmią przeraźliwie. Abp Gądecki dokonuje kolejnej manipulacji – minimalizacji. Próbuje umniejszyć ciężar sprawy, sugerując, że pedofilia to zaledwie drobny problem w ocenie zła, jakie wyrządza się dzieciom na całym świecie.

"Zacieśniamy problem od szerokiego do wąskiego, zamiast mówić o całej skali problemów nadużyć wobec dzieci: turystyce seksualnej, handlu organami, zmuszaniem dzieci do tego, aby były żołnierzami. Dziecko jest bezbronne. Powinniśmy wrócić do istoty problemu, a nie marginalnego problemu, jakim jest pedofilia. Dzieci cierpią nie tylko z powodu pedofilii".

Z konferencji dowiedzieliśmy się więc, że hierarcha uważa pedofilię w polskim Kościele za problem marginalny. Dzieci cierpią z wielu powodów, więc dajcie nam święty spokój. Jestem przekonany, że wiele ofiar oprawców w sutannach poczuło się tymi słowami po raz kolejny zgwałcone.

"Najważniejsze jest, aby zapobiegać przestępstwom, a nie roztrząsać element po elemencie co się wydarzyło". Innymi słowy "ciszej nad tą zbrodnią", zostawmy przeszłość ofiarom.

Wniosek może być tylko jeden: abp Gądecki powinien natychmiast ukryć się w klasztorze, bo jest hańbą dla pojęcia chrześcijańskiego miłosierdzia.

Dlaczego Kościół ukrywa nazwiska sprawców i szczegółowy rejestr spraw?

Na pytanie: "Czy kiedyś poznamy nazwiska osób, które dopuściły się przestępstw?", padła odpowiedź: "W Polsce nie ma takiej praktyki, więc dane nie pojawią się w przyszłości".

To kłamstwo. W Polsce publikowany jest rejestr pedofilów, tyle że nie ma w nim nazwisk księży.

Dlaczego jedynie 44 proc. spraw toczyło się przed sądami powszechnymi?

Z publikowanych statystyk wynika, że większość sprawców zbrodni na dzieciach nigdy nie odpowiadała przed organami ścigania. Setki pedofilów nie poniosło odpowiedzialności karnej za swoje przestępstwa. Kto ich krył? Dlaczego biskupi, którzy od 2001 roku mieli obowiązek zbierania wszystkich dokumentów dotyczących przypadków pedofilii w Kościele oraz informowania Watykanu o wszelkich tego rodzaju przypadkach, czuli się zwolnieni z obowiązku powiadamiania prokuratury? Ilu polskim biskupom należy postawić zarzut niepowiadomienia o popełnieniu przestępstwa z art. 240 Kodeksu karnego?

"Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w (…) art. 197 zgwałcenie lub wymuszenie do poddania się innej czynności seksualnej § 3 lub 4, art. 198 seksualne wykorzystanie bezradności lub niepoczytalności innej osoby, art. 200 obcowanie płciowe z osobą małoletnią lub doprowadzenie jej do poddania się czynnościom seksualnym podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Fakt, że większość przestępców pozostawała bezkarna, jest dowodem na to, że biskupi są przekonani, że Kościół stoi ponad prawem, że ich samych prawo nie dotyczy, że sąd kanoniczny zastępuje sądy powszechne.

Czas najwyższy wyprowadzić ich z błędu i bezwzględnie pociągnąć do odpowiedzialności, bo skutkiem ich współudziału w przestępstwie pedofilii było cierpienie tysięcy dzieci. Muszą ponieść karę.

Dlaczego, skoro w archiwach kościelnych odnotowywane są wszystkie przypadki - prokuratura nie żąda ich wydania jako dowodów przestępstw? Dlaczego nie wszczyna się spraw? Dlaczego cicha zmowa państwa i Kościoła chroni pedofilów? Dlaczego sprawą zajmuje się wyłącznie komisja kościelna, a Kościół ma być sędzią we własnej sprawie?

Dlaczego jedynie 25 proc. z przestępców zostało wydalonych ze stanu duchownego?

