Białoruski sąd oddalił apelację polskiego dziennikarza
Sąd Miejski w Mińsku oddalił apelację wniesioną przez skazanego na 15 dni aresztu Andrzeja Poczobuta, dziennikarza "Gazety Wyborczej" i szefa Rady Naczelnej nieuznawanego przez władze białoruskie Związku Polaków na Białorusi (ZPB).
Działacz ZPB został skazany 11 lutego za "aktywny udział" w manifestacji opozycji w białoruskiej stolicy 19 grudnia 2010 roku, w wieczór po wyborach prezydenckich. Poczobut argumentował, że podczas demonstracji wykonywał pracę dziennikarską.
W rozpatrywanej w piątek apelacji kwestionowany był m.in. czas zatrzymania Poczobuta, który podali występujący jako świadkowie milicjanci. Sąd oddalił ją jednak i pozostawił bez zmian wyrok z minionego tygodnia. Podczas rozprawy nie było adwokata.
Obecny na sali konsul RP w Mińsku Marek Martinek ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że "proces odbył się na takich samych zasadach jak pierwszy". - Sędzia nie uznał żadnych dokumentów, które przekazał adwokat, i w tej sytuacji utrzymał wyrok - dodał. Zaznaczył, że polska ambasada monitoruje sprawę i przekazuje wszystkie informacje do Polski.
Rozprawa była już kolejną decyzją białoruskiego wymiaru sprawiedliwości związaną z rzekomym udziałem Poczobuta w demonstracji 19 grudnia. Działacz ZPB został zatrzymany bezpośrednio po demonstracji i był sądzony wraz z innymi zatrzymanymi wtedy ludźmi. Skazano go na grzywnę. On sam oceniał wówczas, że uniknięcie kary aresztu zawdzięcza temu, że jest dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Później jednak prokuratura wniosła apelację w jego sprawie, zakończoną zeszłotygodniowym - maksymalnym w takich sprawach - wyrokiem 15 dni aresztu.
Ponadto Poczobut był przesłuchiwany w KGB w Grodnie i upublicznił w internecie treść tej rozmowy oraz fakt, że funkcjonariusze KGB kilkakrotnie go uderzyli. Opisał też dalszy ciąg tej sprawy - odmowę prokuratury wojskowej, która oddaliła jego skargę na funkcjonariuszy.