Bić władzą
W demokratycznej Polsce z roku na rok kolejne instytucje zyskują
uprawnienia zarezerwowane wcześniej dla służb strzegących porządku i obywatela. To dlatego żyjemy już w państwie policyjnym.
01.12.2005 | aktual.: 01.12.2005 10:03
Zaraz powstanie Centralny Urząd Antykorupcyjny. Ma być policją, kontrolą skarbową, ABW i NIK w jednym. Jego funkcjonariusze będą mieli prawo do stosowania technik operacyjnych, podsłuchu, prowokacji i działania pod przykryciem.
A wcześniej? Najpierw z dawnego UB wypączkowały dwie agencje - wywiadu i kontrwywiadu. Co prawda Wojskowe Służby Informacyjne wkrótce - jak zapowiada nowy rząd - znikną, ale w ich miejsce i tak powstaną jednostki, "które skutecznie zagwarantują bezpieczeństwo Polski".
Z roku na rok rozrastają się służby fiskusa, także te specjalne. Do rzeszy urzędników skarbowych dołączyli inspektorzy urzędów kontroli skarbowej oraz funkcjonariusze Głównego Inspektora Inspekcji Skarbowej, czyli policja skarbowa.
- Nie ma nic nienaturalnego w tym, że uprawnienia policyjne przysługują też innym służbom. Tak jest na całym świecie - mówi Władysław Stasiak, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za policję.
W miastach pilnuje nas straż miejska, ale wyraźnie wolno jej za mało. - Dla usprawnienia działania straży miejskiej należy umożliwić jej podejmowanie interwencji domowych i osobistych przeszukań, oczywiście w uzasadnionych przypadkach, jak walka z dilerami czy przemocą domową. Dziś w takich przypadkach strażnik miejski musi zawsze wzywać policję - narzeka wiceminister Stasiak. Lasy Państwowe zbudowały sieć wideokamer zamontowanych na wieżach przeciwpożarowych. Ich obraz jest przekazywany i nagrywany w nadleśnictwach. A straż leśna to jedna ze służb, która na wniosek policji lub służb specjalnych musi przekazać zarejestrowane materiały. Nawet uprawiając seks w lesie, musimy zdawać sobie sprawę, że jak państwo będzie chciało, to się o tym dowie.
Według danych z marca tego roku w 218 miastach działa 1748 kamer monitoringu miejskiego. 110 kolejnych miast szykuje się do takich instalacji.
Policyjną władzę bierze się z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli również z regularną tendencją do jej nadużywania.
Nagość za komórkę
W Poznaniu na pierwszy nielegalny marsz równości przyszli obrońcy praw gejów i lesbijek oraz ich faszyzujący przeciwnicy. Pojawili się też policjanci z prewencji. Kiedy demonstranci właśnie zamierzali się rozejść, policja ruszyła do akcji - zaczęła siłą wyciągać demonstrantów.
Sergiusz Wróblewski relacjonował przebieg marszu dla gejowskiego miesięcznika "On i On". - To było już po tym, jak policja rozpędziła demonstrację. Zostałem na deptaku i jako osoba w jakiś sposób związana z organizatorami udzielałem wypowiedzi do mediów. Gdy powiedziałem, że to, co się tu przed chwilą stało, jest bliższe Białorusi niż Unii Europejskiej, podeszło do mnie dwóch policjantów, chwycili mnie pod ręce, jeden z nich powiedział: "Jest pan zatrzymany za to, co pan przed chwilą powiedział". Po drodze do suki dostałem parę ciosów pięścią pod żebra. Jak dowiedzieli się, jakie media reprezentuję, zaczęli mnie lżyć - wspomina.
- Policja podczas marszu zachowała się z umiarem - oświadczył podczas debaty w Sejmie szef MSWiA Ludwik Dorn.