Przeważająca większość otrzymała kary nadzwyczaj łagodne. Kościół zatroszczył się o to, by wygodnie żyli do końca życia, nie ponosząc odpowiedzialności za swe czyny. Kary wymierzane pedofilom to: suspensa, upomnienie kanoniczne, zakaz pracy z nieletnimi, pozbawienie urzędu, zakaz wystąpień publicznych, nałożenie pokuty, przeniesienie na inną parafię lub do domu emeryta, terapia.

Te "kary" to ponura kpina z ofiar i elementarnego poczucia sprawiedliwości. Szczytem absurdu jest kara w postaci przeniesienia na inną parafię.

Nieodmiennie skutkowało to kolejnymi ofiarami. Ile takich "kar" wymierzono? Kościół nie tylko stoi ponad prawem, ale także wobec przestępców w sutannach jest niezmiernie pobłażliwy. O ich prawdziwej odpowiedzialności mowy być nie może.

"Kary" sądów kanonicznych to kolejne upokorzenie dla skrzywdzonych.

Czy raport został zmanipulowany?

Wszędzie tam, gdzie przeprowadzono rzetelne śledztwa z udziałem niezależnych komisji, odsetek pedofilów wahał się pomiędzy 4,4 proc. w Niemczech po 7 proc. w Australii. W Polsce to… 8 promili.

Dlaczego Kościół nie widzi belki we własnym oku?

Kościół prowadzi edukację seksualną bez żadnego przygotowania, wiedzy i kontroli. Oto zalecane pytania rachunku sumienia dla 8-letniej dziewczynki lub chłopca:

– Czy nie wyobrażałem sobie siebie lub innych osób w scenach pornograficznych?

– Czy nie bawiłem się z kimś w nieprzyzwoite zabawy?

– Czy nie podglądałem kogoś?

– Czy nie bawię się swoim ciałem, dotykając miejsc intymnych?

– Czy nie oglądałem filmów lub czasopism zawierających treści pornograficzne?

– Czy nie oglądam w internecie stron przeznaczonych dla dorosłych?

(Sakrament pokuty dla dzieci. Wyd. Jut)

Kościół walczy z edukacją seksualną w szkole i rzuca absurdalne oskarżenia pod adresem firm farmaceutycznych lub środowisk LGBT, tymczasem to katecheza sieje największe zgorszenie.

Tym bardziej niebezpieczne, że nie ma żadnych standardów, które mogłyby chronić dzieci przed deprawacją. Przeciętna wiedza psychologiczna katechetów jest niska, przygotowanie do edukacji seksualnej ujemne, a to przecież od katechety lub katechetki zależy, jakim językiem rozmawia się z dziećmi o masturbacji, pornografii, popędzie seksualnym.

Co roku blisko 400 tys. polskich dzieci idących do Pierwszej Komunii jest poddawanych tego rodzaju "uświadamianiu". Po rachunku sumienia następuje spowiedź. Ksiądz zadaje dzieciom szczegółowe pytania o rachunek sumienia opisany wyżej. Spowiedź to idealne miejsce do typowania przyszłych ofiar. Czy Kościół ma zamiar wprowadzić jednolite standardy rachunku sumienia i pierwszej spowiedzi, biorąc pod uwagę dojrzałość i wrażliwość dzieci? Jak ma zamiar zapobiegać wykorzystywaniu przez pedofilów sakramentu? Seksualizacja dzieci ma miejsce przede wszystkim w polskich kościołach. Czas najwyższy, by Kościół położył temu kres.

Konferencja Episkopatu to był pokaz arogancji, unikania odpowiedzialności, cynizmu i obłudy. Upokorzenie ofiar i wybielanie sprawców. Przed polskim Kościołem długa i bolesna droga. Arcybiskup Gądecki: "Kościół i państwo to dusza i ciało".

Symbioza państwa i Kościoła w sprawie przestępstw przeciw dzieciom wśród księży wskazuje, że miał rację. Tyle że ta dusza jest chora i mroczna.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)