Na pytanie "Przekroju", czy po wydarzeniach w Poznaniu ministerstwo zamierza wydać policji jakieś nowe zalecenia w sprawie stosowania przymusu bezpośredniego, wiceminister Stasiak odparł: - Uważam, że minister spraw wewnętrznych nie powinien ingerować w działalność policji i sposób używania przymusu bezpośredniego ani w konkretnych sprawach, ani w postaci ogólnych zaleceń. Ocenę adekwatności zastosowania środków przymusu powinniśmy zostawić konkretnym policjantom i zaufać ich profesjonalizmowi.
- Obok poczucia wszechwładzy głównym powodem nadużywania siły przez policję jest wiedza, że są niemal bezkarni - uważa Dorota Pawlak, autorka cyklu reportaży o ofiarach policji z magazynu "Uwaga!" w telewizji TVN. Bohaterka ostatniego reportażu Monika Gruzińska legalnie kupiła telefon komórkowy. Spędziła za to noc w wołomińskim areszcie. Policjanci w czasie rutynowej kontroli drogowej poprosili Monikę o pokazanie telefonu. Gdy okazał się skradziony kilka miesięcy wcześniej, policjanci pokazali, jaką władzą dysponują. Nie zważali na zapewnienia Moniki, że w domu ma dowód zakupu komórki. - Na rewizji osobistej musiałam rozebrać się do naga, odebrano mi bieliznę - wspomina. - Ponownie ubrałam się w rzeczy już bez bielizny, w skarpetkach i butach bez sznurowadeł zakuto mnie w kajdanki. Sprawą Moniki zajmuje się teraz rzecznik praw obywatelskich.
Przysiady blokersa
W raporcie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka "Policjanci i ich klienci" łatwo znaleźć obszary policyjnych nadużyć. W 69 procentach badanych zatrzymań nie podali oni podstawy prawnej zatrzymania, w dalszych 19 procentach podali, ale była niewłaściwa. Dobrze, jeżeli zatrzymani poznawali ją później na komendzie. Niestety, co trzeciemu ponownie wpierano bujdy, które ze stanem rzeczywistym nie miały wiele wspólnego.
Co trzeciego zatrzymanego nie raczono także poinformować o jego prawach, ale wobec co piątego nie zapomniano o środkach przymusu bezpośredniego. Wymagane przez prawo odnotowanie zastosowania przemocy znalazło się w niecałym procencie policyjnych raportów. Wynika z tego, że albo zatrzymani zmyślają, albo policja sztucznie się ugrzecznia. Na papierze.
Pokrzywdzeni obawiający się zemsty ze strony policji mogą skorzystać z telefonów zaufania, które są przy niemalże wszystkich komendach w kraju. W ubiegłym roku tylko do Komendy Głównej zadzwoniło około dwóch tysięcy osób skarżących się na pracę policji, prokuratur i sądów.
Adam, młody funkcjonariusz z warszawskiej Pragi: - Pierwszą zasadą, jakiej uczy się policjant, gdy przychodzi po szkoleniu do pracy, to "albo my ich, albo oni nas". Kilka tygodni temu kolega chwalił mi się, że gdy wyciągnął razem z partnerem z patrolu broń, pięciu nastoletnich blokersów zatrzymanych prewencyjnie grzecznie robiło przysiady, pompki i klękało. Jak na lekcjach wf.
Straż tropi gacie
Od dwóch lat straż miejska też może nosić broń. A także zatrzymywać samochody i ludzi, podejmować interwencje w przypadku podejrzenia popełnienia drobnych przestępstw, kierować wnioski do sądów. A wiceminister sprawujący cywilną kontrolę nad policją Władysław Stasiak chce pozwolić jej - tak jak policji - na interwencje w domach, krótkotrwałe pozbawianie wolności obywateli i osobiste przeszukania.
W Nysie na polecenie burmistrza od kilku dni straż miejska fotografuje stragany ze stringami i inną bielizną. Taka dokumentacja jest potrzebna radnym, którzy rozważają zakaz "nieestetycznego" wystawiania bielizny w centrum miasta.
Wspomniana nowelizacja ustawy o policji i obowiązku obrony kraju wprowadza kolejne opcje. Premier mógłby wydać decyzję o użyciu żandarmerii wojskowej do pomocy policji "w przypadku przewidywanego zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego". Ustawa dopuszcza też możliwość samodzielnego działania jednostek wojskowych w razie zagrożenia terrorystycznego. W takim przypadku wojskowe jednostki specjalne mogłyby działać bojowo.
Nowe uprawnienia dostali wraz z naszym wejściem do UE także celnicy. Przypisano im kontrolowanie produkcji i obrotu materiałami akcyzowymi, kontrolowanie kasyn i salonów gier oraz punktów z "drobnym hazardem". W efekcie mogą zajrzeć do bagażnika samochodu lub nawet do jego baku, by sprawdzić, czy jeździmy na benzynie, ropie czy oleju napędowym. Celnicy chcieli nawet specjalnego wyposażenia dla swoich specoddziałów: kajdanek, siatek obezwładniających i pistoletów maszynowych.
Tupet władzy
Wszystkich przebija wywiad gospodarczy. Noszą hełmy, mundury, specjalne buty, kamizelki kuloodporne i kominiarki - wszystko czarne, choć radiowozy mają białe. Mają własny fundusz operacyjny, z którego opłacają między innymi OŹI, czyli osobowe źródła informacji. Mają wgląd do indywidualnych zarobków, ruchomości i nieruchomości, rodzaju prowadzonej działalności gospodarczej i podmiotów, z którymi robi się interesy. Na ich żądanie banki, choć żadna instytucja finansowa się do tego nie przyzna, udzielają informacji objętych tajemnicą bankową. Ordynacja podatkowa zezwala im na wejście do naszego mieszkania. Zgodnie z prawem podatkowym pracownicy fiskusa mogą na przykład skontrolować, czy wykonaliśmy remont odliczony od podatku i czy pokrywa się on z kosztami, które wpisaliśmy do PIT. Możemy oczywiście odmówić wpuszczenia urzędników do mieszkania, ale tylko dwukrotnie. Po drugim razie występują oni do prokuratury z podejrzeniem, że coś ukrywamy, i nasza prywatność nie ma już znaczenia.
Oprócz tego mogą, "wykonując czynności operacyjno-rozpoznawcze, obserwować i rejestrować obraz oraz dźwięk towarzyszący zdarzeniom w miejscach publicznych" (czytaj: podsłuchiwać). Mogą tajnie kontrolować treść korespondencji, zawartość przesyłek i stosować techniczne środki umożliwiające tajne zdobywanie dowodów oraz ich utrwalanie. W zasadzie nie mogą tylko dokonywać prowokacji. Te uprawnienia zaszokowały rzecznika praw obywatelskich, który wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie ich zgodności z konstytucją. TK uznał tylko argumenty przeciwko podsłuchom, ale dał wywiadowi gospodarczemu czas aż do końca czerwca 2006 roku na poprawę.
RPO walczy też od lat z policją. Chodzi o przechowywanie przez policję zdjęć i odcisków palców osób, które zostały uniewinnione od zarzutu popełnienia przestępstwa. Dane te winny być raz na zawsze usunięte z archiwów. Żaden minister czy szef policji nie chce się jednak na to zgodzić. Jeden z wiceministrów z właściwym dla władzy tupetem na pismo rzecznika w tej sprawie odpowiedział: "Ministerstwo podtrzymuje dotychczasowe stanowisko, zgodnie z którym obowiązujące przepisy nie dają podstaw do stwierdzenia, że utrata przez osobę, której dane osobowe znajdują się w posiadaniu Policji, statusu podejrzanego lub oskarżonego powoduje po stronie Policji obowiązek niezwłocznego usunięcia tych danych z policyjnych baz danych". W tej sprawie Trybunał zdecyduje już 12 grudnia.
Sytuacja robi się podobna do tej panującej we wczesnych latach republiki włoskiej: kilkanaście specjalnych urzędów kontrolujących wszystko i każdego. Dzięki temu mafia mogła robić, co się jej żywnie podobało.